[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jego usta są już na moim nagim ramieniu. Mam kłopoty z oddychaniem. Ale jest tak
przyjemnie. - %7łyje otoczona pięknem i miłością... Ty też możesz, Mary. - Jego usta są na
mojej szyi. Jego oddech, taki ciepły, sprawił, że mięknę. Ale to nie szkodzi, bo silne ramię
Sebastiana obejmuje mnie w pasie i podtrzymuje. Moje ciało wygina się do tyłu, dając mu
dostęp do nagiej szyi.
- Mary - szepcze z ustami przy moim gardle.
A ja czuję taki spokój, taką błogość, jakich nie czułam od lat, od kiedy mama odeszła.
Opuszczam powieki i nagle w kark trafia mnie coś mokrego i zimnego.
- Auć! - Otwieram oczy. Dotykam tego miejsca. Moje palce są śliskie od jakiegoś
przejrzystego płynu.
- Sorry - woła Adam, stojący kilka kroków za mną, z rękami wyciągniętymi przed
siebie. Celuje we mnie ze swojej beretty na wodę. - Nie trafiłem.
Po sekundzie z trudem chwytam powietrze, gdy gęsta chmura cuchnącego dymu
spalenizny uderza mnie w twarz. Kaszlę i odsuwam się od chłopaka, który jeszcze przed
chwilą tak czule mnie obejmował. Teraz kurczowo trzyma się za dymiącą pierś.
- Co... - sapie Sebastian Drake, gasząc dłonią płomienie. - Co to jest?
- Odrobina wody święconej, śmieciu. - Adam ponownie strzela do Drake'a. - Nie
powinna ci zaszkodzić, chyba że jesteś członkiem gangu nieumarłych. A wygląda na to, że
tak, niestety. W następnej sekundzie odzyskuję zmysły i sięgam pod spódnicę po kołek.
- Sebastianie Drake - syczę, kiedy pada przede mną . kolana, wyjąc z bólu. I z
wściekłości. - To za moją matkę.
I wbijam kołek jesionowy, ręcznie strugany głęboko w jego serce. Gdyby je miał.
- Ted - mówi Lila słodkim głosem. Jej chłopak leży na profilowanej plastikowej ławce
z głową na jej kolanach.
- Tak? - pyta Ted, spoglądając na nią z uwielbieniem.
- Już wiem, co sobie wytatuuję, kiedy będę w Kankun - szepcze Lila. - Ted. Tuż nad
pośladkami. %7łeby od tej pory każdy wiedział, że należę do ciebie.
- Och, kotku. - Ted przyciąga jej głowę i głęboko całuje.
- Boże! - Odwracam głowę.
- Wiem. - Adam rzucił fosforyzującą kulą do kręgli i właśnie wrócił do ławki. - Nie
wiem, czy nie lubiłem jej bardziej, kiedy była pod urokiem Drake'a. Ale tak jest chyba lepiej.
Ted będzie cierpiał o wiele mniej niż Sebastian. A tak przy okazji, gdybyś nie zauważyła,
zbiłem wszystkie kręgle. - Siada na ławce obok mnie i spogląda na tabelę wyników w świetle
lampy wiszącej tuż nad moją głową. - I kto by pomyślał? Wygrywam.
- Nie bądz zarozumiały. - Chociaż muszę przyznać, że ma się czym chwalić. I nie
chodzi mi tylko o kręgle. - Powiedz mi tylko - mówię, kiedy Adam wreszcie zdejmuje
muszkę. Nawet w dyskotekowych światłach kręgielni Bowlmor Lanes, gdzie wpadliśmy po
balu, wciąż jest obscenicznie przystojny. - Skąd wziąłeś święconą wodę?
- Dałaś ją Tedowi - odpowiada Adam, spoglądając na mnie z lekkim zaskoczeniem. -
Pamiętasz?
- Ale skąd ten pomysł, żeby załadować ją do pistoletu? - wypytuję dalej wciąż
nakręcona wydarzeniami wieczoru. Kręgle o północy to niezła zabawa. Ale nic nie może się
równać z unicestwieniem dwustuletniego wampira na szkolnym balu. Szkoda, że spalił się na
popiół w ogrodzie. Nikt tego nie widział, prócz mnie i Adama. Na pewno zostalibyśmy
królem i królową balu, a nie Lila i Ted, którzy wciąż mają na głowach korony. Chociaż w tej
chwili mocno przekrzywione od całowania się.
- Nie wiem, Mare. - Adam wpisuje swój wynik. - Po prostu uznałem, że to dobry
pomysł. Mare. Nikt nigdy nie nazywał mnie Mare.
- Ale skąd wiedziałeś? - pytam. - No wiesz, że Drake... Nieważne. Po czym poznałeś,
że nie udaję? %7łeby uśpić Jego czujność?
- Nie licząc tego, że za sekundę wgryzłby ci się w szyję? - Adam unosi brew. - I że nie
robiłaś nic, żeby go powstrzymać? Doskonale wiedziałem, co jest grane.
- Otrząsnęłabym się - zapewniam go. - Kiedy tylko poczułabym jego zęby.
- Nie - mówi Adam. Teraz już szczerzy się do mnie w uśmiechu, z twarzą
podświetloną lampką nad tabelą wyników. Reszta kręgielni tonie w ciemności, z wyjątkiem
kuł i kręgli, które błyszczą niesamowitą fluorescencyjną poświatą. - Nie otrząsnęłabyś się.
Przyznaj, Mary. Potrzebowałaś mnie.
Jest tak blisko mojej twarzy - bliżej niż kiedykolwiek znalazła się twarz Sebastiana
Drake'a. Czuję, że topnieję pod jego spojrzeniem. Serce przestaje mi bić.
- Tak - mówię, nie mogąc się powstrzymać, by nie spojrzeć na jego usta. - Chyba
trochę tak.
- Jesteśmy zgraną ekipą - Adam gapi się, nie mogę tego nie zauważyć, na moje usta. -
Nie sądzisz? Szczególnie w świetle nadciągającej apokalipsy? Kiedy ojciec Drake'a dowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]