[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Informator chyba zle odebrał jego wahanie, bo pośpie
szył z odpowiedzią:
- Nie ma obawy, jajka nie są napromieniowane,
w strefie" nie hoduje się kur, bo pewnie zamieniłyby
się w strusie.
To, że Jeffrey Connery został odnaleziony, było
dla Andrew trudne, wręcz bolesne. Oczywiście cieszył
99
się, całkiem po ludzku, ale nie mógł przecież nie myś
leć także o tym, że gdyby stało się to kilka miesięcy
wcześniej, Elizabeth by nie odeszła. Tak ją wtedy pro
sił, błagał nawet, by tam nie jechała, by zawróciła
z drogi, ale nic do niej nie docierało. W tej jednej spra
wie nie potrafili się porozumieć. Zupełnie jakby Eliza
beth zmieniał się charakter, nawet inaczej wtedy mó
wiła, jej głos zatracał tę charakterystyczną miękkość,
stawała się ślepa i głucha na wszelkie argumenty. And-
rew był gotów bronić jej przed całym światem, ale jak
miał jej bronić przed nią samą? A może właśnie powi
nien, może błędem było to, że omijali w rozmowach
temat zaginięcia jej męża. Wydawało mu się, że jeżeli
o czymś się nie mówi, to tego nie ma. Audził się, miał
nadzieję, że już się pogodziła z tym faktem. Ale gdzieś
w głębi czuł, że tak nie jest. I chyba był zazdrosny. Mi
mo zapewnień Elizabeth, że kocha tylko jego, a uczu
cia, które żywi do męża, są inne, nie bardzo jej wierzył.
Przecież przeżyli ze sobą sporo lat. Pamięta, jak bardzo
bolała ją jego zdrada. I to wcale nie były jedynie urażo
ne ambicje, ale także uczucia. Ona naprawdę z tego
powodu cierpiała. Aączyła ją z Jeffreyem nie tylko
przyjazń, jak usiłowała Andrew wmówić. Jej proble
mem było to, że kochała dwóch mężczyzn, bo w szcze
rość uczuć Elizabeth nie wątpił. Ale tak widocznie nie
można...
Po śniadaniu Informator zajął się byłym więzniem,
ostrzygł go i ogolił. Mykoła dostarczył czyste ubranie.
Amerykanin poddawał się tym wszystkim zabiegom
bez sprzeciwu. Posłusznie zjadł nawet kleik, który
Dmytruk mu ugotował.
100
Andrew w tym nie uczestniczył. Znajdował się
w dziwnym stanie ducha. Nie wiedział, jak ma teraz
myśleć o przeszłości, która nabrała innego znaczenia.
To, co do tej pory wydawało mu się nieuniknione, wca
le takie nie było. Oto zmartwychwstał człowiek, które
go on już dawno pogrzebał.
- Działa jak automat - stwierdził Informator. -
Coś się zablokowało w jego głowie, ale myślę, że już
jutro będziemy mogli wyruszyć.
- Tylko jak on zniesie tę podróż? - wyraził obawę
Andrew. - To może być dla niego szok.
- Szyby w samochodzie są przyciemnione, stępi
mu to ostrość widzenia. Poza tym dam mu środek
nasenny.
- Czy to bezpieczne?
- W małej dawce tak.
Wieczorem znowu pili samogon, ale już nie w ta
kich ilościach.
-Jakie szanse daje pan Juszczence? - spytał
Andrew.
Informator zmarszczył brwi.
- Trochę mi przeszkadza ten jego mistycyzm, mo
że wpłynęła na to choroba, w końcu facet otarł się
o śmierć. W każdym razie wydaje mi się za miękki,
aby poradzić sobie z Putinem, to twardy i przebiegły
gracz.
- Myśli pan, że wiedział o próbie zamachu na
Juszczenkę?
Dmytruk roześmiał się.
- Czy wiedział? Myślę, że osobiście przyrządzał tę
miksturę. W czasie oficjalnej wizyty naszego nowego
prezydenta w Moskwie patrzył na niego tak, jakby
101
chciał mu powiedzieć: panie, pan już jesteś trupem.
Mam jednak nadzieję, że Juszczenko z tego wyjdzie,
że jego żelazny organizm zwycięży chorobę. Inaczej
już by nie żył i ta hołota na to liczyła.
- A pan nie?
- Ja? Ja zawsze byłem wolnym strzelcem, do tej
pory po żadnej stronie.
- Czyżby? - rzekł z ironią Andrew.
- Ubek to zawód jak każdy inny, przydaje się każ
dej władzy. Państwo będzie nas zawsze potrzebować.
A ja? Teraz... teraz może bym chciał coś zrobić dla
Ukrainy... ale poczekam.
-Na co?
- Na rozwój wypadków. Wy w tej ogólnonarodo
wej euforii zapominacie, że Juszczenko zawdzięcza
zwycięstwo kompromisowi przy okrągłym stole, a tam
głównym punktem programu było wprowadzenie
zmian w konstytucji, która znacznie ograniczy upraw
nienia prezydenta. Więc Juszczenko nie odziedziczy
władzy Kuczmy, raczej będzie jak w Polsce, gdzie
prezydent ma niewiele do gadania.
- Jest jeszcze parlament, tam Juszczenko będzie
miał większość - zauważył Andrew.
Informator wzruszył ramionami.
- Jeśli ta prezydencka większość w ogóle powsta
nie, to przetrwa do jego pierwszych niepowodzeń.
Niech pan zapamięta moje słowa.
- Ależ z pana pesymista - westchnął Andrew.
- Realista, panie mecenasie. Dlatego się nie ożeni
łem, żeby nie dać żadnej szans przyprawienia mi ro
gów. A tak naprawdę spotkałem w swoim życiu tylko
jedną godną uwagi kobietę...
102
- Ja też - odrzekł Andrew i wiedział, że myślą o tej
samej osobie.
Rano wyruszyli w drogę powrotną do Lwowa.
Informator wyniósł na rękach owiniętego w koce Con-
nery'ego i ulokował go na tylnym siedzeniu w samo
chodzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]