[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez jego twarz, przygaszając jego uśmiech. Wiedziała, że kiedy podróżował z mamą po Rumunii
studiował kulturę wampirów i zapoznał się obrządkami małżeństwa prawdopodobnie dokładnie
wiedział co przed chwilą zrobiłam. Miałam wrażenie, że choć miał zawsze otwarty umysł, to nie
mógł patrzeć jak jego jedyne dziecko krwawi. Ale nie powiedział ani słowa.
Tak jak mama, odpuszczał.
Sam Pan wygląda bardzo fajnie, panie Packwood zauważyła Mindy.
Sprawdziłam sama wygląda taty, oceniając od góry do dołu. Kiedy dotarłam do czubka jego
wypolerowanych butów, uniosłam oczy do jego twarzy i usłyszałam niespodziankę w swoim głosie,
kiedy zapytałam, Tato?
Spodziewałam się, że ojciec ubierze się odpowiednio na ślub, ale smoking wyglądał jak coś co by
wybrał Lucjusz. Idealnie układał się na ramionach, spodnie w idealnej długości załamujące się
dokładnie tam gdzie powinny na początku lśniących butów. No i krawat, idealnie zawiązany,
ewidentnie ktoś to dobrze sprawdził.
Krótko mówiąc, mój ojciec wyglądał bardzo królewsko.
To ślub mojej córki tato przypomniał, ewidentnie rozumiejąc mój szok Oczywiście, że
założyłem smoking! Potem uśmiechnął się i stwierdził Chociaż, przyznaję, że to bardzo ładny
smoking, zamówiony przez Lucjusza, który najwyrazniej ma jakiś problem z wynajętymi
ubraniami.
Zaczęłam się śmiać , kiedy tata dodał, naśladując Lucjusza Rozumiem Twoją pasję do recyklingu
Ned, ale muszę postawić granice przy spodniach. Szczególnie na moim ślubie.
Brzmi jak Lucek powiedziała Mindy
Też się uśmiechnęłam, o tak , brzmiało jak Lucjusz &
Wtedy tata wyciągnął rękę do mnie, zagiął w łokciu i zaproponował Możemy? Twoi goście i pan
młody czekają na księżniczkę !
Choć gest był lekkim przekomarzaniem się fantazyjny rozmach, pasujący do garnituru- to oboje
spoważnieliśmy. W oka mgnieniu, wszystkie śmiechy ustały.
Mindy wyczuła zmianę nastroju, nic nie mówiąc stanęła za mną kiedy łapałam się ramienia ojca.
Poczekałam, aż zbierze mój tren, aby nie musiał ciągać się po podłodze, kiedy będziemy szli do
tego sekretnego miejsca, w którym odbędzie się ceremonia.
To naprawdę już czas &
Tato? powiedziałam cicho kiedy podążaliśmy razem do drzwi Czy wiedz dokąd idziemy? Ten
zamek jest jak labirynt! nie chcę aby ojciec zdradzał mi lokalizację nie teraz gdy tak długo
czekałam po prostu byłam szczerze zmartwiona że się zgubimy.
Och, Lucjusz o tym też pomyślał tato powiedział z błyskiem w oku.
Dopiero po przekroczeniu drzwi zobaczyłam pełen obraz tego, co mi tylko mignęło gdy ojciec
wślizgiwał się do pokoju, być może celowo trzymał mój wzrok z dala od korytarza.
Och, piękne! wydusiłam z siebie.
A może to powiedziała Mindy, a może my obie naraz.
Cały korytarz był wyłożony setkami migoczących, małych świec w szklanych uchwytach. Każda
oddalona od siebie o krok, jedyne światło w ciemnym korytarzu. Ogień znaczył nam drogę. Piękny
gest ze strony Lucjusza &
Jak zawsze, kiedy miałam spotkać się z Lucjuszem, w moim brzuchu zaczęło coś łaskotać, mimo że
wciąż byłam zdenerwowana uroczystością, ścisnęłam ramię taty, dając mu tym znak że pora już iść.
I tak we trójkę, zaczęliśmy wnikać w tą lśniącą ścieżkę, która wiła się w głąb posiadłości.
Wydawało się, że szliśmy przez dość długi czas, wszyscy milczeliśmy, docierając w ciche części
zamku które przysięgam że nie mogłam sobie przypomnieć abym widziała je wcześniej. A może
Lucjusz mi je pokazywał, a ja ich po prostu nie zapamiętałam. W nocy wszystko wydawało się
inne. Magiczne, obce i wyciszone.
