[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozbójników. Mój nauczyciel zaczął z nimi walczyć, a ja uciekłem do lasu.
- Cóż za niefortunne wydarzenie! - zauważył książę. - W ostatnich czasach
nie słyszałem o żadnym rabunku na drodze, choć oczywiście zdarzały się w
przeszłości.
- To było przerażające! - przyznała Iwona - ale przynajmniej żyję.
- I co pan zamierza?
Iwona zawahała się. Potem, czując, że książę mógłby jej pomóc,
powiedziała:
- Jeśli to możliwe, chcę się dostać do Paryża.
Mówiąc to pomyślała, że gdyby mogła tam dotrzeć, spróbowałaby odnalezć
krewnych matki. Była pewna, że zważywszy na okoliczności, nie odmówią jej
pomocy, bez względu na to, jak bardzo potępialiby związek matki z hrabią.
- Do Paryża?! - zdziwił się książę. - Ale jest pan bez pieniędzy!
- Nie mam ani centyma - przyznała. - Stryj tego dopilnował.
- Co za smutna historia!
Chłodny, nieco cyniczny ton głosu księcia świadczył, że nie całkiem wierzy
w to, co mówi Iwona. Jednak ten człowiek był jej jedyną nadzieją, odwróciła
się więc w jego stronę i powiedziała błagalnie:
- Proszę... proszę mi pomóc... i obiecać, że nie powie pan mojemu stryjowi o
naszym spotkaniu.
- Jeżeli mnie pan prosi o dochowanie tajemnicy, może pan na mnie liczyć -
rzekł książę.
Jej oczy zapłonęły w blasku ognia.
- Naprawdę? Jestem bardzo wdzięczny, zresztą mogłem się po panu
spodziewać takiej szlachetności.
Książę uniósł brwi.
- Mówi pan tak, jakby pan o mnie słyszał.
- Słyszałem o pana koniach i o wyścigach, w których zwyciężały, i o
pańskiej posiadłości, która, jak mi mówiono, jest wspaniała.
- Mam nadzieję, że i panu się spodoba, gdy się tam znajdziemy.
- Czy pan chce... - zaczęła Iwona, ale zaraz zawołała: - Co za egoizm z mojej
strony! Nie spytałem jeszcze, jak pan się tu znalazł!
- To bardzo proste - odparł książę - jezdziłem na nartach, przewróciłem się i
skręciłem nogę w kostce.
- Na nartach? Ma pan na myśli ślizganie się po śniegu na dwóch
drewnianych deskach?
- To bardzo trafna definicja nart - roześmiał się książę. - Ale jestem
zaskoczony, że pan słyszał o tym sporcie.
Iwona w ostatniej chwili powstrzymała się od opowiedzenia, jak hrabia de
Garhbois pragnął spróbować jazdy na nartach, od kiedy przeczytał doniesienia
z Norwegii na ten temat. Jednak matka odwodziła go od tego pomysłu,
twierdząc, że jazda na nartach jest niebezpieczna.
- Czy to trudne? - zapytała spontanicznie.
- O tyle trudne - zażartował książę - że drewniane deski", jak je pan nazwał,
niełatwo utrzymać pod stopami, co właśnie stało się powodem mojego
wypadku, choć osobiście sądzę, że spowodował go brak umiejętności.
- Sądzę, że ludzie od niepamiętnych czasów szukają sposobów poruszania
się po śniegu.
Książę uśmiechnął się.
- Widzę, że jest pan oczytany. Niemcy eksperymentowali na tym polu już w
XVT wieku, ale z całą pewnością dla Francuzów narty stanowią nowość.
- Chciałbym zobaczyć, jak pan jezdzi.
- Niestety, w tej chwili to niemożliwe - odparł książę - ponieważ minie
trochę czasu, zanim moja kostka wydobrzeje. Tak, czas to coś, czego nie mamy
w nadmiarze.
Sposób, w jaki mówił, sprawił, że Iwona spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Zamiast jednak zadać nasuwające się pytanie o powód tej dziwnej nuty w jego
głosie, rzekła:
- Jeżeli rzeczywiście ma pan skręconą nogę, powinien . pan zdjąć but, bo
noga w kostce może spuchnąć i trzeba będzie but rozciąć.
- Już to przewidziałem - powiedział książę - ale mam nadzieję, że wkrótce
nadejdzie pomoc.
W tej samej chwili otworzyły się drzwi i wszedł jakiś mężczyzna. Miał na
sobie gruby płaszcz, także z futrzanym kołnierzem. Futrzana czapka nadawała
mu dziwny wygląd, przywodzący na myśl Rosjanina, jakiego kiedyś widziała
na obrazku.
- Dzięki Bogu, że już jesteś z powrotem! - zawołał książę.
- Powóz stoi jakieś sto jardów stąd - rzekł mężczyzna. - Na zewnątrz czeka
dwóch ludzi, którzy cię zaniosą.
Mówiąc to spojrzał ciekawie na Iwonę, a książę wyjaśnił:
- Pozwól, że cię przedstawię mojemu gościowi, który także znalazł tu azyl.
Hrabia de Bethune - wicehrabia de Valmont!
Wicehrabia popatrzył na Iwonę ze zdumieniem, a potem powiedział:
- %7łycie jest w rzeczy samej pełne niespodzianek. A przy okazji odnalazłem
naszego przyjaciela. Potwierdza wszystko, co mówił przedtem, uważa, że
mamy coraz mniej czasu!
Mówił tonem, z którego Iwona wywnioskowała, że te tajemnicze dla niej
słowa mają wielką wagę dla księcia. Ten kiwnął głową, a potem odparł:
- To właśnie przewidywałem. Oczywiście, wynagrodziłeś mu jego trud?
- Okazałem hojność, ściśle według twoich instrukcji - odpowiedział
wicehrabia. - Chyba był usatysfakcjonowany.
- To dobrze!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]