[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Uwzględniłaś w swoim planie taki punkt: Wrócić do domu i znalezć nowego
kochanka"?
R
L
T
Tym razem jego słowa bardziej ją zdziwiły, niż rozzłościły. Nie wyobrażała sobie,
by jakikolwiek mężczyzna mógł zastąpić Marca Speranzę. Nie mogła zrozumieć, co go
tak zdenerwowało i dlaczego zależało mu, by ją zranić.
- Może - odparła, podnosząc dumnie głowę.
Marco wolno podarł jej zeszyt, po czym rzucił kawałki papieru za siebie. Sophie
obserwowała go z otwartymi ustami.
- Męczą mnie twoje listy i plany. Przynajmniej raz w życiu zrób coś spontanicznie.
- Ja też mam tego dosyć! - krzyknęła, czerwona ze złości. - Nie pójdzie ci ze mną
tak łatwo. Jestem twarda!
- Twarda?
- Jestem z rodziny Balfourów.
Marco przewrócił oczami i powiedział coś po włosku.
- Ile jeszcze razy usłyszę to nazwisko?
- W naszej rodzinie nikt nie przerywa raz rozpoczętej pracy - powiedziała gniewnie
Sophie, patrząc na niego wyniośle.
- Nie masz pojęcia, jak się zmieniłaś od dnia, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem
cię śpiącą w biurze.
- Byłam zmęczona podróżą.
- Miałaś pogniecioną spódnicę, nieładny sweter, ale już wtedy wiedziałem, że wy-
glądasz najlepiej bez ubrania.
- To ma być komplement? - spytała z oburzeniem. - Wiem, że nie mam figury mo-
delki.
- Całe szczęście. Masz przynajmniej piękne ciało, co widać niezależnie od tego, ja-
kimi łachami je przykrywasz.
Nie przepuści żadnej okazji, by sprawić mi przykrość, pomyślała z goryczą Sophie.
- Wszyscy podziwiają twoją figurę - przyznał, patrząc na nią swymi zielonymi
oczami. - Obiecaj, że decyzję w sprawie wyjazdu podejmiesz dopiero po balu.
Sophie zawahała się.
- Dobrze - powiedziała wreszcie. - Mogę poczekać tydzień.
R
L
T
ROZDZIAA CZTERNASTY
Sophie wyjęła z pudełka dostarczoną przez kuriera suknię. Nie wiedziała, czy po-
winna przeklinać, czy błogosławić swoją siostrę Mię, której zwierzyła się w liście, że
zbliża się bal, a ona nie ma co na siebie włożyć. Brała nawet pod uwagę ukrycie się w
kuchni. Mia wykorzystała swój krawiecki talent i uszyła dla siostry przepiękną wieczo-
rową kreację.
Sophie z wypiekami na twarzy pogładziła czerwony jedwab. Siostra zawsze wie-
działa, co zrobić, by wyglądać atrakcyjnie. Razem z suknią przysłała również wyszczu-
plające body i szczegółowe instrukcje, jak wyglądać atrakcyjnie, które kończyły się sło-
wami: Zobaczysz, szczęka opadnie wszystkim z wrażenia".
Przed włożeniem sukni Sophie zeszła na dół, by po raz ostatni sprawdzić, czy
wszystko jest przygotowane na rozpoczęcie balu. Przechodząc obok sali balowej, usły-
szała, jak orkiestra stroi instrumenty. Zostało niewiele czasu. Z przerażeniem spojrzała
na zegarek. Miała ochotę się rozpłakać, ale nie mogła się nad sobą roztkliwiać. Musiała
jeszcze przypilnować, by zapalono lampiony w ogrodzie i zmieniono żarówki na drze-
wach z czerwonych na białe. Przekonała ekipę odpowiedzialną za oświetlenie, że tak bę-
dzie bardziej elegancko.
- Gdzie jest panna Balfour? - spytał Marco, stając obok ogrodnika, który przycze-
piał kwiatowe łańcuchy do balustrady tarasu. - Niech mi pan tylko nie mówi, że wyje-
chała! - dodał, zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć.
Od jakiegoś czasu miał wrażenie, że Sophie go unika i to wzbudziło jego niepokój.
- Nie wiem, proszę pana - odparł mężczyzna. - Ale chyba właśnie idzie - dodał.
