[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Od dawna sobie obiecywałem, że kiedyś to zrobię, i teraz przyszedł czas.
- No cóż, to będzie wielka przygoda - powiedział Lando, zwracając się znów do Allany. - Czy
twój tata mówił ci, że Sokół" należał kiedyś do mnie?
- Uhm. Powiedział, że wygrał go od ciebie w karty.
Lando powstrzymał uśmiech.
- Mniej więcej. Grunt, że wiedziałem, jak bardzo twój tata pokochał Sokoła", a ja miałem tyle
innych statków, że pozwoliłem mu go zatrzymać.
Han uniósł brew.
- Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, gdzie byśmy wszyscy teraz byli, gdyby nie twój tata i
Sokół" - ciągnął Lando. - Ale wątpię, żeby bez Sokoła" poślubił księżniczkę i został bohaterem
galaktyki.
Han już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, kiedy na werandę wyszedł srebrny android
protokolarny.
- Wszystko przygotowane, kapitanie Calrissian.
- Kapitanie? - zdziwił się Han.
- Statku Aowca Wiatru".
- Czyżbyś sprzedał Komandora Miłości"?
- To nie jest statek kosmiczny, stary druhu. - Lando wyciągnął z kieszeni spodni czapkę, nałożył
ją na siwiejące włosy i przekrzywił zawadiacko. - Wybieramy się na żagle.
Han i Lando siedzieli obok siebie na mostku katamaranu; Lando trzymał w dłoniach
staroświeckie koło sterowe. %7łagle łopotały na wietrze, a w uchwytach na kubki tkwiły
schłodzone drinki. Statek płynął wartko po przejrzystej wodzie, a złote słońce chyliło się ku
zachodowi. Dokoła sterczały strome wyspy, porośnięte bujną roślinnością i okolone plażami z
białego piasku.
- Zauważyłem, że masz pomocniczy silnik - powiedział Han.
- Słoneczny. Wyobraz sobie mnie unieruchomionego przez
flautę.
- Nie potrafię. - Han ściągnął koszulę i rozkoszował się ciepłem słońca. - Natura nie jest taka zła,
jak się do niej przyzwyczaić. - Popatrzył w niebo. - Pomyśleć, że kiedyś ludzie tak żyli.
- Wielu dalej tak żyje. Ty też byś mógł, gdybyś chciał.
Han zignorował ten pomysł.
- Znasz mnie. Nie potrafię usiedzieć w miejscu.
Lando milczał przez chwilę.
- Radzicie sobie jakoś?
Han zrozumiał.
- Zaczynamy. Staram się o tym nie myśleć. To, że mamy Amelię, dużo zmieniło.
- A co u Jainy?
- W porządku.
- Powróciła do stada?
- Przynajmniej jedną nogą.
Lando nie drążył tematu.
- Z tym badaniem historii Sokoła" to na poważnie?
Han pokiwał głową.
- To był pomysł Amelii, ale ja też się w to wciągnąłem. To coś, co możemy zrobić wszyscy
razem, a poza tym wciąż jeszcze jest szansa na zlokalizowanie niektórych z dawnych właścicieli.
Ten facet, od którego go wygrałeś, na przykład...
- Cix Trouvee - podpowiedział Lando.
- Nigdy nie mogłem zapamiętać tego nazwiska!
Lando parsknął śmiechem.
- Ten to miał dopiero zmienne szczęście. Jednego roku miał forsy jak lodu, a w następnym
oddawał w zastaw swój chronometr, żeby zjeść ciepły posiłek. Gracze w karty mówili na niego
Szklane Oko, bo jak zaczynał przegrywać, można było praktycznie czytać mu w myślach. Nie
muszę ci mówić, że w sabaku to na ogół nie ma znaczenia, zwłaszcza przy generatorze losowych
sygnałów, ale kiedy facet był pod ścianą, od razu wiedziałeś, jakie ma karty. Był zdesperowany,
kiedy użył Sokoła" jako weksla. Nawet było mi głupio, że go wygrałem. Przez jakieś dwie
sekundy. Tak samo jak pewnie tobie, kiedy odebrałeś mi Sokoła".
