[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znajdowało drogę. Ludzie byli zbyt radośni, a Snape był tym zaniepokojony.
Nieważne jak kwaśną miał minę, zawsze życzyli mu Wesołych Zwiąt". Chyba do
końca tracili w takich chwilach rozum. Jedyną dobrą rzeczą było to, że
zdecydowana większość uczniów wyjeżdżała do domów. Nie musiał też widywać
się z innymi swój wolny czas wolał poświęcić na pracę w laboratorium. Posiłki
jadał w swoich własnych kwaterach, a lochy opuszczał tylko wtedy, gdy nastąpił
jakiś wypadek lub by wypić herbatę z Albusem.
Albus Dumbledore był manipulatorem. I to nie była złośliwość. Zazwyczaj pełne
dobroduszności przemowy dyrektora najzwyczajniej w świecie były idiotyczne i
denerwujące. A przynajmniej tak sądził Severus. Dyrektor lubił zasadzać
ziarenko pomysłu w głowach swoich podopiecznych i próbował ich potem
nakierować na właściwą ścieżkę. I właśnie na tym polegał ostatni pomysł
Dumbledore'a postanowił zasadzić ziarenko w głowie Mistrza Eliksirów
dotyczące związku jego i Harry'ego, który wykraczał daleko poza granice
przyjazni. Ha!, pomyślał mężczyzna. Stary kaczor trochę się spóznił. Sam już
nad tym pomyślałem! Chwileczkę& Pomimo wszystko Severus wiedział, że
związek z Harrym opierający się na czymś innym niż przyjazń, nie ma prawa
bytu.
Harry może i był pełnoletni, ale to i tak za mało. Dwadzieścia lat różnicy to sporo,
nawet jak na świat czarodziejski. Severus był także jego nauczycielem. A
spotykanie się z uczniem nawet pełnoletnim nie miało prawa bytu. Oceniał
pracę Harry'ego i na pewno pojawiłby się wtedy jakieś uprzedzenia, prawda?
Oczywiście, że tak. Zastanowił się nad faktem, że nawet pomimo przyjazni z
chłopakiem, nie zaczął inaczej oceniać jego prac. Harry poprawił się trochę
dzięki tym dodatkowym lekcjom, ale to nie miało dla niego znaczenia. I tak ledwo
łapał się na Zadawalający.
Wspomniane zajęcia przebiegały dobrze. Severusowi udawało się trzymać ręce
przy sobie i nie uciekać myślami, kiedy Harry był w tym samym pokoju. Często
łapał się na tym, że gapi się na Gryfona, ale rzadko sam był na tym łapany.
Rzadko. Tak, Severus radził sobie z tą sytuacją całkiem niezle. Jego związek z
chłopakiem pozostanie czysto platoniczny mógł to zrobić i tak właśnie będzie.
Udało im się nawet przeprowadzić kilka przyjacielskich pogawędek. Cieszył się,
że do tego powrócili, ale na pewno nie będzie ryzykował wyniknięcia sytuacji
podobnej do tej ze skrzydłami. Harry chyba nie miał nic przeciwko temu lub po
prostu nie zauważał jego starań.
A teraz przez jakiś czas był wolny od tej pokusy. Może święta nie są takie złe.
Nastąpił na bombkę, leżącą na ziemi.
Przekreślcie tamto.
Zwięta były okropne.
O O O O
Harry miał dla siebie całą Wieżę. W zeszłym roku podczas trwania wojny, w
zamku zostało sporo dzieciaków korzystających z bezpieczeństwa zamku. W
zasadzie to przybyło tutaj kilka całych rodzin. Jednak teraz, gdy ludzie znów
mogli czuć się bezpiecznie spędzali święta we własnych domach lub podróżowali
do swoich krewnych. W Hogwarcie zostało tylko pięcioro uczniów: Harry, dwójka
młodszych Puchonów, Krukonka i Zlizgon z siódmego roku. Ostatnia dwójka
chodziła ze sobą i nauczyciele musieli mocno się nagimnastykować, żeby
nadążyć za miejscami ich schadzek, co znaczyło, że tak naprawdę nikogo nie
obchodziło, co planuje Harry.
Jednak on rzadko kiedy włóczył się po zamku. Ostatnie dni przed Bożym
Narodzeniem spędzał zazwyczaj w bezpiecznych ścianach swojego dormitorium
i już trzy razy udało mu się zasnąć na kanapie w Pokoju Wspólnym. Spacerował
wokół szkoły i bardzo dużo czasu przebywał na drzewach w Zakazanym Lesie.
