[ Pobierz całość w formacie PDF ]
by sprawy nie wymknęły się spod kontroli.
Nagle Heath ujął ją za rękę i odwrócił do siebie. Kiedy nikt nie
widział, puścił do niej oczko, a ona zdołała nawet słabo się
uśmiechnąć.
W tym samym momencie, nie wiedzieć skąd, pojawiła się w
jego rękach złota obrączka, która po chwili znalazła się na
serdecznym palcu Jodie. Z wrażenia niemal przestała oddychać.
Kiedy Heath zaproponował, że sam zajmie się kupnem obrączek,
zgodziła się, prosząc tylko, by nie sprezentował jej jakiegoś
rodzinnego klejnotu. Spodziewała się prostej złotej obrączki, a nie
klejnotu z białego złota, z delikatnie wygrawerowanymi różami i
australijską akacją.
51
RS
Angielskie róże...
Nagle poczuła w ustach gorycz. Jak ma powiedzieć o ślubie
matce? Patricia wyjechała i nie odpowiadała na telefony córki.
Przysyłała tylko kartki z różnych egzotycznych miejsc, ale zawsze bez
adresu zwrotnego.
Chociaż właściwie, skoro matka tak się zachowuje, może nie
będzie tak zle? Może pomyśli tylko cieszę się, że moja córka jest
szczęśliwa tam, gdzie jest" i na tym się skończy?
Może. Jodie doskonale znała swoją matkę. Wiedziała, jak
histerycznie reaguje na wszystko: śluby, rozwody, pogodę...
W tym momencie usłyszała głos Heatha, który ślubował jej
miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i zupełnie nowe troski
zaprzątnęły jej umysł.
Wzięła do ręki drugą obrączkę, tym razem prostą, i próbowała
wsunąć ją na palec Heatha. Miał jednak tak szeroką kostkę, że nie dała
rady i musiał jej w tym pomóc, ku uciesze wszystkich gości.
- Może pan pocałować pannę młodą - oznajmiła urzędniczka.
Jodie zmartwiała. Pocałunek? Myślała, że takie rzeczy to już
przeżytek. Cóż, jak widać, myliła się. Trudno, nie mogła przecież
protestować w obecności urzędniczki i krewnych Heatha, a on
najwyrazniej nie miał zamiaru rezygnować z tego przywileju.
Wsunął rękę we włosy Jodie i przyciągnął ją do siebie. Tak
blisko siebie nie byli jeszcze nigdy dotąd. Jodie widziała wyraznie
srebrne prążki na jego tęczówkach i maleńką bliznę na jednej z brwi.
- Małe ostrzeżenie. Zaraz cię pocałuję, pani Jameson -szepnął z
ustami tuż przy jej ustach.
52
RS
- A zatem do dzieła, panie Jameson - odpowiedziała.
Spodziewała się zdawkowego pocałunku na użytek publiczności, ale
pomyliła się.
Gdy tylko ich usta się zetknęły, doświadczyła tysiąca
sprzecznych uczuć. Ciepło i drżenie. Miękkość i słodycz. Gorące usta
i gorące dłonie. Drżące palce. Wewnętrzny ogień i tkliwość.
Nie wiedziała, czy to Heath przyciągnął ją bliżej, czy ona sama
wtuliła się w niego, ale nagle znalazła się w jego objęciach i poczuła
się w nich jak w niebie.
Kiedy ją w końcu puścił, oderwała się z westchnieniem.
Rozległy się oklaski gości, a Mandy nawet zagwizdała. Najwyrazniej
pocałunek sprawiał wrażenie prawdziwego.
Jodie podniosła wzrok na Heatha, spodziewając się znalezć w
jego oczach to samo zaskoczenie, które ona czuła, jednak nic
podobnego nie ujrzała. Jego wzrok był pytający, ale nie zdziwiony.
Zupełnie jakby spodziewał się, że ich pocałunek będzie dokładnie
taki. I jakby chciał więcej.
Zanim zdążyła przypomnieć mu, dlaczego tak się nie stanie, szli
już czerwonym chodnikiem w stronę drzwi.
Kiedy wyszli z budynku, posypał się na nich deszcz mydlanych
baniek, które lśniły w słońcu wszystkimi kolorami. Jodie nie zdążyła
nawet uświadomić sobie, czy ją to złości, czy bawi, a już Heath
pchnął ją lekko w stronę zaprzężonego w konie powozu.
- Co to jest? - spytała.
- To, moja pani, jest nasz środek transportu.
53
RS
- Ale ja się na to nie zgadzałam - syknęła. - Ani na to, ani na
garnitur, gości, bańki, ani na... - na pocałunek, pomyślała. - Na nic się
nie zgadzałam - zakończyła zdesperowana.
- Po prostu wsiadaj - ponaglił ją Heath. - Choć przez chwilę
poudawaj, że to prawdziwy ślub, i spróbuj dobrze się bawić.
W jego głosie Jodie usłyszała zniecierpliwienie i wcale jej to nie
zdziwiło. Bez słowa wsiadła do powozu. " Heath usiadł obok niej. I
pomyśleć, że tego ranka nawet gwizdał przy goleniu. Tylko dlatego,
że to dzień jego ślubu.
Teraz, kiedy był już żonaty, nie mógł się otrząsnąć. Zrobił coś,
co nieodwracalnie zmieni jego dotychczasowe życie, szkoda tylko, że
jego nowo poślubiona żona wyglądała tak, jakby miała za chwilę
zemdleć.
A niech to, raz się żyje. Objął Jodie i przyciągnął do siebie.
Lubił ją. Nawet bardzo. Wprawdzie ciągle powtarzała, że ich
małżeństwo ma trwać tylko dwa lata, on jednak ignorował jej słowa.
Jeśli miała rację i rzeczywiście rozstaną się po tym czasie, niech
tak będzie. Przynajmniej będzie mógł powiedzieć, że spróbował. Jeśli
jednak okaże się, że jego uczucia do niej stają się coraz silniejsze i
jeśli ona sama poczuje coś do niego, będzie to dowód, że podjął
słuszną decyzję.
Jeśli Jodie chce coś udawać i przed czymś uciekać, proszę
bardzo. On jednak nie zamierza żyć w ten sposób. Zwłaszcza teraz, w
ten radosny letni dzień, kiedy promienie słońca przedzierają się przez
korony drzew, a piękna kobieta siedzi obok niego. Nie pozwoli, by
coś z tego dnia mu umknęło.
54
RS
- Czyżbyśmy właśnie popełnili wielki błąd? - spytała Jodie,
wylewając na niego kubeł zimnej wody. - Sądzisz, że wpakowaliśmy
się w to z niewłaściwych powodów?
Heath policzył w myślach do dziesięciu.
- Jodie, oboje chcemy tego samego. Chcieliśmy się pobrać i
właśnie przed chwilą oświadczyliśmy to całemu światu, a motywy,
jakimi się kierowaliśmy, są zupełnie nieistotne.
- Nieistotne? Pochodzisz z licznej rodziny, Heath, prędzej czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]