Han wybuchnął śmiechem.
- Wiem, wiem... ciągle uważasz, że cię przechytrzyłem, ale byłem tak samo zaskoczony, że
blefowałeś, jak wszyscy inni. Po prostu żal ci, że go straciłeś.
Lando zacisnął usta.
- Kiedy w końcu przyznasz, że nie wygrałeś Sokoła", bo ja go wcale nie postawiłem? Nie mam
żalu o to, że ze mną wygrałeś, tylko o to, że twierdzisz, że wygrałeś Sokoła", podczas gdy
weksel był wystawiony po prostu na jeden z moich statków Wiesz, że mógłbym się wycofać z
umowy. Każdy na Nar Shaddaa by mnie zrozumiał.
- Było wielu świadków, którzy słyszeli, jak mówisz dowolny z moich statków".
Lando pokręcił głową z irytacją.
- Moim największym błędem było to, że zostawiłem Sokoła" w domu. bo chciałem zrobić
wrażenie, przylatując na Bespina Królową Imperium".
Wymienili gniewne spojrzenia, które po chwili zastąpił śmiech.
- Nie da się ukryć - powiedział Han, ocierając łzę. - Staliśmy się parą starych dziwaków.
Lando pokiwał głową.
- Lepiej skończmy ten temat, zanim wywrócę nas do góry dnem.
- Dobry pomysł. I tak dobrze, że sięgamy tak daleko pamięcią. - Han zamilkł na chwilę. - Wiesz,
gdzie może być teraz Cix
Trouvee?
- Odzywał się do mnie, kiedy zarządzałem Szybkobiegaczem. Nie mam pojęcia, gdzie przebywa
teraz, ale z pewnością możemy się dowiedzieć.
- Lando! - zawołała Tendra z przestronnego pokładu łodzi. - Chcemy popływać. - Wskazała na
jedną z wysp.
Lando zasalutował i obrócił w rękach wielkie koło, obierając kurs na zaciszną zatoczkę.
Han wziął solidny łyk swojego drinka i rozsiadł się wygodnie na wyściełanym krześle.
- Domyślam się, że interesy idą świetnie.
- Nie tak dobrze, jakby się mogło wydawać. - Lando sączył pomarańczową miksturę, którą
przyrządził jego android protokolarny. - Tendrando zyskało nagle sporą konkurencję.
Verpinowie, Mandalorianie, nawet Baktoid i Colicoid Nest próbują wrócić na rynek droidów.
- Colicoidowie! - Han aż się wzdrygnął. - Myślałem, że rozwiązali tę bandę.
- Rozwiązali, ale Colla-Arphocc Automata przekształciła się i wniosła apelację, powołując się na
jakąś nową umowę w kwestii uczciwej konkurencji. Twierdzą, że mają podpisaną przez
Palpatine'a dokumentację, według której rozbrojenie miało ich obowiązywać tylko przez pewien
okres.
- Sądy są skłonne ich wysłuchać?
- Gdyby to zależało od Daali, to pewnie najchętniej wytępiłaby wszystkie insektoidalne rasy, ale
ma związane ręce.
- Miałeś z nią do czynienia?
- Trochę.
- Ico?
- Wydaje się zdeterminowana, żeby nie powtarzać dawnych błędów. Nie jest dyktatorem i chyba
nie ma takich aspiracji.
Układy gwiezdne odsuwają na bok różnice między sobą w imię zbudowania trwałego pokoju. Ma
to jednak związek nie tyle z Daalą, ile z prostym faktem, że izolacjonizm nie może nikomu
przynieść nic dobrego. Mieliśmy pięćdziesiąt lat wojen i chaosu. Najwyższa pora zrozumieć, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]