Jednego tylko dnia wybrał się razem z McGonagall do Hogsmeade, by kupić
kilka ostatnich prezentów.
To były najbardziej relaksujące święta jakie pamiętał. %7ładnego nerwowego
oczekiwania i lęku. %7ładnych grózb, których pełen był poprzedni rok. %7łycie było
piękne. Przepełnione tym rodzajem piękna, który sprawia, że myślimy, iż
możemy wszystko i nic nam się nie stanie.
Jego skrzydła były niemal cały czas na wierzchu. Nikt go nie zaczepiał, ból
pleców zniknął, a on jadł słodkości od śniadania. Mówiąc krótko był zwarty i
gotowy, by zrobić coś głupiego.
Nasz bohater znajduje się teraz na końcu bardzo długiego korytarza. Jego
skrzydła są naprężone i gotowe do lotu. Chciał zrobić to już od jakiegoś czasu, a
w tej chwili w jego organizmie znajdowała się wystarczająca ilość cukru, by mógł
uznać to za dobry pomysł. Pokój %7łyczeń zapewniał dużo miejsca do latania, ale
kiedy ma się skrzydła i mieszka w zamku, w którym jest jakiś milion kilometrów
zakręconych korytarzy& Uwierzcie mi, to bardzo duża pokusa. Harry nie mógł
uwierzyć, że ma zamiar to zrobić. No& Może i mógł. Miał tylko nadzieję, że go
nie złapią.
Zaczął machać skrzydłami najszybciej jak potrafił i wystrzelił niczym pocisk, lecąc
w górę i w dół po szkolnych przejściach. Minął Irytka, który strzelił do niego z
gumy malinowej i spróbował dogonić. Nie udało mu się jednak i Harry ze
śmiechem skręcił w kolejny korytarz. Zwiedził w ten sposób wiele miejsc i pięter
zamku. Udało mu się nawet przefrunąć przez kilka placyków i ogrodów
znajdujących się na zewnątrz. Był w siódmym niebie. Lub wróżkowym niebie&
Ach, nieważne. Latał już ponad godzinę i nie zamierzał się zatrzymywać.
Dreszczyk emocji towarzyszący lataniu był czymś, co szczerze kochał i mógł to
robić cały dzień.
Więc szkoda, że musiało się to skończyć.
Harry po raz trzeci leciał już tym szczególnie długim korytarzem na czwartym
piętrze i skręcał właśnie, kiedy zobaczył& czarne, przenikliwe spojrzenie! Nagłe
pojawienie się przed nim innego człowieka sprawiło, że Gryfon krzyknął i
gwałtownie cofnął, lądując na ziemi. Nie chciał nikogo skrzywdzić, jednak przy tej
prędkości, gdy wylądował, prześlizgnął się po niej, uderzając w nogi osoby i
sprawiając, że również wylądowała na podłodze. Papiery fruwały dookoła, a oni
leżeli przez chwilę bez ruchu, kompletnie zdezorientowani.
Harry wiedział, że ma kłopoty. Jeden rzut oka na kartki, które leżały teraz na jego
twarzy powiedział mu, że wpadł na nauczyciela, a sądząc po ocenach
wypisanych czerwonym atramentem, mogła być to tylko jedna osoba.
- Powód, dla którego leżę na ziemi, musi być naprawdę dobry powiedział
Severus, w dalszym ciągu nie wstając. Nie wyglądało na to, że coś sobie złamał,
ale to był już drugi raz, gdy znajdował się w bardzo niegodnej pozycji, czego
przyczyną był znów pewien zielonooki mężczyzna. Wiedział, że to Harry. Widział
te oczy rozszerzone w szoku na sekundę przed zderzeniem.
- A ja bardzo chciałbym taki powód wymyślić odparł Gryfon, siadając i
odrzucając kartki. Zerknął na Severusa, który wciąż się nie ruszał i był pokryty
stertą ocenionych prac. Zachichotał, widząc tego budzącego grozę mężczyznę,
wyglądającego teraz na całkowicie wytrąconego z równowagi. Zakrył usta dłonią,
by stłumić śmiech, ale niezbyt mu się to udało.
- Zmiejesz się ze mnie? zapytał Mistrz Eliksirów, również się podnosząc.
Spojrzał na Harry'ego i gdyby wzrok mógł zabijać, chłopak padłby martwy na
ziemię.
- Przepraszam. Nie śmieję się z ciebie tylko z tej sytuacji.
- Powinienem odjąć ci punkty.
- Jesteś ranny?
- Czy ty zmieniasz temat?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]