[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A więc - powiedział Westchester - panna Hawthorne powiedziała, że chcecie
mieszkać w jednym domku, gdyż zapewne będziecie pracowali do pózna. Umieści-
łem was zatem w Terra del Mar. Będziecie mieli wspólną łazienkę, ale miejsce jest
naprawdę ładne. Mam nadzieję, że wam to odpowiada?
Będzie ciężko - pomyślała Kate. - Jak długo będę w stanie mu się opierać,
dzieląc z nim łazienkę?
- Zwietnie - powiedział Zack, gładząc ją po plecach, po czym dodał głębszym
S
R
tonem: - myślę, że czeka nas wiele wspólnych wieczorów.
Jeśli nawet Westchester zrozumiał aluzję, nie dał tego po sobie poznać.
- A więc załatwione - powiedział. - Może porozmawiamy u mnie przy drinku,
podczas gdy służba zaniesie wasze bagaże?
- Kate jest zmęczona podróżą - wymówił się. - Drinki muszą poczekać.
- Oczywiście - odrzekł Westchester spokojnie.
- Nie wygłupiajmy się - wtrąciła się Kate, kładąc dłoń na ramieniu Westche-
stera. - Z miłą chęcią wypiję kilka drinków. Czuję się świetnie.
Nie miała zamiaru zostać z Zackiem sam na sam. Potrzebowała czasu, by wy-
pracować sobie strategię obrony.
- Miło mi to słyszeć, panienko - Westchester wziął ją pod ramię. - Robię
świetne martini, o ile wypada mi to samemu oceniać.
Kiedy jednak odwrócił się, by zamienić słowo z recepcjonistą, Zack posłał jej
bezgłośnie słowo cykor". Kate zamrugała. Kto, ja?" - odparła mu w ten sam spo-
sób. Uśmiechnął się do niej prowokacyjnie i uniósł brwi.
- Mam nadzieję, że lubisz martini - zagaił Westchester, prowadząc Kate kory-
tarzem do swojego apartamentu.
- Uwielbiam - odparła.
Nigdy jeszcze go nie piła.
Pomimo jej wysiłków, by przeciągnąć spotkanie, w niecałą godzinę pózniej
Kate była sam na sam z Zackiem w Terra del Mar. Tak jak się spodziewała, miejsce
przypominało romantyczny sen. Zack nie wybrałby lepszego gniazdka miłości, na-
wet gdyby chciał to zrobić z rozmysłem.
Kiedy on zajął się napiwkami dla boyów, Kate zlustrowała piękny bungalow z
dwiema sypialniami. Westchester nazwał go domkiem; określenie to wydało się
Kate dość oryginalne. Duży salon otwierał się na taras na zboczu góry. Zaglądając
do większej sypialni, Kate ujrzała łoże z baldachimem, jakiego nie powstydziłaby
się Zpiąca Królewna. Kiedy wyobraziła sobie na nim siebie i Zacka, zatrzasnęła
S
R
drzwi.
- Chcesz podwójne czy pojedyncze?
Kate odwróciła się szybko na dzwięk głosu Zacka. Wydawał się zrelaksowa-
ny i rozbawiony, gdy tak stał oparty o plecy fotela. Zdjął kurtkę i rzucił ją na krze-
sło; przyglądał się Kate z uwagą, która kazała się jej zastanowić, czy przypadkiem
nie czytał jej w myślach.
- Wezmę... - odchrząknęła. - Wezmę pojedyncze, dzięki.
- Na pewno? - zapytał, krzyżując ramiona. - Może powinniśmy oszczędzać
energię i spać razem w podwójnym?
- W ten sposób będziemy raczej wydatkować, niż oszczędzać energię.
Zack roześmiał się.
- Chyba masz rację - zgodził się.
Kate oderwała od niego oczy, wyminęła go i wyszła na taras.
- Ten widok jest niesamowity - powiedziała może trochę zbyt głośno.
Panorama rzeczywiście była porażająca. W dole kotłował się sięgający po ho-
ryzont ocean, fale załamywały się, wpływając na samotną plażę, do której można
było się dostać kamiennymi schodami.
Zack położył dłonie na jej brzuchu i przycisnął jej plecy do klatki piersiowej.
Poczuła jego oddech.
- Nie możesz wiecznie uciekać, prawda? - wyszeptał.
