[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zatrzymał się przy opuszczonym domu stojącym kilkaset metrów od
tego, co zostało z domu, który wynajmowała Kit.
101
RS
Nie odezwała się ani słowem, słyszał tylko jej urywany oddech.
Trzęsąc się z wściekłości - co mogłoby się zdawać przesadną reakcją,
zważywszy rodzaj przestępstw, z którymi miał do czynienia przez
kilka ostatnich lat - Carson zaklął pod nosem. Tylko tego jej było
trzeba. Straciła wszystko - dom, to, co w nim było, nawet samochód.
Dyskretnie przebiegł oczami po tłumie, potem skupił uwagę na
zgliszczach. Ogień był prawie ugaszony. Nie strawił jedynie komina,
instalacji hydraulicznej i lodówki.
Odwrócił się do Kit, ale żadne słowa pocieszenia nie
przychodziły mu do głowy.
- Byłam umówiona na naprawę skrzyni biegów -powiedziała z
godnością, jakby czując na sobie jego wzrok.
Odpiął pasy bezpieczeństwa, najpierw swój, potem jej. I w
końcu zrobił to, co chciał zrobić przez cały wieczór, choć z zupełnie
innych pobudek - a może nie. Przyciągnął ją i otulił ramionami.
- Ciii... zajmiemy się tym. Milczała, garnąc się tylko do jego
ciepła. Jeśli potrzebowała więcej ciepła...
Nie teraz, cholera jasna!
Obejmując ją, czując dreszcze, które wstrząsały jej ciałem,
Carson wydawał nieartykułowane dzwięki, które miały zastąpić słowa
pocieszenia. Tymczasem jego myśli biegły trzema równoległymi
torami.
To musiało być podpalenie, ale dlaczego? Wyłudzenie
odszkodowania? Z łatwością mógł się dowiedzieć, kto jest
właścicielem domu, ale to byłby dziwnie trafiony moment.
102
RS
Ostrzeżenie?
Albo coś poważniejszego. Chłodna przezorność wzięła w nim
górę nad emocjami. Niech to rozwiążą miejscowi policjanci. On
zamierzał ją stąd zabrać, jak najszybciej.
Z trudem nad sobą panując, gdy kobieta, którą trzymał w
ramionach, wtulała się w niego rozpaczliwie, próbował skupić uwagę
na tym, co się działo na zewnątrz. Kit, jakby to wyczuwając, wzięła
głęboki oddech i odsunęła się. Razem patrzyli, jak kilkunastu
strażaków zalewa wodą pogorzelisko, choć nie zostało w nim nic do
uratowania. Carson wciąż się zastanawiał, czy Kit miała jakieś
przeczucia, gdy kazała mu włożyć czek do lodówki. Dobrze, że jej nie
posłuchał.
- Nie wiedziałam... - odezwała się wreszcie niskim głosem, ale
bardziej opanowanym, niżby się spodziewał. - Do głowy by mi nie
przeszło... Przykro mi z powodu twojego czeku. W takiej
temperaturze nawet w lodówce mogło się wszystko spalić.
- To twój czek, nie mój. I jest w mojej teczce, nie zostawiłem go.
- Mój biedny samochód... - szepnęła.
- Tak mi przykro, skarbie. - Czułe słówko wymknęło mu się
mimowolnie. W jego rodzinie było słowem pocieszenia. Na przykład:
Zjedz jeszcze kawałek kur czaka, skarbie, musisz się wzmocnić".
- Nie stać mnie w tej chwili na nowy samochód, najbliższe
honorarium dostanę dopiero w maju, a i tak nie będą to duże
pieniądze. Niech to diabli!
103
RS
Kiedy załamał jej się głos, jedyne co mógł zrobić, to zdobyć się
na dość silnej woli, żeby nie przygarnąć jej z powrotem i nie obiecać,
że kupi jej samochód. Samochód jej marzeń i wszystko, co tylko
zechce.
- Posłuchaj, muszę porozmawiać ze strażakami, ale...
Ale nie chcę zostawiać cię tu samej, skończył w myślach, gdy
ktoś zapukał w okno. Na widok znajomej twarzy opuścił szybę, ale
nie odezwał się słowem. Wyraz jego twarzy mówił wszystko.
- Człowieku, to jakiś koszmar - powiedział Jeff. -Jak
zobaczyliśmy samochód Kit, pomyśleliśmy, że... - urwał, kompletnie
roztrzęsiony, potem pochylił się, żeby spojrzeć na Kit. - Dzięki Bogu,
że cię nie było. Mam wolny pokój, mogę go sprzątnąć, żebyś miała
gdzie mieszkać. Bambi też - ona tam jest... Mówi, że możesz zostać u
niej, jeśli nie przeszkadza ci spanie na jednym łóżku.
- Dzięki, Jeff, ale...
- Ona to docenia - wyręczył ją Carson - ale jedzie do mnie. Nie
chciała cię zostawiać na lodzie, ale w takiej sytuacji... - Nie musiał nic
dodawać. Facet był bystrzejszy, niż na to wyglądał, i na pewno
głęboko przejęty.
Jeff kiwnął głową i wyprostował się, ale nadal trzymał obie ręce
oparte o drzwi.
- Hej, Kit, nie martw się, jakoś sobie poradzimy. Jak będzie
większy ruch, Bambi ściągnie swoją koleżankę. Jedz spokojnie i rób
swoje. Za dużo tu się ostatnio dzieje, jak byś mnie pytała o zdanie.
104
RS
- No właśnie - mruknął Carson. - Postój tu jeszcze chwilę, co?
Chciałbym pogadać z jakimś strażakiem.
Powiedział Kit, że wróci za trzy minuty. Miał pewne
podejrzenia, a gdyby ci chłopcy je potwierdzili, nie musiałby czekać
na wynik badań laboratoryjnych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]