Odwracając się, Marco zauważył, że stojący na rusztowaniu robotnicy patrzą w
jednym kierunku na biegnącą w ich stronę dziewczynę w opiętym podkoszulku i szor-
tach. Idąc jej na spotkanie, Marco stwierdził, że ubranie Sophie jest zdecydowanie zbyt
obcisłe.
- Cześć! - Uśmiechnęła się.
Stanęła i oparła ręce na biodrach.
- Jeszcze się nie przebrałaś? - zauważył z wyrzutem Marco i zmierzył ją wzrokiem.
R
L
T
Na jej bosych stopach widać było pomalowane na różowo paznokcie. Jego wzrok
powędrował ku jej zgrabnym łydkom i smukłym udom. Niezmiennie zadziwiał go alaba-
strowy odcień jej skóry.
- Aadne szorty - powiedział.
Zawsze, gdy mówił jej komplement, oblewała się rumieńcem.
- Masz na sobie jakąś bieliznę? Mnie osobiście to się podoba, ale obawiam się, że
przez ciebie na budowie może dojść do wypadku.
- Przeze mnie?
Marco patrzył na jej szczerze zdziwioną twarz.
- Jesteś wyjątkowa, Sophie.
- Jestem wyjątkowo niezgrabna, mam nadwagę.
- Jesteś wyjątkowa - powtórzył. - Mogłabyś zatrzymać ruch na ulicy.
Sophie znów się zaczerwieniła. Słowa Marca sprawiły jej przyjemność.
- Nie wszyscy tak myślą.
- Uwierz mi, jesteś piękna - powtórzył Marco bez cienia ironii. - Ale nie chcę, że-
byś oskarżyła mnie o seksizm, więc dodam, że cenię cię także za to, co masz w głowie.
Ciało Sophie doprowadzało go do szaleństwa. Nigdy dotąd nie spotkał tak namięt-
nej kobiety. Gdy nie byli razem, tęsknił także za jej entuzjazmem, szczerością, sponta-
nicznym zachowaniem. Miała poczucie humoru, mówiła, co myśli, a do tego umiała po-
rażkę przemienić w sukces. Najbardziej jednak tęsknił za jej aksamitnym głosem.
Gdy tak patrzyła na niego spod długich rzęs, niemal zapomniał, o czym chciał z nią
rozmawiać.
- Podoba mi się, że faceci się za tobą oglądają - przyznał.
Sophie po raz pierwszy w życiu poczuła się jak kobieta i nie wstydziła się swoich
krągłości. Dzięki Markowi zaczęła siebie doceniać, odnalazła w sobie siłę i szczęście. Jej
też zaczęło się podobać, że przyciąga męskie spojrzenia. Najbardziej cieszył ją jednak
uśmiech na twarzy Marca i jego pełne dumy spojrzenie.
- Jeśli nie przestaniesz tak na mnie patrzeć, nie ręczę za siebie - powiedział cicho. -
Może zmienimy temat? - zasugerował. - Co to za nakrycie głowy?
Sophie dotknęła chustki, pod którą ukryte były wielkie wałki.
R
L
T
- Julia obiecała, że zrobi mi fryzurę.
- Julia?
Grał na zwłokę. Był człowiekiem konkretnym, przyzwyczajonym do podejmowa-
nia szybkich decyzji, przygotowanym do odnoszenia sukcesów. Dlatego teraz nie rozu-
miał swojego zachowania. Smacznie spał mimo niepodpisanego kontraktu, a nie mógł
zmrużyć oka z powodu Sophie.
- To wnuczka Natalii.
- Natalii? - powtórzył.
- Natalia to kucharka, która gotuje dla ciebie od kilkudziesięciu lat - odparła i spoj-
rzała na niego podejrzliwie. - %7łartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Czasem nie mogę się powstrzymać - odparł. - Po co Julia ma zmieniać ci fryzurę?
Pięknie wyglądasz z rozpuszczonymi włosami - ciągnął, ale widząc jej zmarszczony nos,
uśmiechnął się i dodał: - Zresztą zrobisz, jak zechcesz.
Sophie była diabelsko uparta. Potrafiła zachować się bezwzględnie w dążeniu do
celu. To dzięki niej prace w pałacu ukończono przed czasem i za niższą kwotę, niż zało-
żono w budżecie. Zwykle zachowywała się przy tym tak miło, że w pierwszej chwili lu-
dzie nie orientowali się, że wykonują jej polecenia. Nawet Marco czasem padał ofiarą jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]