[ Pobierz całość w formacie PDF ]
roześmiał się.
Coś w tym rodzaju powiedziała, starając się nadać głosowi pogodne
brzmienie. Nagle stanęła jej przed oczami ciemna, przystojna twarz Morgana.
Dodała pośpiesznie: Chciałam zapytać, czy nie potrzebuje pan sekretarki.
Pomyślałam, \e zadzwonię do pana, zanim zacznę szukać pracy przez agencje.
No, więc...
Jeśli nie, to nic nie szkodzi dodała szybko. Nagle po\ałowała, \e w ogóle o
to pytała. Mo\e byłoby miło wrócić do dawnej pracy, do znajomych twarzy, ale
chyba byłby to zbyt du\y krok wstecz. Nie da się zawrócić biegu rzeki.
Myślę, \e coś się dla ciebie znajdzie powiedział z namysłem pan Collins.
Przyjęliśmy dwóch nowych prawników i pracy znacznie przybyło. Mojej
sekretarce przyda się pomoc.
Jeśli jest pan pewien... powiedziała Gracie.
Kiedy chcesz zacząć?
Mo\e dzisiaj? zaproponowała, rzucając okiem na zegarek. Było dopiero
piętnaście po dziewiątej. Dobrze zrobiłoby jej wyjście z domu. Będzie się
przynajmniej miała czym zająć.
Nie jesteś zbyt zmęczona? W głosie pana Collinsa zabrzmiało zdziwienie.
Nie, wcale nie. Jeśli to mo\liwe, wolałabym zacząć jak najszybciej
powiedziała. Nie mam wiele do roboty w mieszkaniu, a wieczorem zdą\ę się
rozpakować i zrobić zakupy dodała po chwili, \eby zatuszować swój pośpiech.
Tak więc rozwiązała przynajmniej jedną sprawę. Ma coś do roboty. Reszty
dokona czas.
W firmie niewiele się zmieniło. Gracie musiała sobie wcią\ na nowo
przypominać, \e nie było jej tu przez kilka miesięcy. Nawet jeśli ten okres
wydawał jej się znacznie dłu\szy. Powrót do znajomego otoczenia oderwał ją
przynajmniej na chwilę od własnych zmartwień.
Koledzy wypytywali ją o Nowy Jork. Gracie odpowiadała na ich pytania,
starannie jednak unikając osobistych szczegółów. Koło południa ich ciekawość się
wyczerpała, a o szóstej wieczorem Gracie czuła się, jakby nigdy stąd nie
wyje\d\ała.
Chocia\ w firmie zatrudniono dodatkowo dwóch prawników, pracy wcią\ było
niewiele i przed wyjściem z biura Gracie powiedziała panu Collinsowi, \e
prawdopodobnie zostanie tu tylko jakiś czas. Pokiwał głową i śmiejąc się spytał,
czy Nowy Jork rozpuścił ją, dając jej pracę na poziomie, z którym oni nie mają
szans konkurować.
Coś w tym rodzaju powiedziała Gracie z uśmiechem. Pomyślała o Morganie,
który przebiegał przez biuro, rzucając pomysły tak szybko, \e ledwie zdą\ała je
spamiętać. Poczuła, \e jej uśmiech słabnie.
To bardzo miło z pana strony, \e mnie pan przyjął, chocia\ nikogo pan nie
potrzebuje powiedziała.
Och, ktoś taki jak ty zawsze się tu przyda odparł pan Collins. Zdjął okulary i
zaczął metodycznie czyścić szkła. Nie wiem, czemu wróciłaś tak szybko, ale z
twojego głosu wyczytałem, \e chcesz natychmiast zacząć pracę z innych przyczyn
ni\ brak pieniędzy. Chętnie cię tu widzę i mo\esz zostać, dopóki nie poczujesz się
na siłach, \eby odejść. Niezale\nie czy potrwa to tydzień, miesiąc czy rok.
Obrzucił ją dobrotliwym spojrzeniem i Gracie poczuła, \e za chwilę się
rozpłacze. Ju\ po raz drugi tego dnia pan Collins ją zaskoczył. Zawsze go lubiła,
ale nigdy nie rozmawiali o sprawach osobistych. Z całą pewnością nie wyobra\ała
sobie, \e mo\e okazać się tak delikatny i wyrozumiały.
Czy zawsze popełniała błąd w ocenie ludzi? Jedyną osobą, której charakter
umiała bezbłędnie ocenić, była ona sama. Od samego początku przyznała, \e kocha
Morgana, ale jedyne, co jej z tego przyszło, to wątpliwa satysfakcja, a potem same
cierpienia.
Nim wyszła z biura, było ju\ ciemno. Z przyzwyczajenia zatrzymała taksówkę i
wygodnie wróciła do domu. Bez hojnego szefa, który płaciłby za takie wydatki,
będzie musiała się tego szybko oduczyć. Ale dziś nie była w nastroju, \eby tłoczyć
się w metrze. Szanse na znalezienie pracy, w której płacono by jej tyle, co w
Nowym Jorku, były jednak prawie \adne. Będzie musiała znów nauczyć się
zaciskać pasa, oszczędzać i unikać zbędnych wydatków.
Nagle wyobraziła sobie wszystkie te samotne wieczory, które na nią czekają i
które będą ciągnąć się w nieskończoność.
Skrzywiła się i zamknęła oczy. Powiedziała sobie, \e w \yciu wszystko ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]