[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płej, kobiecej bliskości ciała Carrie, ale przede wszyst-
kim tego, jak bardzo potrzebowała teraz pocieszenia ze
strony tej właśnie osoby, która doprowadziła ją do sta-
nu, w jakim się teraz znalazła. Przyjacielskiego po-
cieszenia, a nie doznań erotycznych.
Serce mu krwawiło, gdy czuł drżenie jej ramion i
ciepło łez, roszących mu skórę. Przygarnął ją jeszcze
mocniej do siebie, przycisnął wargi do czubka jej gło-
wy, przeczesywał palcami jej jedwabiste włosy i starał
się cichym głosem ją pocieszyć.
Kiedy wreszcie podniosła głowę, oczy miała za-
czerwienione i podpuchnięte.
- Poczekaj chwilkę - powiedział, ostrożnie zdjął ją
92
S
R
z kolan, wstał i wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił, prze-
konał się, że Carrie, zgodnie z jego oczekiwaniem, spo-
żytkowała ten czas, aby się pozbierać.
Podał jej szklankę wody i pudełko kolorowych chu-
steczek higienicznych.
- Przepraszam, że się tak rozkleiłam - powiedziała,
głośno wycierając nos. - Na pewno okropnie wyglądam.
- Dla mnie nigdy nie wyglądasz okropnie, misiacz-
ku - mruknął Ry i znów usadowił ją sobie na kolanach,
a ona przytuliła się do niego jak śpiący, mały kociak,
obejmując go za szyję i kładąc mu głowę pod brodą.
Czuł na piersi jej ciepły oddech i dotyk chłodnych pal-
ców splecionych na swoim ramieniu.
Objął ramionami jej biodra i oparł brodę na czubku
jej głowy.
- Może chcesz mi teraz dać lanie, żebyśmy już to
mieli z głowy?
- Lanie? Za co?
- No, za to, że się zachowałem jak ostatni idiota.
Tak mi przykro, że przeze mnie płaczesz.
- Nie pochlebiaj sobie. To nie ma nic wspólnego z
tobą.
Ry nie był pewien, które uczucie w nim przeważa-
ło. Ulga czy zaskoczenie.
- Czy chcesz mi opowiedzieć, co się właściwie sta-
ło?
- Po to, żebyś mi potem wypominał: a nie mó-
wiłem"?
93
S
R
W jej głosie więcej było rezygnacji niż gniewu. I w
tej chwili Ry domyślił się, o kogo chodzi. Naturalnie, o
Nathana Beldona.
- Co on ci zrobił? - zapytał, zmagając się z furią,
jaka go zaczęła ogarniać. - Jeśli ten drań choćby dotknął
cię palcem wbrew twojej woli, to osobiście dopilnuję,
żeby sympatyczny doktorek w przewidywalnej przy-
szłości nie był w stanie wykonywać najprostszych
czynności - na przykład nie mógł mrugać powiekami,
oddychać, jeść, pić ani chodzić bez pomocy fachowego
rehabilitanta.
Carrie roześmiała się cicho.
- Wyluzuj się, Rambo - powiedziała. - Mnie Bel-
don nic nie zrobił, ale sądząc po wyglądzie jego pie-
lęgniarki, która pokazała się w drzwiach jego sypialni,
powiedziałabym, że jej niezle dogodził.
Ry posłyszał jedno tylko słowo.
- Sypialni? A co ty robiłaś w sypialni Beldona?
- To właśnie usiłuję ci opowiedzieć. Nic. Nic nie
robiłam w jego sypialni. Po twoim wyjściu pojechałam
do jego mieszkania z mocnym postanowieniem, żeby
się z nim przespać... ale nie było tam dla mnie miejsca.
Wygląda na to, że pan doktor miał dziś dość obfity pro-
gram - dodała sucho. - Po południu chciał mnie uwieść,
a wieczorem pofiglować ze swoją pielęgniarką.
Ry otworzył usta, lecz zaraz je zamknął, dusząc w
sobie soczyste przekleństwo, na które Beldon z pewno-
ścią sobie zasłużył, ale które mogło obrazić uszy Carrie.
94
S
R
- Ry, proszę cię, powiedz mi, czego właściwie mi
brakuje? - zapytała Carrie z miną tak żałosną, że serce
omal mu nie pękło. - Dlaczego nie potrafię zaintere-
sować sobą mężczyzny? Dlaczego nikt nie chce mnie
pokochać?
- Zapewniam cię, że się mylisz, to nie twoja wina,
misiaczku.
- Może nie jestem dość ładna?
- Przestań opowiadać głupstwa - przerwał jej Ryan
schrypniętym głosem. Bardzo pragnął odpowiednio się
zachować, powiedzieć jej to, co należy w takiej sytua-
cji, a jednocześnie jego męska natura domagała się, by
ją pocieszył w zupełnie inny sposób. By jej dowiódł nie
tylko słowami, jaka jest śliczna w jego oczach. Chciał ją
przytulić do siebie z całej siły i kochać ją tak, jak na to
zasługiwała. Pragnął, by poczuła, jak wspaniałą jest ko-
bietą, by nabrała większej pewności siebie.
- Carrie, Beldon to kompletne zero i na dodatek
kretyn, czy ty tego nie rozumiesz? Nie pozwól, żeby to,
co zrobił, czy czego nie zrobił, w jakikolwiek sposób
umniejszyło twoje poczucie własnej wartości. Jeśli
mężczyzna kocha kobietę, to jej wygląd nie jest dla nie-
go najważniejszy. Liczy się to, kim ona jest. Jej serce.
Jej umysł. Osobowość. Wartości, jakie wyznaje. To, ja-
kie prowadzi życie.
Carrie usiadła powoli, spojrzała mu niepewnie w
oczy, a potem smutno się do niego uśmiechnęła.
95
S
R
- Rozumiem. To znaczy, że nadaję się tylko na
randkę w ciemno. Wiesz, umówię cię z Carrie. Ma
fantastyczną osobowość. No, może jest trochę za wy-
soka. I trochę za chuda. Jej piersi nie są..."
- Misiaczku, przestań! Co ty wygadujesz! Nie je-
steś ani za wysoka, ani za chuda. Jesteś idealna. A twoje
piersi są wprost nie do opisania - przerwał jej Ryan, nie
zastanawiając się, co mówi. Chociaż bardzo się starał,
nie potrafił oderwać wzroku od jej piersi, przesło-
niętych czerwonym jedwabiem bluzki. - Są wprost nad-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]