[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tu na pewno ich nie ma, a więc najpewniej położyła pani okulary w przymierzalni.
Wróciła do pierwszego pokoju i obeszła go, sprawdzając każde miejsce. Na koniec przyszło
jej coś do głowy i podniosła lalkę z sofy.
- Mam je - zawołała. - Gdzie były?
- Pod naszą drogocenną lalką. Najwyrazniej upuściła je pani, odkładając lalkę na miejsce.
- Ależ nie. Na pewno tego nie zrobiłam.
- Och - westchnęła Sybil, zirytowana. - W takim razie lalka musiała je zabrać i schować.
- A wiesz - powiedziała Alicja, patrząc z namysłem na lalkę - to by nawet do niej pasowało.
Wygląda na inteligentną, prawda?
- Nie podoba mi się jej buzia - stwierdziła Sybil. - Wygląda, jakby wiedziała coś, czego my
nie wiemy. - Nie sądzisz, że wygląda na trochę smutną i trochę miłą? - zasugerowała Alicja,
wstawiając się bez przekonania za lalką.
- Według mnie nie jest ani trochę miła - powiedziała Sybil.
- Cóż, pewnie masz rację... Och, zabierzmy się wreszcie do pracy. Za dziesięć minut zjawi
się lady Lee. Chcę skończyć i nadać na poczcie te faktury.
- Pani Fox! Pani Fox?
- Tak, Margaret'? - powiedziała Sybil. - O co chodzi?
Sybil, pochylona nad stołem, cięła atłas.
- Och, pani Fox, to znowu ta lalka. Zaniosłam na dół brązową suknię, tak jak pani mówiła. Ta
lalka siedzi znów za biurkiem. Ja tego nie zrobiłam. %7ładna z nas jej nie dotykała. Niech mi
pani wierzy, pani Fox, nie zrobiłybyśmy czegoś takiego.
Nożyczki w ręku Sybil zjechały trochę w bok.
- No i masz - powiedziała ze złością. - Popatrz, co przez ciebie narobiłam. Zresztą, jakoś to
naprawię. Co z tą lalką?
- Znów siedzi za biurkiem.
Sybil zeszła na dół do przymierzalni.
Lalka siedziała za biurkiem, dokładnie tak jak przedtem.
- Jesteś bardzo uparta, co? - zwróciła się Sybil do lalki.
Wzięła ją bezceremonialnie i odłożyła na sofę.
- Tu jest twoje miejsce, moja droga - powiedziała. - Masz tu zostać.
Przeszła do drugiego pokoju.
- Panno Coombe`?
- Tak, Sybil?
- Ktoś urządził sobie zabawę. Ta lalka znów siedziała za biurkiem.
- Kto według ciebie?
- Na pewno któraś z dziewcząt z góry. Pewnie uważa, że jest dowcipna. Oczywiście zaklinają
się, że to nie one.
- Która to? Margaret?
- Nie, nie sądzę. Czuła się nieswojo opowiadając o lalce. Przypuszczam, że to sprawka
rozchichotanej Marlene.
- Tak czy inaczej, żart jest bardzo głupi.
- Oczywiście, jest... idiotyczny. Jednakże - ciągnęła Sybil ze złością - mam zamiar położyć
mu kres.
- Ciekawe, jak.
- Zobaczy pani - powiedziała Sybil.
Tego wieczora przed wyjściem zamknęła przymierzalnię na klucz.
- Zamykam drzwi - oświadczyła - i zabieram klucz ze sobą.
- Rozumiem - powiedziała z lekkim rozbawieniem Alicja Coombe. - Zaczynasz podejrzewać,
że to moja sprawka, prawda? Uważasz, że jestem tak roztargniona, że wchodzę do pokoju,
myślę, że piszę za biurkiem, ale zamiast tego biorę lalkę i sadzam na krześle, żeby pisała za
mnie. Mam rację? A potem zapominam o wszystkim?
- Istnieje taka możliwość - przyznała Sybil. - Chcę się upewnić, że dzisiejszej nocy nie będzie
żadnych głupich dowcipów.
Następnego ranka pierwszą rzeczą, jaką zrobiła Sybil, zaciskając usta, było otworzenie drzwi
przymierzalni. Wmaszerowała do środka. Na podeście czekała pani Groves ze szczotką i
szmatką do kurzu w ręku. Wyglądała na urażoną.
- Teraz zobaczymy! - rzuciła Sybil.
Zaraz jednak cofnęła się, łapiąc gwałtownie powietrze. Lalka siedziała za biurkiem.
- Ooo! - wyrwało się pani Groves. - Niesamowite! Och, pani Fox, strasznie pani blada, jakby
zobaczyła pani ducha. Potrzeba pani kapki czegoś mocniejszego. Może panna Coombe ma
coś na górze'?
- Nic mi nie jest - oświadczyła Sybil.
Podeszła do lalki, podniosła ją ostrożnie i wyniosła z pokoju.
- Znów ktoś wyciął pani sztuczkę - stwierdziła pani Groves.
- Nie wiem, jak się to udało tym razem - powiedziała Sybil powoli. - Wczoraj wieczorem
zamknęłam drzwi na klucz. Sama pani wie, że nikt nie mógł wejść.
- Może ktoś ma zapasowe klucze? - podsunęła pani Groves.
- Nie sądzę. Nigdy wcześniej nie zawracałyśmy sobie głowy zamykaniem tych drzwi. To
stary klucz i mamy tylko ten jeden.
- Może jakiś inny będzie pasował, na przykład ten do drzwi naprzeciw?
Wypróbowały kolejno wszystkie klucze używane w sklepie, ale żaden nie pasował do zamka
w drzwiach przymierzalni.
- To bardzo dziwne, panno Coombe - mówiła Sybil pózniej, kiedy jadły razem lunch.
Alicja Coambe wyglądała na zadowoloną.
- Moja droga, według mnie to wprost nadzwyczajne - stwierdziła. - Myślę, że powinnyśmy
napisać o tym do ludzi zajmujących się badaniami spirytystycznymi. Mogliby kogoś tu
przysłać. Na przykład medium albo kogoś, kto by sprawdził, czy w pokoju nie dzieje się nic
niezwykłego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]