[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To był jego pierwszy dzień w pracy. On jest błyskotliwym,
sensownym młodym człowiekiem, ale obawiam się, że nie ma zdolności
kelnerskich.
- Mówisz, że został lekarzem? Przerażająca perspektywa.
- Mówię, że jest o wiele lepszym lekarzem, niż był kelnerem.
- Miejmy nadzieję. A z kim go chcesz tak szybko wyswatać, skoro
przyjeżdża tylko na weekend?
Marjorie pochyliła się i zniżyła głos.
- Z Lindsey.
Dan o mało nie upuścił filiżanki z kawą. Postawił ją ostrożnie na
stoliku.
- Z Lindsey Gray?
80
RS
- Oczywiście - potwierdziła Marjorie z zadowoloną miną.
- Czy jest jakiś szczególny powód, by wyswatać Lindsey ze studentem
medycyny z Baltimore?
- No cóż, ona chce zmian w swoim życiu - odparła Marjorie. -
Wystawiła dom na sprzedaż, spotyka się z ludzmi. Scott jest miłym, młodym
człowiekiem z przyszłością. Jeśli sprawa dojdzie do skutku, to Lindsey na
pewno znajdzie pracę w jakiejś gazecie w Baltimore. Pomyśl, jakie tam
będzie miała możliwości.
- Wydałaś ją już za mąż za człowieka, którego nawet jeszcze nie
widziała? - Dan próbował mówić oschle, ale pomyślał z obawą, że
zabrzmiało to kąśliwie.
- Przecież oni nie są sobie zupełnie obcy. Znają się z liceum, mimo że
on był o jedną czy dwie klasy wyżej - zaoponowała Marjorie.
Dan pokręcił głową. Zdawał sobie sprawę, że jego dezaprobata musi
być wypisana na twarzy.
- Wątpię, żeby Lindsey była zadowolona z takiego sposobu poznania
kandydata na męża.
- Och, nie zamierzam jej niemile zaskakiwać. Powiedziałam jej tylko,
że Scott tu będzie. Nawet dodałam, że ona może przyjść z chłopakiem, jeśli
zechce. Ma kilku młodych przyjaciół.
Dan wyobraził sobie Lindsey przytuloną do Bo.
- Czyli ona przyprowadza swojego, powiedzmy, chłopaka na imprezę,
podczas której ma być swatana z innym? Nie wydaje ci się to co najmniej
niestosowne?
Roześmiała się ponownie, chociaż Dan nie widział w tym nic
zabawnego.
81
RS
- Tak, to byłoby kłopotliwe. Rzecz w tym, że ona nie planuje nikogo
przyprowadzać, więc nie ma problemu.
Danowi w dalszym ciągu nie podobał się cały ten pomysł. Było w tym
coś żałosnego.
Pokazywanie Lindsey, jakby była do kupienia, żeby obiecujący
doktorek mógł ją sobie obejrzeć ze wszystkich stron... Zasługiwała na coś
lepszego.
- Och, nie patrz wilkiem, Dan. Ja nie wystawiam jej na aukcję. To
tylko przyjęcie, w którym obydwoje wezmą udział. Jeśli nie przypadną sobie
do gustu, to nic się nie stanie. Pomyślałam, że będzie miło im się spotkać,
korzystając z obecności Scotta w mieście.
No, jeżeli miałoby to rzeczywiście tak wyglądać... Mimo wszystko
Danowi i tak się nie podobało.
- Nie zajmuję się swataniem od czasu, gdy obie moje córki związały
się na poważnie.
W głosie Marjorie wyczuwało się żal, że nie może się już zajmować
swoim ulubionym hobby.
- Kilka razy próbowałam nakłonić Rileya, ale bardzo wyraznie dał do
zrozumienia, że w tej chwili nie jest zainteresowany wiązaniem się z
kimkolwiek. Jest za bardzo samolubny i egoistyczny.
- No tak, cały Riley. -A ty?
Dan skrzywił się i odsunął pustą filiżankę.
- Nie, dziękuję.
- Tak, wiem. - Marjorie machnęła lekceważąco ręką. - Postanowiłeś
zostać starym kawalerem. Wiesz co, ja nawet swego czasu chciałam cię
wyswatać z Lindsey, ale szybko doszłam do wniosku, że nie jesteś
zainteresowany.
82
RS
Dan musiał odchrząknąć, zanim zdołał odpowiedzieć.
- Ja mam poważne wątpliwości, czy ona jest zainteresowana.
Marjorie pogłaskała jego zaciśniętą pięść, jakby był obrażonym
chłopczykiem.
- Może już nie jest.
Zawołano ją z przeciwległego końca sali.
- Wybacz, Dan, muszę wracać do pracy. Nie zapomnij o przyjęciu w
sobotę wieczorem, dobrze? Bądz o siódmej.
- Nie zapomnę - odparł Dan, chociaż nie obiecywał, że przyjdzie.
Ciągle przeżuwał w myśli sugestię Marjorie, że Lindsey była kiedyś w nim
zadurzona, ale pózniej jej przeszło.
