[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się z powodu swojego triumfu.
- Wiedziałam! Jeden zero dla mnie. odparła. Nie wiem, czy miała
takie przeczucie, czy jak, ale faktycznie zawsze miała rację. Szlag! -
Dobrze, skoro już ustaliliśmy rzeczy oczywiste, możemy jechać.
- A co z Emmettem?
- Pojechał swoim Jeepem. Miał podjechać po Rose i Jaspera. przy
jego imieniu się uśmiechnęła. Ach ci zakochani. Pokręciłem głową.
- W porządku.- odpaliłem silnik mojego cudeńka.
- Tylko pamiętaj, mamy jeszcze podjechać po Bellę. No tak. Isabella.
Od dwunastu lat praktycznie nie było dnia, żebyśmy się nie widzieli.
Szczerze? Dzień bez niej był pusty, smutny... Ale szaaa, nikt o tym nie
wie. Ruszyłem w kierunku mojego przeznaczenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]