[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tej nocy, kiedy zeszłam do kuchni.
Luca zamknął oczy i wyrzucił z siebie bez wahania:
- Nigdy nie zapomnę. - Potem spojrzał na nią i zapytał: - Jak się z tym czujesz, fi-
zycznie i psychicznie? Byłaś u lekarza?
R
L
T
- Tak. Czasami miewam mdłości, ale ogólnie jestem zdrowa i bardzo szczęśliwa.
Kiedy myślałam, że nigdy po mnie nie przyjedziesz, tylko tą jedna nadzieja trzymała
mnie przy życiu.
Pocałował ją tak czule, że łzy wzruszenia napłynęły jej do oczu.
- Tęskniłem za tobą - wyznał, gładząc ją po gładkim policzku.
- To dlaczego nie przyszedłeś wcześniej?
Luca odwrócił wzrok.
- Uwierzysz mi na słowo, że do poniedziałku nie byłem w stanie wyruszyć w po-
dróż? Planowałem odwiedzić cię dzisiaj wieczorem, ale siostra mnie porwała. Rozbudzi-
ła we mnie poczucie winy, że zapomniałem o urodzinach jedynej siostrzenicy. - Ponie-
waż Poppy nie wyglądała na usatysfakcjonowaną enigmatyczną odpowiedzią, dodał z
pewnym zażenowaniem: - A wcześniej byłem chory.
- Na co?
- Na ospę wietrzną.
Poppy zrobiła wielkie oczy.
- Naprawdę?
- Nie wierzysz? Moja rodzina pękała ze śmiechu. Wszyscy się śmieją, kiedy doro-
sły człowiek zachoruje na dziecięcą chorobę, ale mnie naprawdę nie było wesoło - dodał
z rozgoryczeniem. Uznał dziecinną przypadłość akurat w takim momencie za wyjątkowo
upokarzającą ironię losu. - Ciebie też rozśmieszyłem?
- Nie, wcale. No, może troszeczkę - przyznała, usiłując zachować powagę. - Sam
przyznasz, że to niezbyt... męska choroba, a ty... - urwała, bo Gianluca z gardłowym po-
mrukiem chwycił ją w objęcia.
Natychmiast zmiękła w jego ramionach, gdy tylko poczuła przy sobie twardość sta-
lowych mięśni. Gianluca objął ją jedną ręką za szyję i zajrzał głęboko w oczy. Jego wła-
sne tak lśniły, że przyprawiały ją o zawrót głowy.
- Nie dokończyłaś zdania - przypomniał.
- ...a ty jesteś taki... męski i piękny - wyszeptała, nim ujęła jego twarz w dłonie i
pocałowała go w usta.
R
L
T
Niezdolny dłużej odpierać pokusy, wsunął język pomiędzy rozchylone wargi Po-
ppy. Z rozkoszą spijał słodycz z jej ust. Rozsadzała go radość, gdy pogłębiał pocałunek.
Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, obydwoje ciężko dyszeli. Luca pogładził jej udo
przez jedwab sukienki, wywołując przyjemne wibracje pod skórą.
- Potrzebuję cię na stałe - wyznał. - To, co mi powiedziałaś tamtego dnia, dało mi
wiele do myślenia. - Nagle puścił ją i odszedł na drugi koniec pokoju. - Mam ci bardzo
wiele do powiedzenia, a nie potrafię skupić myśli, kiedy cię dotykam.
Wyjaśnienie uspokoiło ją, ale nie do końca. Uniosła suknię i posłusznie usiadła na
sofie.
- Kiedy wyznałaś mi miłość, wpadłem w popłoch. Nie chciałem nigdy więcej w
życiu usłyszeć tego słowa. Spowodowałem śmierć ostatniej osoby, która mnie pokochała.
Zabiłem ją, zabiłem moją żonę. Nie bezpośrednio, ale zniszczyłem ją, bo jej nie kocha-
łem - dodał na widok przerażonej miny Poppy. - Ożeniłem się z nią bez miłości. Miałem
nadzieję, że z czasem odwzajemnię jej uczucie. Ale nie potrafiłem, bo moje serce należa-
ło do ciebie. Potem straciła dziecko. Nie było mnie przy niej, kiedy mnie potrzebowała.
