[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się do teatru.
- Dobrze. - Eve odetchnęła w duchu z ulgą i wyciągnęła elektroniczny
notes. - Podaj mi jej nazwisko.
- Audrey, Audrey Morrell.
- Numer mieszkania?
- Dwanaście osiemnaście.
- I pani Morrell potwierdzi, że spotkaliście się w południe
i spędziliście ten dzień razem?
56
Blada twarz Summerseta zbielała jeszcze bardziej.
- Nie.
- Nie? - Eve podniosła wzrok, zaskoczona, i nie powiedziała nic,
kiedy Roarke przyniósł Summersetowi szklaneczkę brandy.
- Audrey... pani Morrell nie było w domu, kiedy tam przyszedłem.
Czekałem przez jakiś czas, a potem zrozumiałem, że... coś jej musiało
wypaść.
- Jak długo czekałeś?
- Trzydzieści albo czterdzieści minut. - Na jego policzkach pojawiły
się lekkie rumieńce, jakby czuł się zakłopotany, - Potem wyszedłem.
- Przez hall?
- Oczywiście.
- Na dyskietkach ochrony, nie widać, żebyś wychodził przez hall.
Może skorzystałeś z jakiegoś innego wyjścia.
- Z pewnością nie.
Eve zagryzła wargi. Rzuciła mu linę, ale on nie chciał z niej
skorzystać.
- Dobrze, trzymajmy się tego. Co robiłeś potem?
- Zrezygnowałem z teatru. Poszedłem do parku.
- Do parku. Cudownie.- Oparła się o biurko Roarke'a. - Do
jakiego?
- Do Central Parku. Była tam wystawa sztuki na świeżym powietrzu.
Zostałem na niej przez jakiś czas.
- Padał deszcz.
- Zrobili specjalne zadaszenie.
- Jak dostałeś się do parku po wyjściu z Wież Luksusu? Jakim
środkiem transportu?
71
- Poszedłem na piechotę.
Zaczynała boleć ją głowa.
- W deszczu?
- Tak- odparł sztywno i pociągnął łyk brandy.
- Rozmawiałeś z kimś, spotkałeś kogoś znajomego?
- Nie.
- Cholera. - Westchnęła cicho i potarła palcami skroń. - Gdzie
byłeś o północy poprzedniego wieczoru?
- Eve...
Obrzuciła Roarke'a gniewnym spojrzeniem.
- To moja praca. Nie mam innego wyjścia. Byłeś w pubie Zielony
Szamrok" ostatniej nocy?
- Leżałem w łóżku i czytałem książkę.
- Co łączyło cię z Shawnem Conroyem?
57
Summerset odstawił brandy i spojrzał przez ramię Eve na Roarke'a.
- Pamiętam go z Dublina, jeszcze jako chłopca, wiele lat temu.
Więc on też nie żyje?
- Ktoś, kto podawał się za przedstawiciela Roarke'a, zwabił go
do jednego z pustych apartamentów Roarke'a, przybił do podłogi
i otworzył mu żyły. Pozwolił mu wykrwawić się na śmierć. -
Summerset byl zszokowany. Dobrze, chciała, żeby tak to odebrał. -
A ty musisz podać mi jakieś dobre alibi, coś, co będzie można
potwierdzić, albo będę musiała wezwać cię na oficjalne przesłuchanie.
- Nie mam żadnego alibi.
- To znajdz sobie jakieś- poradziła mu.- Jutro o ósmej rano
spotkamy się w centrali.
Jego spojrzenie było zimne i zgorzkniałe.
- Z radością zamknie mnie pani w więzieniu, prawda, poruczniku?
- O tak, oskarżenie cię o podwójne zabójstwo z premedytacją to
właśnie ta szansa, na którą czekałam od miesięcy. Fakt, że media
będą krzyczały o twoich powiązaniach z Roarkiem, to tylko drobna
niedogodność. -Zdegustowana, ruszyła w stronę drzwi, oddzielających
gabinet Roarke'a od jej pokoju.
- Eve. - Głos Roarke'a był cichy, lecz stanowczy. - Muszę z tobą
porozmawiać.
- Nie teraz - odparła krótko i zaniknęła drzwi za sobą. Roarke
słyszał, jak z wściekłością zatrzaskuje za sobą wszystkie zamki.
72
- Ona już uznała mnie za winnego. - Summerset opróżnił szklaneczkę
jednym haustem.
- Nie. - Roarke wbił spojrzenie w ścianę, oddzielającą go od żony.
%7łal walczył w nim z irytacją. - Uznała, że jedynym wyjściem jest
gromadzenie faktów. - Podniósł wzrok na twarz Summerseta. - Musi
poznać wszystkie.
- To tylko pogorszy sytuację.
- Ma prawo je znać.
Summerset odstawił pustą szklaneczkę i przemówił tonem tak
sztywnym, jak jego kręgosłup.
- Teraz już wiem, po czyjej stoisz stronie, Roarke.
- Czyżby? - mruknął Roarke, kiedy Summerset opuścił jego
gabinet. - Czyżby?
Eve spała tej nocy w swoim pokoju i spała zle. Wiedziała, że
takie celowe unikanie Roarke'a jest dziecinne, ale wcale jej to nie
obchodziło. Potrzebowała samotności. Dobrze przed ósmą była już
w centrali. Uporawszy się z bułką o konsystencji mokrego papieru
i filiżanką kawy, która przypominała raczej świeże pomyje niż
58
orzezwiający napój, wywołała Peabody i kazała jej przygotować pokój
przesłuchań C.
Niezawodna i szybka jak straż pałacowa Peabody była już w wyłożonym
płytkami i lustrami pokoju i sprawdzała aparaturę nagrywającą,
kiedy weszła tam Eve.
- Mamy podejrzanego?- spytała Peabody, podekscytowana.
- Tak, mamy. - Eve napełniła dzbanek wodą mineralną. - Ale
musimy utrzymać to w tajemnicy aż do końca przesłuchania.
- Jasne, ale kto...- Peabody przerwała raptownie, kiedy policjant
doprowadził Summerseta i Roarke'a pod drzwi pokoju do
przesłuchań. Spojrzała na Eve oczami okrągłymi ze zdumienia. -
Och...
- Możesz odejść. - Eve zwolniła policjanta z eskorty, a potem
zwróciła się do Roarke'a. - Ty możesz poczekać na zewnątrz albo
w moim gabinecie.
- Summerset może korzystać z pomocy swojego przedstawiciela.
- Nie jesteś prawnikiem, Roarke.
- Nie muszę nim być.
73
Eve zgrzytnęła cicho zębami.
- Pogarszasz tylko sytuację.
- Być może. - Usiadł i oparł złożone dłonie na podrapanym
stoliku. Jego elegancka postać kontrastowała z nieprzyjaznym wystrojem
pokoju.
Eve zwróciła się do Summerseta.
- Potrzebujesz prawnika- oświadczyła, starannie wymawiając
każde słowo. - Nie przyjaciela.
- Nie lubię prawników. Prawie tak bardzo jak policjantów. - On
także usiadł, zbierając palcami spodnie na kolanach, by zachować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]