[ Pobierz całość w formacie PDF ]
my odbudować zniszczoną tkankę i zobaczyć, jakie będą tego efekty.
Nie mówili Caseyom prawdy o tym, dlaczego ekshumują zwłoki kapitana. Zorien-
towali się już, co czuje Mary i nie chcieli rozbudzać w niej zbyt wielkich nadziei, które
mogły się okazać fałszywe. Powiedzieli jej więc, że zabiorą go do gwiazd, gdzie zostanie
pochowany zgodnie ze swym życzeniem.
Pozostałe ciała były zbyt poranione i śmierć nastąpiła zbyt dawno, by próbować je
wskrzesić.
Już na statku Calthorp, posługując się delikatnym roboto-chirurgiem, wyciął kost-
ną podstawę rogu z czaszki Stagga, a następnie otworzył samą czaszkę. Rozciął także
pierś kapitana; w mózg i w serce wprowadził elektrody. System krążenia podłączono do
pompy. Następnie maszyna podniosła ciało i złożyła je w zbiorniku Aazarza.
Zbiornik ten wypełniony był biożelem rzadkim płynem odżywczym składającym
się z dwóch rodzajów komórek. Jedne usuwały zniszczone lub rozłożone komórki ofia-
ry, drugie zaś pochodziły od zdrowych komórek pobranych niegdyś z tego ciała, które
właśnie spoczywało w zbiorniku; zastępowały komórki chore i usunięte z organów ma-
135
cierzystych.
Pobudzone elektrowstrząsem serce Stagga zaczęło pracować samodzielnie. Tempera-
tura ciała wzrosła. Szary kolor skóry zmieniał się powoli na zdrowy, różowy.
Biożel pracował pięć godzin. Calthorp nie spuszczał wzroku ze wskazników na tar-
czach robo-chirurga i linii na oscyloskopie.
Nie ma po co trzymać go w tym dłużej zdecydował w końcu.
Przesunął dzwignię. Ciało Stagga wyłoniło się powoli ze zbiornika i z niezwykłą
ostrożnością złożone zostało na stole. Maszyna umyła je, usunęła igły z serca i mó-
zgu, zszyła pierś, nałożyła na rozciętą czaszkę metalową płytkę, naciągnęła na nią skó-
rę z włosami i zszyła ją.
Teraz przyszła kolej na ludzi, którzy zdjęli swego kapitana ze stołu i przenieśli na łóż-
ko. Spał jak nowonarodzone dziecię.
Churchill wyszedł na zewnątrz, do Caseyów, którzy przesądni i przestraszeni
nie chcieli wejść na statek.
Mężczyzni rozmawiali cicho. Mary siedziała opierając się plecami o drzewo, z twarzą
nieruchomą jak grecka maska tragiczna. Słysząc kroki Churchilla podniosła głowę i za-
pytała głosem bez wyrazu:
Czy możemy już odejść? Chcę wrócić do swoich.
Mary odpowiedział Churchill możesz iść dokąd zechcesz. Ale najpierw mu-
szę ci wyjaśnić, dlaczego kazałem wam czekać tyle czasu.
Mary przysłuchiwała się jego opowieści: o planowanym odlocie na Marsa, zdobyciu
paliwa i podróży na Vegę II, na której powstanie nowa kolonia ludzkości. Na początku
ożywiła się trochę, ale pózniej apatia wróciła.
Cieszę się, że macie te swoje marzenia, chociaż brzmi to jakoś bluznierczo. Ale
przecież mnie to nie dotyczy, więc czemu mi o tym opowiadasz?
Mary, kiedy w roku 2050 opuszczaliśmy Ziemię, przywracanie ludziom życia było
zwykłą rzeczą. Nie używaliśmy do tego żadnej czarnej magii jak czarownice, tylko wie-
dzy i...
Dziewczyna zerwała się na równe nogi i złapała go za rękę.
Czy to znaczy, że wskrzesiliście Petera?
Tak. Zpi teraz, ale...
Ale co?
U kogoś, kto nie żył tak długo jak on, mózg jest zawsze zagrożony. Zazwyczaj
można zastąpić zniszczoną tkankę, lecz czasami wskrzeszony człowiek budzi się jako
idiota i...
Uśmiech znikł ze ślicznej buzi.
A więc nie dowiemy się niczego przed wschodem słońca? Dlaczego więc mówisz
mi to teraz, a nie poczekałeś tych paru godzin?
136
Ponieważ wróciłabyś do domu, gdybym ci nie powiedział. Ale to nie wszystko.
Każdy z nas na Tenże wiedział, co się może stać, jeśli zginie i zostanie wskrzeszony.
Wszyscy z wyjątkiem Sarvanta zgodziliśmy się, że jeśli wyjdziemy ze zbiornika Aazarza
jako idioci, mamy być znowu zabici. Nikt nie chce po prostu wegetować.
Zabici? powtórzyła Mary. To byłby straszny grzech. Jak morderstwo.
Nie będę się z tobą spierał. Chcę tylko, żebyś wiedziała, co się może zdarzyć. Mam
nadzieję, że pocieszy cię pewna historia: otóż na jednej z planet Vixy zginął Al-Masyuni.
Zabiła go trująca roślina, wyrzucająca zatrute strzałki za pomocą sprężonego powietrza.
Dwie trafiły i zginął natychmiast. Kiedy już leżał, pień tej rośliny otworzył się wypusz-
czając ogromne, podobne do stonóg robale; każdy z nich miał przeszło pół metra i po-
tężne szczypce. Najwyrazniej zamierzały zaciągnąć ciało do wnętrza rośliny, która tym
sposobem zdobywała sobie pożywienie.
Trzymaliśmy się poza zasięgiem strzałek i pozabijaliśmy robale z karabinów, a ro-
ślinę zniszczyliśmy granatami. Potem zanieśliśmy Al-Masyuniego do statku, wskrze-
siliśmy go i usunęliśmy truciznę z jego organizmu. Ta śmierć nie miała najmniejszego
wpływu na jego ciało lub umysł. Ze Staggiem może być jednak nieco inaczej.
Czy zobaczę go rano?
Oczywiście. Na dobre lub złe.
Noc mijała powoli. Kosmonauci nie mogli zasnąć i Mary też nie spała, choć obozu-
jący w lesie Caseyowie chrapali smacznie. Niektórzy członkowie załogi pytali Churchil-
la, dlaczego czekają bezczynnie na przebudzenie Stagga. Przecież mogliby w tym cza-
sie uśpić gazem wioskę lub dwie, porwać jeszcze trochę kobiet i dzieci, i skierować się
wprost na Marsa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]