Nigdy mnie przy niej nie było. Umarła dlatego, że ją zaniedbywałem.
Relacjonował tragiczne wydarzenia tak bezbarwnym głosem, że Poppy miała ocho-
tę podbiec i go przytulić. Serce ją bolało, gdy wyobrażała sobie, przez ile długich lat no-
sił w sobie straszliwe poczucie winy.
- Ty też straciłeś dziecko, Gianluca.
Popatrzył na nią z tak bezgranicznym zdumieniem, jakby nigdy wcześniej nie
przyszła mu do głowy taka myśl. Przelotnie zerknął na jej twarz.
- W każdym razie stało się coś strasznego. Doszedłem do wniosku, że powinnaś
ułożyć sobie życie, ale nie ze mną. Paraliżował mnie strach, że znów kogoś skrzywdzę.
Dlatego otoczyłem się ludzmi równie powierzchownymi i samolubnymi jak ja.
Poppy skoczyła na równe nogi.
- To nieprawda! Wcale taki nie jesteś!
- Nie chciałem już nigdy nikogo pokochać, lecz nagle ponownie ty wkroczyłaś w
moje życie. Myślałem o tobie przez całe lata. Wciąż wracałem myślami do chwili, gdy
stałaś obok mnie i mówiłaś, że kochasz tylko mnie, że tylko mnie będziesz całować i tyl-
R
L
T
ko ze mną się kochać. Wiedziałem, że to prawda. Nie zdołałem odeprzeć pokusy. Jesteś
taka słodka, zabawna i bezpośrednia, że nie potrafiłem utrzymać rąk przy sobie. Wbrew
temu, co sobie wmawiałem, straciłem dla ciebie głowę. Nie chcę cię skrzywdzić, Poppy,
ale choć to egoizm z mojej strony, potrzebuję cię.
Poppy przemknęła przez pokój i padła mu w ramiona.
- Możesz mnie skrzywdzić tylko wtedy, kiedy znowu mnie opuścisz.
- To nigdy nie nastąpi - zapewnił, patrząc w delikatną twarzyczkę, uniesioną ku
niemu. - Brak mi siły woli. Zamierzałem zasugerować, żebyśmy powoli budowali więz.
Chciałem dać ci czas na wypróbowanie mnie, ale dziecko wszystko zmieniło.
Poppy dotknęła palcem jego warg.
- Nie musisz mi niczego udowadniać, Gianluca. Nie pragnę niczego innego, tylko
żebyś nadal mnie kochał.
- Zatem wyjdziesz za mnie?
Poppy uśmiechnęła się, gdy pojęła, że jej najskrytsze marzenia właśnie się spełnia-
ją.
- Tak, w dowolnym miejscu i czasie.
Oczy Gianluki pociemniały.
- Cudownie - wyszeptał. - Chciałbym tylko wiedzieć, jak zdjąć tę przeklętą suknię.
Zaszyto cię w nią czy co?
Poppy roześmiała się z jego niezadowolonej miny.
- Zmieniłam zdanie! - wykrzyknęła nagle.
Gianluca zastygł w bezruchu.
- Nie wezmiemy ślubu w dowolnym miejscu, tylko w zamku. Tam wydarzyły się
najważniejsze rzeczy w moim życiu i tam powinniśmy przysiąc sobie wierność i miłość.
Gianluca potwierdził swoją zgodę uśmiechem.
- Ale pod jednym warunkiem - dodał nieoczekiwanie. - Następne ważne wydarze-
nie w twoim życiu nie będzie miało miejsca w odległym szkockim zamku, tylko na od-
dziale położniczym, wyposażonym we wszelkie osiągnięcia współczesnej medycyny.
R
L
T
- Szkoda. Zawsze popierałam pomysł rodzenia dzieci w domu... ale udane małżeń-
stwo wymaga kompromisów - dodała z figlarnym uśmiechem na widok jego przerażonej
miny.
- Racja - potwierdził, rozsuwając suwak na jej plecach. - Ale to nie wszystko.
- Czego jeszcze ode mnie wymagasz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]