Moje serce, które zwolniło kiedy stałam się w pełni wampirem, zaczęło bić coraz mocniej z każdym
krokiem. Ale jednocześnie stawałam się coraz dziwniej spokojna.
Lucjusz był na końcu tej ścieżki &
Chwila na którą czekaliśmy dla której się urodziliśmy miała nastąpić &
Zbliżyliśmy się do zakrętu, który był tak ostry i wąski, że przez chwilę wyglądało jakbyśmy doszli
do ślepej uliczki pustej ściany i kiedy minęliśmy zakręt poczułam ciepły wiatr na twarzy.
Odetchnęłam świeżym powietrzem, pachniało kwiatami. Zobaczyłam że kilka metrów dalej nie ma
już świec, za to jest coś co wygląda jak zakrzywiona, wycięta w ścianie brama.
Spojrzałam ukradkiem na ojca znowu się uśmiechał, tak jakby był pewien że będę zadowolona z
tego co miałam zobaczyć za kilka chwil nie byłam pewna, czy chcę aby moje przewidywania
zostały w końcu rozwiane, czy może nadal chcę trwać w tej niewiedzy, to było takie cudowne
dotarliśmy do końca ścieżki, Mindy opuściła tren mojej suknie, pozwalając by swobodnie rozłożył
się na podłodze.
Kiedy przeszliśmy pod łukiem, przycisnęłam rękę do serca, zapominając że mogę poplamić suknię
krwią, zawołałam cicho : Och, Lucjuszu!
Rozdział 18
Westchnęłam ze zdumienia, miejsce które Lucjusz wybrał na nasz ślub, to nie jakaś wielka sala
balowa, ale mały, zaciszny dziedziniec jak grota otoczony przez kamienne ściany, po których
pięły się dzikie winorośle i poskręcane wąsy księżycowych kwiatów, które wiły się aż do okapu
wysoko nad nami. Ostatnie jasne, białe kwiaty wieńczące koniec lata były otwarte na noc i
wyglądały jak gwiazdy spadające wokół nas.
Jedyne światło pochodziło z pełnego księżyca i jeszcze większej ilości świec świece były
wszędzie na parapetach wysokich, łukowatych okien które pokrywały ściany i skupione tuzinami
na kamiennym stole, gdzie czekały małe srebrne pojemniki, oraz poukrywane wśród kwiatów, które
rosły niesfornie w całym ogrodzie.
Cała ta scena była idealna, jak Lucjusz obiecał. Chociaż byliśmy w środku zamku, który był
utrzymany z dbałością o porządek i precyzję, dziedziniec był chaotycznie piękny, sam w sobie
trochę jak miłość. Przynajmniej taka właśnie była moja miłość do Lucjusza, zdawała się być poza
jakąkolwiek kontrolą. Nieuporządkowane, dzikie miejsce w centrum mego serca, które samo kiedyś
nalegało na racjonalny porządek.
Tak, to ogród spowodował u mnie westchnienie.
Ale to widok Lucjusza, jego samego nie to zdumiewające miejsce które stworzył zmusiło mnie
do wymówienia jego imienia.
Czekał na mnie stojąc na końcu ścieżki , przed kamiennym stołem. Nigdy nie widziałam go
wyglądającego tak poważnie tak wyniośle. Ale to nie ujawniała się jego ciemna strona, która
czasem go przechwytywała. Nie & to tak jakby był tak szczęśliwy, że aż nie mógł się uśmiechnąć.
Rozumiałam to bo sama odczuwałam to samo. To była tak głęboka radość, że mogła być wyrażona
tylko w naszych oczach, zbyt głęboka dla czegoś tak błahego jak uśmiech.
Mimo że wiedziałam że nasi goście czekali, obserwując, ledwo byłam świadoma tego, że siedzą w
dwóch rzędach na drewnianych krzesłach, wzdłuż ścieżki , ale nie poszłam do Lucjusza od razu. Po
prostu staliśmy w milczeniu, całkowicie zagubieni w czasie i przestrzeni i w sobie nawzajem.
Nawet z oddali, w ciemności, mogę powiedzieć, że udało mi się go poruszyć. %7łe nigdy nie zapomni
jak wyglądałam kiedy weszłam do ogrodu jako jego narzeczona, tak jak ja nigdy nie zapomnę
widoku Lucjusza, stojącego z typową dla niego pewnością siebie, z wyprostowanymi ramionami i
rękami splecionymi za plecami w pozycji która była mi tak znajoma.
Ale tej nocy Lucjusz nie pochylał głowy i nie przemierzał pokoju. Stał nieruchomo z
wyprostowanymi plecami, wzrokiem utkwionym we mnie i tak dzieliliśmy to nadzwyczajne,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]