[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ru miała rację. To był jego problem. Podzielili się majątkiem
między sobą, bez udziału prawnika, a on nawet płacił Sharon
alimenty do jej kolejnego za mąż pójścia. I nie miał do niej
żadnych pretensji, aż do chwili, gdy się dowiedział, że ma syna, co
Sharon przed nim skrzętnie ukrywała przez te wszystkie lata.
- Rozmawiamy o tobie, a nie o mnie - przypomniał jej.
-No cóż, na szczęście nie mieliśmy dzieci. Może gdyby były,
wszystko ułożyłoby się inaczej. Nie, to nieprawda. Może tylko
by to trochę dłużej trwało.
-Wiem, co masz na myśli - powiedział Travis. Gdyby wiedział
wcześniej o Matthew, sprawy między nim a Sharon ułożyłyby
się inaczej, ale żadne z nich wtedy o tym nie wiedziało. I do tej
pory nie mógł zrozumieć, dlaczego żona to przed nim
ukrywała.
Ru zaczęła coś mówić. Szumiało mu w głowie. Miał wrażenie,
że jego ciało waży tonę.
- Przepraszam, ale czy możemy dokończyć tę rozmowę jutro?
Chyba muszę się położyć - stwierdził, zanosząc się kaszlem.
- Kładz się natychmiast, Travis. I to do łóżka, a nie na żadną
kanapę. Przyniosę ci za chwilę lekarstwa. Jak tylko odnajdę
pudełko, do którego zapakowałam swoją apteczkę.
Gdzieś w środku nocy włączyli prąd. Travis z trudem zwlókł
się z łóżka i poszedł wyłączyć generator. Wyglądał okropnie, ale
zupełnie zignorował propozycję pomocy ze strony Ru. Kiedy
wrócił, nie chciał ani ciepłego mleka, ani tabletek na przezię-
bienie, tylko od razu zniknął w swoim pokoju.
Przez następne dwadzieścia cztery godziny nie był w stanie się
ruszyć, jedynie na chwilę do łazienki. Spał przez cały czas, a kiedy
Ruanna przynosiła mu sok do picia, mamrotał coś o sprawach,
które musi koniecznie załatwić.
Odbierając telefony - w ten sposób Ru starała się przełamać
swój lęk przed tym urządzeniem, a poza tym nie było nikogo
innego, kto mógłby to robić - dowiedziała się częściowo, o co
Travisowi chodziło. Trzeba było dostarczyć posiłki chorym,
którzy mieszkali samotnie. Kiedy wyjaśniła swemu rozmówcy, że
pan Holiday jest chory na grypę i to dość poważnie, natychmiast
padło pytanie, czy nie mogłaby tego zrobić za niego.
- Przykro mi, ale nie mam w tej chwili samochodu, a poza
tym zupełnie się nie orientuję w okolicy. Jestem tu dopiero od
paru dni.
To fakt, że była tu zupełnie obca. Przyjechała z zamiarem
pozostania na stałe, ale najpierw musiała zadecydować, co za-
mierza zrobić ze swoim życiem, i nie była jeszcze gotowa, aby
angażować się w jakieś lokalne akcje.
Dwie następne rozmowy odbyła z panną Cal. Mówiła coś o
wężach nad jej głową.
- Powiedz temu chłopakowi, że jeśli spadną nam na głowę,
Skye oszaleje.
- Dobrze,, proszę pani. Powtórzę mu wszystko słowo w
słowo.
Po chwili zadzwoniła znowu.
- Daj mu whisky z melasą. Tylko nie za dużo, żeby się nie
upił. Taką, żeby pozabijała zarazki.
Ru obiecała, że zastosuje się do jej zaleceń i poda ów napój
Travisowi, jak tylko się obudzi.
-Powiem mu, że pani telefonowała, panno Cal.
-Nie zapomnij o wężach. Niech tu przyjedzie jak najszybciej.
To dobry chłopak. Zamierzasz poślubić go i zaopiekować się
jego synem? Gdybym nie była taka stara, chętnie bym sama za
niego wyszła.
Potrząsając ze zdumienia głową, Ru odłożyła słuchawkę. Ta
staruszka chyba musi być szalona.
Tego ranka Ruanna stwierdziła, że wszystko wraca do normy.
Po reakcji Travisa na lekarstwa uznała, że jest już prawie zdrowy.
A kiedy usłyszała, że bierze prysznic, była tego pewna. Dała mu
czas, by się ogolił, a potem przygotowała jajecznicę na bekonie i
zaparzyła kawę.
Jeśli znała się choć trochę na mężczyznach - fakt, że nie była to
jej najmocniejsza strona - Travis na pewno zacznie natychmiast
rozglądać się za jedzeniem po dwudniowym poście.
Trav wszedł do kuchni i podejrzliwie spojrzał na nakryty stół.
-A to co ma być?
-Pomyślałam, że możesz być głodny.
-Nie sądziłem, że potrafisz gotować.
-Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. Kiedyś w Zwięto
Dziękczynienia ugotowałam obiad na dwadzieścia cztery osoby
- powiedziała Ru. - I wyobraz sobie, że nikt się nie rozchorował.
- Przepraszam, chyba nie jestem zbyt uprzejmy.
- Nic nie szkodzi. Siadaj i jedz, nim jajecznica i tosty ostygną.
Musisz odzyskać siły. Spisałam na kartce, kto dzwonił do ciebie.
Poza tym musisz mi odpowiedzieć na parę pytań. Czy chcesz
najpierw zjeść, czy porozmawiać?
ROZDZIAA CZWARTY
Pytania mogły poczekać. Trav stwierdził, że umiera z głodu.
Dwa dni bez jedzenia zrobiły swoje. Kiedy był przeziębiony, a
zdarzało mu się to bardzo rzadko, po prostu ignorował chorobę i
nie zmieniał swojego trybu życia.
Po odejściu Sharon nauczył się gromadzić puszki z jedzeniem
na wypadek jakichś nagłych sytuacji. Więc miał zawsze pod ręką
pierożki ravioli, fasolkę w sosie i brzoskwinie w syropie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]