[ Pobierz całość w formacie PDF ]
104
RS
- Zagrasz ze mną pózniej? - spytał, próbując poprawić jej
nastrój, zmniejszyć napięcie, które wyczuwał w jej ciele. -
Podmuchasz na kości?
Dała mu kuksańca, żeby się zachowywał. Roześmiał się.
- Podoba mi się bycie twoim mężem.
Pocałował ją. Wyczuła smak pasty do zębów, długo się
utrzymujący aromat mięty.
- A mnie bycie twoją żoną.
Lecz u Talii ta sytuacja wywoływała jeszcze więcej obaw.
Gdyby ich małżeństwo się rozpadło, gdyby nie dotrzymali przysiąg,
zostałaby ze słodko-gorzkimi wspomnieniami dni takich jak
dzisiejszy.
Gdy wychodzili z apartamentu, zgarnęła torebkę i przewiesiła ją
sobie przez ramię. Aaron trzymał ją za rękę, pomagając się rozluznić.
Bar kasyna był słabo oświetlony, pełen dzwięków i błysków
maszyn wrzutowych. Zajęli stolik na uboczu. Jako uzupełnienie
szybkiego śniadania zamówili bezalkoholowe drinki i kurze
skrzydełka z karczochowym sosem. Kiedy dostali posiłek, Talia zajęła
się sosem. Podano go z kawałkami pieczywa i surowych warzyw,
dzięki czemu przekąska stała się dość obfita.
- Do bufetu możemy zajrzeć pózniej - stwierdził. Uśmiechnęła
się.
- Ciągle tylko jemy.
- Również zagramy. - Pochylił się ku niej. - Potem pójdziemy do
pokoju i będziemy się kochać. Jeszcze się tobą nie nasyciłem.
- Ja też - odpowiedziała tonem świeżo upieczonej mężatki.
105
RS
Pięć minut pózniej pojawił się Dylan z ponurą miną. Talia
poczuła się winna, że się tak dobrze bawi.
- Przepraszam - odezwał się do niej, siadając. - Nie chciałem
wam tego psuć.
- Nie ma sprawy - odparła, pełna podziwu dla jego
spostrzegawczości. - My też się martwimy o Julię.
Kiedy kelnerka podeszła przyjąć od niego zamówienie,
podziękował jej ruchem ręki. Najwyrazniej nie miał ochoty ani na
drinki, ani na posiłek.
- Wciąż uważasz, że ona jest w Vegas? - spytał Aarona.
- W Nevadzie tak, w Vegas nie. Prawdopodobnie wyjechała po
kłótni z Miriam.
- A teraz Miriam nie żyje. Macie jakieś pomysły, gdzie znalezć
Julię?
- Możesz o tym pogadać z federalnym specjalistą od profili
psychologicznych. - Aaron podniósł szklankę i upił łyk. - Są gotowi
pracować z tobą nad tą sprawą. Wiedzą, że czujesz się za nią
odpowiedzialny.
- Ulżyło mi, że Julia jest bezpieczna - przyznał Dylan. - Ale dla
mnie to nie koniec. Nie, dopóki jej nie znajdę.
Bo pochłonęła go całkowicie, pomyślała Talia. Julia Alcott stała
się jego obsesją, jego całym światem.
A Talia wiedziała, jakie to niebezpieczne. Wracała do domu żyć
z Aaronem.
Kiedy skończył się miesiąc miodowy w Vegas, wrócili do Los
Angeles. Tylko że teraz dom był dla Talii czymś innym. Złożyła
106
RS
trzydziestodniowe wypowiedzenie swojego mieszkania, spakowała
rzeczy, zabrała koty i wprowadziła się do Aarona. Część mebli dała na
przechowanie,a wykorzystując pozostałe, wzięła się za zmianę
wystroju poddasza.
- To będzie pasować? - zapytał, kiedy zrobiła miejsce na swoją
szafę.
Uważnie się przyglądała obszernej sypialni. Bardzo jej się
podobały podłogi w industrialnym stylu i luksusowe okna w dachu.
- Będzie świetnie, kiedy skończymy.
- Sądzę, że wkrótce powinniśmy się skontaktować z
pośrednikiem i zacząć szukać domu.
Podeszła do swojej wiekowej walizeczki z kosmetykami i
poustawiała perfumy, toniki i pastelowe świece.
- Zamierzasz sprzedać to miejsce? Podszedł do niej z tyłu.
- Jeszcze się nie zdecydowałem.
- A co z twoim drugim domem? - Tym na ziemi klanu,
pomyślała. - Dużo czasu tam spędzasz?
- Próbuję. - Przechwycił jej wzrok w lustrze. - Zazwyczaj w
wolne dni i przy specjalnych okazjach. A teraz będę to robić z tobą.
Tak, pomyślała. Ze swoją żoną.
Kusiło ją, żeby mu powiedzieć, że go kocha, ale bała się
wypowiedzieć na głos te słowa. Poddać się, zrezygnować, bo
jednocześnie pragnęła kompromisu i z jego strony.
Aaron odwrócił wzrok.
- Zadzwoniłaś już do swojego ojca? Powiedziałaś mu o nas?
Skinęła głową. Dzwoniła rano.
107
RS
- Sprawiał wrażenie ucieszonego. Zaskoczonego, ale
ucieszonego. Zawsze chciał, żebyśmy byli razem.
I ojciec, i bracia byli mężczyznami z krwi i kości, Aaron był
właśnie taki, jakiego dla niej chcieli. Dlatego też jej odczucia wobec
jego rodziny były tym trudniejsze. Jeśli spróbuje zdobyć ich
akceptację, a oni ją odrzucą, będzie o wiele gorzej.
- Powinniśmy zaprosić twojego ojca - podsunął. - Twoich braci
też.
- To byłoby miłe. Podobałoby im się.
Odstawiła pudło z kosmetykami na jego toaletkę, a szpilki do
szafy. Aaron usiadł na brzegu łóżka i przyglądał jej się.
-Może jutro?
- Co jutro?
- Zaprosimy twojego ojca i braci. W ten weekend Danny jest u
mnie. Przedstawilibyśmy ich sobie.
- Cieszę się na spotkanie z Dannym. - Przerwała na chwilę,
myśląc, jak miły jest synek Aarona. - Będzie jedynym dzieckiem w
mojej rodzinie.
Wszyscy jej bracia byli rozwiedzeni, ale żaden nie miał dzieci.
Aaron odgarnął włosy z twarzy. Miał na sobie znoszone ubranie
i ciężkie buty. Wyglądał tak nieokrzesanie jak jej bracia-robotnicy.
- Będzie więcej - mruknął.
- Więcej czego?
- Dzieci. - Uśmiechnął się do niej łobuzersko. - Kiedy zajdziesz
ze mną w ciążę.
Coś się jej skręciło w środku.
108
RS
- Jest za wcześnie. Nie możemy... nie teraz... nie...
- Co nie? Nie zanim sprawdzimy, czy nam się uda? Już ci
mówiłem, Tai, nie pozwolę ci odejść. Jesteś ze mną na zawsze.
Chciała mieć z nim dzieci, nosić je pod sercem. Ale
potrzebowała więcej czasu.
- Będziesz dobrą mamą - dodał.
- Dziękuję. Ale to nie oznacza, że jestem gotowa. Znów
przechylił głowę.
- Czy twoja mama była dobra? Czuła ucisk w gardle.
- Tak, bardzo.
- Opowiedz mi o niej, Tai. Udała, że jest bardzo zajęta.
- Teraz? Kiedy jestem w samym środku rozpakowywania się?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]