[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaginęła, nie jest martwa.
Jakie to ma dla ciebie znaczenie? Vistaru rzuciła wyzwanie. Jeśli nie
przyłożyłaś ręki do jej zniknięcia, to tylko dlatego, że Trelig albo ktoś inny cię w
tym ubiegł.
Odważne słowa zauważyła Yaxa ozięble, lecz niemal z aprobatą ale
dobiję z tobą targu. Odpowiedz szczerze na moje pytanie, a będziemy jednakowo
mądre i wówczas dopilnuję, abyś miała okazję doświadczyć okresu męskiego.
Vistaru spojrzała twardo na stworzenie, zdumiona, lecz nie mogła domyślić
się, o czym ono mówi. Chociaż biologicznie spokrewnione były bardziej ze sobą
niż z ludzmi, to pod względem umysłowym Lata bliższe były ludziom.
Zobaczymy powiedziała ostrożnie Vistaru. Zadaj swoje pytania.
Czy wiesz, kto zniszczył zagrodę Chang? zapytała Yaxa.
To pytanie było łatwe.
Nie, ale sądzimy, że była to banda nasłana przez Antora Treliga.
Wydawało się, że odpowiedz zadowoliła Yaxę.
Zakładam, że Ambrezjanie wprowadzili w czyn wszystkie plany opracowa-
ne na wypadek ucieczki i wszelkie wyobrażalne procedury, czy tak? zapytała.
Vistaru ponownie przytaknęła.
72
Niemal na pewno nie ma jej w Glathriel i w Ambrezie, i nie wygląda na to,
by przekroczyła granicę Ginzin.
W takim razie odpłynęła na statku, tak jak przypuszczałam powiedziała
Yaxa. Pozostaje kwestia: dobrowolnie, czy nie.
Treligowi na nic by się nie przydał jej męski towarzysz, Joshi zwróciła
uwagę Vistaru. Kto może posłużyć się hipnozą, ten nie potrzebuje żadnych do-
datkowych nacisków w celu uzyskania informacji. Lecz i Joshi zniknął. Zakłada-
my, że udało im się uciec. Lata zamilkła, nagle niepewna, czy nie powiedziała
zbyt wiele.
Nie musisz się obawiać uspokoiła ją Yaxa, jakby czytając w jej my-
ślach. Doszłam do podobnych wniosków. Zakładam, że trafiłaś tutaj, donikąd,
z tego samego powodu co ja, masz nadzieję przechwycić Kupca Toorinu.
Lata nie odpowiedziała, ale wyraz jej twarzy wystarczył za odpowiedz.
Yaxa wciąż była głęboko pogrążona w myślach, jej zamierzenia nadal okry-
wała tajemnica. Następna wypowiedz zdumiała Vistaru.
Lata, mogłabym cię zabić, ale nie zrobię tego. Jeśli cię uwolnię, możliwe,
że albo będziesz próbowała mnie użądlić, albo będziemy kontynuować równole-
gle poszukiwania, polując na Kupca, który teraz nie powinien być daleko. Koniec
końców wejdziemy w konflikt w ten czy w inny sposób. Mogłabym po prostu po-
rzucić cię tutaj ze skrępowanymi skrzydłami i chociaż żywiłabyś się mchem, w
końcu zginęłabyś z głodu. Ta naga skała leży na uboczu szlaków transportowych
i jedynie Kupiec przywiódł nas obie tutaj przez przypadek. A więc proponuję po-
kój honorowy. Obiecaj, że mnie nie użądlisz, a ja nie wyrządzę ci krzywdy i usunę
klipsy. Wspólnie poszukamy Kupca i pozostaniemy razem, dopóki nie określimy
miejsca pobytu Mavry Chang. Przystajesz na to?
Vistaru zastanowiła się nad tym. Nie miała nadziei na własnoręczne usunięcie
klipsów ze skrzydeł, a bez skrzydeł była w potrzasku. Z drugiej strony, czy mogła
ufać Yaxie? Jakimi kierowała się motywami? Dlaczego tutaj była?
A jednak nie miała wyboru.
W porządku, zgadzam się. Pokój. Przynajmniej do chwili, kiedy dowiemy
się, co się tutaj dzieje. Masz moje słowo, nie zrobię ci krzywdy.
Twoje słowo wystarczy. Długi, lepki język wysunął się z wygiętej trąbki
Yaxy i delikatnie zdjął klips z jednej pary skrzydeł, po czym podał go przedniemu
odnóżu, które włożyło go na powrót do niewielkiej torby, przyklejonej na brzuchu
owada. Ta sama procedura powtórzyła się trzykrotnie, uwalniając Vistaru, która z
wdzięcznością rozprostowała skrzydła i rozłożyła je.
Yaxa ani drgnęła, obserwując ją. Czyhała tylko na to, aby Vistaru wzbiła się
w powietrze i spróbowała ją użądlić.
Nie zrobi tego. Dotrzyma słowa przynajmniej do czasu, kiedy dowiedzą się,
gdzie jest Mavra Chang. Poza tym miała przecież jad, który się nie psuje.
Wiesz, gdzie jest statek? zapytała Yaxę.
73
Leć za mną odpowiedziała i odbiła się od klifu; chwytając wiatr, wiel-
kie pomarańczowobrązowe skrzydła rozpostarły się szeroko. Vistaru poszła w jej
ślady, ale musiała ciężko pracować, by nadążyć za wielkim owadem.
Zwolnij trochę! poprosiła i Yaxa wstrzymała nieco lot. Vistaru podlecia-
ła do góry, nieco poniżej i na prawo od czarnej, połyskującej, trupiej główki.
Jak masz na imię? zapytała.
Moje imię brzmi Wooley padła odpowiedz.
Ecundo
Ich podstawowy kłopot polegał na tym, że nie mogli postąpić logicznie i bez-
piecznie, to znaczy trzymać się plaży. Nie ulegało wątpliwości, że ktoś idący ich
tropem koniec końców natknie się na Kupca Toorinu i połączy wszystko w jedną
całość.
Czy nie pozbyliśmy się tych, którzy nas ścigali? skarżył się Joshi, gdy
przedzierali się przez niskie zarośla, które sprawiały im mnóstwo kłopotu, choć
mieli zahartowaną skórę. Dlaczego uciekamy?
Mavra zastanowiła się nad tym pytaniem. Jak mu wyjaśnić, ażeby zdołał to
zrozumieć? %7łe uciekają z niewoli do wolności, do prawa decydowania o swoim
losie? Ta myśl była dla niego zbyt abstrakcyjna. Glathriel był jedynym domem, ja-
ki znał. Pominąwszy sporadyczne wizyty w Ambrezie, które były dla niego przy-
godą, zagroda i wioska to był jego świat.
A jednak, przypomniała sobie, sama niemal uległa uśpieniu i pogodziła się z
losem. Ona, narzeczona gwiazd, wolny duch wielu światów, złapana w pułapkę
znajdowała zadowolenie w zwyczajnej, domowej krzątaninie; prawie zapomniała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]