Rzeczywiście. Wiedział, że się w nim kiedyś durzyła. Zakładał jednak,
że od kiedy zaczęła chodzić do liceum
I umawiać się z chłopakami, przestała zwracać na niego uwagę. Z
pewnością nie robiła żadnych aluzji, że uważa go za kogoś innego niż tylko
serdecznego przyjaciela starszego brata, sprawującego w jego imieniu
opiekę nad nią.
Czy na pewno?
Przypomniał sobie kilka urywków z ich ostatnich rozmów.
Moim problemem jest to, że jestem już dorosła, Danie Meadows.
Wygląda na to, że wszyscy mężczyzni w tym mieście to zauważyli - oprócz
ciebie".
Kiedy zapytał ją, dlaczego prosiła go o naprawienie kranu,
odpowiedziała, że doskonale by sobie sama z tym poradziła, po czym
dodała: Gdybyś nie był taki uparty, tobyś zrozumiał!".
Czy nawet teraz opacznie rozumiał słowa Lindsey? Czy też dał wiarę
rojeniom Marjorie i zle interpretował nic nieznaczące uwagi?
83
RS
Najlepiej zrobię, wracając do swoich zajęć, uznał. Wstał od stolika tak
gwałtownie, że o mało nie wywrócił krzesła. Wolał tajniki śledztwa, niż
sobie wyobrażać, co też może myśleć Lindsey, czy też rozważać, co do niej
czuje.
Lindsey obudziła się gwałtownie. Z trudem łapała powietrze. Serce jej
waliło, miała wypieki na twarzy, a pomięta bielizna nocna świadczyła o tym,
że spała bardzo niespokojnie. Cyferki na budziku złośliwie czerwieniły się
w ciemności, pokazując - 3: 24. Zrodek nocy. - Cholera jasna.
Z detalami zapamiętała sen. To był, o zgrozo, sen erotyczny, a jego
bohaterem był nie kto inny, lecz właśnie Dan Meadows. Dlaczego nie
przyśnił się jej Bo? Albo Matt Damon, Ricky Martin czy Clay Walker?
Nic się nie zmieni, jeśli stąd nie wyjadę, uznała. Wyjazd nie może
okazać się gorszym rozwiązaniem niż pozostanie w Edstown.
84
RS
Rozdział 7
W czwartek Dan jak zwykle od rana był już w komisariacie. W
pewnym momencie wstał od biurka i otworzył drzwi swojego gabinetu. Na
progu stała Lindsey z uniesioną ręką, jakby zamierzała zapukać.
- O przepraszam, Hazel gdzieś się zapodziała... Niespodziewana
wizyta wprawiła Dana w zakłopotanie, które pokrył szorstkością.
- Ma wizytę u dentysty, a ja właśnie wychodzę.
- Spotkasz się z Opal Stamps?
Lewa brew podskoczyła Danowi do góry.
- Skąd wiesz?
- Dzwoniła do mnie. Chce, żebym przyszła z tobą.
Dan westchnął.
- Rozumiem, że jako dziennikarka.
- Oczywiście - przytaknęła Lindsey z obojętnym wyrazem twarzy.
Miała na sobie jasnoniebieski sweter, czarne spodnie i kozaczki. Dan
domyślił się, że to nowe nabytki.
- Co ci powiedziała pani Stamps? - zapytał, kiedy szli razem
korytarzem.
- Jej syn Eddie nie wrócił ze szkoły w poniedziałek po południu.
Sądziła, że poszedł do domu swojego ojca, bo kłóciła się z synem przez cały
weekend. Zadzwoniła tam dzisiaj, bo pomyślała, że miał dosyć czasu, żeby
się uspokoić. Okazało się jednak, że nie było go u ojca przez cały tydzień.
- Mnie przez telefon powiedziała to samo. Była bliska histerii.
Chciałem wysłać policjanta, żeby sporządził raport, ale nalegała, abym to ja
przyszedł.
85
RS
- Musiała dzwonić do mnie bezpośrednio po rozmowie z tobą. Była
wręcz spanikowana. Poskarżyła się, że nie potraktowałeś jej poważnie. Ona
mnie zna, bo Eddie wykonywał czasem dla nas różne prace po lekcjach i ja
go nawet lubiłam. Chciała, bym przyszła z tobą, ponieważ zależy jej na tym,
żeby informacja o zaginięciu ukazała się w gazecie. Uważa, że to pomo-
głoby znalezć chłopca na wypadek, gdyby policja zlekceważyła sprawę.
- Jak już tłumaczyłem pani Stamps, Eddie jest pełnoletni. Jeżeli
zdecydował się rzucić szkołę i usamodzielnić, to nam nic do tego.
- A jeżeli rzeczywiście coś mu się stało?
- Wątpię.
Wchodząc na parking, Dan zauważył samochód Lindsey. Skierował
się w stronę swojego pikapa.
- Proponuję, żebyśmy pojechali moim samochodem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]