Zadrżała, kiedy przesunął palcami po biodrach. Jej oddech przyspieszył. Wal-
czyła z podnieceniem. Odwróciła się w jego ramionach. Kiedy popatrzyła na niego
z tak bliska, zrozumiała, że miał rację. Nie chciała się jednak przyznać. Miała wiele
do nadrobienia po porażce w samolocie.
- Nie uciekam. Utrzymuję swoje pozycje - powiedziała oschle. - Tak się skła-
da, że nie lubię być popychadłem. A pan bardzo się upiera przy swoim, Boudreaux.
Przycisnął ją do siebie.
- I tu się właśnie mylisz - powiedział ochryple. - Nie upieram się. Jestem po
S
R
prostu szczery.
Zatopił palce w jej włosach i odgarnął je z twarzy.
- W przeciwieństwie do ciebie - dodał.
Zacisnął dłonie w jej włosach i przywarł wargami do ust. Każdy nerw w jej
ciele stanął na baczność, jej oddech stał się urywany. Ogień, który w niej płonął,
rozprzestrzenił się w pożar. Wiedziała, że za chwilę ulegnie. Chwyciła go za ramio-
na i poczuła napięte mięśnie, drzemiącą w nich siłę. Odepchnęła go i oderwała usta
od jego warg.
- Pragnę cię - powiedział niskim głosem, gładząc ją po plecach. - Nie ma po-
wodu, żebyśmy cokolwiek udawali.
- To nie ja coś udaję, tylko ty.
Przyjrzał się jej.
- Co masz na myśli? - zapytał z jeszcze silniejszą chrypką w głosie.
Jej ciało mówiło co innego: nabrzmiałe sutki, uginające się kolana. Ton jego
głosu dodał jej jednak odwagi. Miała wrażenie, że powinna wykorzystać chwilę je-
go słabości.
- Nie zamierzam być na każde twoje zawołanie, Zack - powiedziała. - Chcę
zasad.
- Jakich zasad? - jego wzrok omiótł jej figurę.
Nie brzmiał już tak spokojnie. Była to muzyka dla uszu Kate.
- Zasada numer jeden - oznajmiła - brzmi: to, że Zack jest szefem w biurze,
nie znaczy, że jest też szefem w sypialni.
Puścił ją.
- Powinnaś się już zorientować, że gram tylko zgodnie z własnymi zasadami -
odparł. - Ale chyba mogę dać ci jeszcze trochę czasu, żebyś się w tym rozeznała.
Potem jednak zamierzam znów cię mieć i wierz mi, że nie będziesz mi się opierać.
Kate stała jak słup soli, gdy Zack się oddalał. Zastanawiała się, dlaczego jego
oświadczenie zabrzmiało w jej uszach bardziej jak obietnica niż grozba.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
- Skasuj drugi paragraf - Zack wskazał palcem fragment dokumentu. - Trzeci
zmień zgodnie z instrukcją prawnika. Kiedy skończysz, rzucę na to okiem.
- Tak, szefie - odparła Kate.
- I powstrzymaj się od komentarzy. - Obszedł biurko i usiadł naprzeciwko.
- Dobrze, szefie - odparła z filuternym uśmieszkiem.
- Uważaj - Zack spojrzał znad okularów - bo jeszcze pomyślę, że chcesz się
zabawić.
Kate wydawało się, że Zack jest lepszy w czekaniu od niej. Od wczorajszego
ultimatum nie wspomniał ani słowem o ich osobistych relacjach. Wieczorem życzył
jej po prostu dobrej nocy i nie oglądając się, poszedł do swojej sypialni.
Kiedy jedli razem obiad w hotelowej restauracji, przyglądał się uważnie, jak
Kate oblizuje z palców masło przy jedzeniu homara, ale rozmowę utrzymywał w
tonie zawodowym.
Pózniej Kate znalazła sześć opakowań prezerwatyw, schowanych w szafce w
łazience, i nie mogła przestać o nich myśleć. Poza tym cały czas nosił okulary. Kate
przerażało, że wystarczyło, by wyjął je z etui i zaczął się nimi bawić, żeby ona od
razu poczuła podniecenie.
Zack obserwował Kate piszącą na klawiaturze, doceniając tytaniczny wysiłek,
jaki wkładała w to, by skoncentrować się na zadaniu. Cieszyło go, że nie on jeden
[ Pobierz całość w formacie PDF ]