[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zrozumiała znacznie słowa głód". Pragnęła Sama z całej duszy, a jego za-
borczość jeszcze bardziej pogłębiała jej pożądanie. Uniosła dłonie i prze-
czesywała palcami jego ciemne włosy. Przytulili się do siebie mocniej.
Oparł ją o ścianę i wsunął nogę między jej uda. Kołysali się w jednym ryt-
S
R
mie, aż w końcu Molly cichutko jęknęła z rozkoszy. Wtedy Sam spojrzał
jej głęboko w oczy i odsunął się o krok.
- A niech to, Molly. Wybacz mi - wykrztusił. - Nie wiem, co mnie opęta-
ło. Przepraszam.
- Ależ nie przepraszaj. - Położyła mu palec na wargach. - Ja też nie je-
stem bez winy.
- Nie wiem, co mam powiedzieć.
- Wystarczy dobranoc" - zaproponowała. Roześmiał się, znów wziął ją
w ramiona i przytulił delikatnie.
- Masz rację - rzekł po chwili, uwalniając ją z uścisku.
- Dobranoc. Zobaczymy się w poniedziałek.
I wyszedł, zostawiając ją zagubioną i poruszoną do głębi. Roześmiała się,
by nie wybuchnąć płaczem. A ponieważ przypomniała sobie, że nie lubi
rano oglądać bałaganu w kuchni, więc posprzątała po kolacji i dopiero wte-
dy poszła spać.
Czeka mnie kolejna bezsenna noc, pomyślała, ale się pomyliła. Zasnęła,
gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki.
Tym razem nie dręczyły jej koszmary i o dziewiątej obudziła się wypo-
częta.
Cały ranek poświęciła na wielkie porządki. Gdy skończyła, dom lśnił jak
lustro. Dopiero wtedy usiadła z filiżanką herbaty i bułeczką, po którą wy-
biegła do pobliskiej piekarni, i sięgnęła po zdjęcia Jacka. Szła do pracy na
piętnastą, więc miała jeszcze dużo czasu. Zachwycała się malcem, ale to
Sam budził jej największe zainteresowanie. Kiedy podziwiała fotografię, na
S
R
której się uśmiechał, a na jego policzku pojawił się seksowny dołeczek, za-
pragnęła czegoś, czego chyba nie mogła mieć.
Dlaczego tak sądzisz? - pomyślała. Dlaczego nie możesz związać się z
Samem? Mick i Crystal nie żyją. Ona i Sam są wolni i, jak dowiódł wczo-
rajszy wieczór, bardzo sobą zainteresowani. Oddałaby wszystko, by za-
mieszkać z Samem i Jackiem. Libby miałaby kochającego ojca, a Jack
matkę. Crystal go porzuciła, a któż byłby dla niego lepszy niż kobieta, któ-
ra nosiła go pod sercem?
Przestań, skarciła się w duchu. Posuwasz się za daleko, marzysz o
gwiazdce z nieba. Ale teraz możesz po nią sięgnąć, szeptał drugi głos.
Przecież kochałaś Sama nawet wtedy, kiedy miał żonę, i nie mogłaś liczyć
na wspólną przyszłość. A teraz oboje jesteście wolni i twoja miłość jest
jeszcze głębsza.
Popatrzyła na zdjęcie Sama. Czuła, że między nimi coś się rodzi. Czy
mają szansę na wspólne szczęśliwe życie? Może powinni spróbować, jeśli
nie ze względu na siebie, to przynajmniej dla dobra dzieci...
Jeszcze raz zerknęła na fotografię, przyjrzała się uważnie owalowi twa-
rzy, mimicznym zmarszczkom wokół oczu i ust, i przypomniała sobie, ja-
kim wzrokiem Sam wczoraj na nią patrzył.
Tamta chwila dała jej nadzieję. Jeśli tak bardzo jej pragnął, może warto
zaryzykować? Ale odważy się tylko na romans, i na nic więcej. %7ładnych
komplikacji, po prostu same przyjemności. Zaśmiała się cicho. To świetny
pomysł, stwierdziła w duchu. Teraz trzeba tylko przekonać do tego Sama...
S
R
Rozdział piąty
Był zły na siebie przez całą drogę do domu. Dlaczego pocałował Molly?
Przecież ze względu na Jacka muszą pozostać jedynie przyjaciółmi. Nie
wolno mu igrać z uczuciami tej kobiety. Miała dość dramatów, nie wolno
mu przysparzać jej dodatkowych problemów.
Zatrzymał się na podjezdzie i z westchnieniem oparł głowę na zagłówku
fotela. Przypomniał sobie, jak trzymał Molly w ramionach. Ależ to było
cudowne uczucie! Wiedział, że ona też go pragnie, ale to nie ma znaczenia.
Liczy się wyłącznie Jack, i lepiej o tym nie zapominać.
A niech to!
Z całej siły uderzył pięścią w kierownicę i aż jęknął z bólu. Rozcierał
dłoń i próbował sobie przypomnieć, od jak dawna pragnie Molly. Jeśli ma
być uczciwy wobec siebie, to musi przyznać, że pragnie jej od pierwszego
spotkania, chociaż uświadomił to sobie znacznie pózniej. A teraz oboje są
wolni i dlatego przekreślenie marzeń będzie jeszcze trudniejsze.
Jednak musi to zrobić dla Jacka.
Zamknął samochód, wszedł do domu i ruszył prosto do pokoju syna.
Długo patrzył na śpiące dziecko, myśląc, jak wiele Jack dla niego znaczy.
Chłopczyk leżał na plecach, ręce rozrzucił na boki. Jest taki mały i bez-
bronny! Ma tylko trzy lata, a już tyle przeżył! Stracił matkę. Właściwie
obie matki.
S
R
Najpierw został oddzielony od Molly, która wydała go na świat. Czy za
nią tęsknił? Nie sposób na to pytanie odpowiedzieć. Potem Crystal, jego
matka biologiczna, odrzuciła go i uciekła, nie chcąc przyjąć na siebie od-
powiedzialności za los tego dziecka. Sam starał się zminimalizować szko-
dy, jakie jej postawa wyrządziła synowi, lecz gdy zginęła, Jack mimo
wszystko stracił najważniejszą osobę w życiu. Ojcu nie wolno narażać go
na kolejne dramaty, nawet jeśli to oznacza, że musi trzymać się z daleka od
Molly.
Wolałby umrzeć, niż znowu zranić syna.
Pocałował Jacka delikatnie w czoło i otulił szczelniej kołdrą jego szczu-
płe ramionka. A potem położył się do łóżka i spędził bezsenną noc, dręczo-
ny pożądaniem. Od ponad dwóch lat nie miał kobiety. Kiedy po przyjściu
na świat Jacka Crystal odsunęła się do niego, uszanował jej decyzję. A po
jej śmierci ze wszystkich siły starał się zapewnić synowi szczęśliwe dzie-
ciństwo, więc nawet nie miał czasu myśleć, czego mu brakuje. W listopa-
dzie skończy trzydzieści pięć lat. Nic dziwnego, że zapragnął kobiety. Mol-
ly...
Przez okno wpadało blade światło brzasku. Sam zwinął się w kłębek i
naciągnął kołdrę na oczy. Nic nie pomogło. Nadal widział namiętne usta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]