[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mariusz. - Godzinę temu doszli do rozwidlenia tunelu i zastanawiali się, w którą stronę
kopać...
- Wydaje mi się, że pan z polskiej policji będzie miał dużo pytań do pana Pawła -
Torquemada skłonił się w kierunku szefa.
- Tak - pan Tomasz chrząknął rozglądając się.
- Panowie powinni zostać sami - domyśliła się Izabela.
Wszyscy wstali, żeby wyjść. Michał szybko podbiegł i przytulił się do mnie. Mocno
objął moją szyję.
- Tęskniłem za tobą, wujku - powiedział.
- Ja za tobą też - odpowiedziałem.
Głos uwiązł mi w gardle i powstrzymałem łzy. Ten mały człowiek potrafił w
bezpretensjonalny sposób okazać uczucia, jednym gestem udowodnić, jak ważny byłem
dla niego. Nie zapomniałem też, że rozmowa przez krótkofalówkę dała mi nadzieję w
trudnych chwilach.
- Jutro pobawimy się rycerzami - obiecałem głaszcząc go po jasnych włosach.
Tylko Izabela i Marc zachowali zimny spokój podczas tej sceny. Małgosia ukradkiem
wycierała oczy. Afrodyta wychodziła ostatnia i z uśmiechem przymrużyła oko. Gdy
zostaliśmy sami, pan Tomasz chwilę w ciszy przyglądał mi się.
- Pan jest z policji? - zapytałem, jednocześnie na migi pokazując szefowi, by dał mi
notes i długopis.
- Tak, to moja legitymacja - odparł szef podając mi żądane przedmioty.
- Zwietnie - powiedziałem po chwili, oddając mu notes. Napisałem w nim:
Poszukajmy innego miejsca, tu jest podsłuch .
- Z tego co wiem, przydarzyły się tu panu dziwne historie, najpierw zamknięcie, potem
ten wypadek w podziemiach - mówił pan Tomasz rozglądając się po bibliotece. - Czy ma
pan wrogów?
Nie odpowiedziałem, bo jednocześnie weszli dyrektor i Agnieszka.
- Ekipa już się pakuje do wyjazdu - oznajmił dyrektor.
- Proszę - Agnieszka postawiła przede mną tacę z jedzeniem.
Szybko przygotowałem sobie ogromne kanapki z jajecznicą i szynką. Jednym haustem
wypiłem kubek herbaty.
- Muszę podziękować tym ratownikom - wyjaśniłem i wybiegłem. Dostałem się do
bastionu, gdzie ratownicy sprowadzeni z pobliskiej kopalni miedzi zwijali sprzęt.
Najpierw chwilę rozmawiałem z ich szefem, któremu udzieliłem wyjaśnień. Nie wdając
się w szczegóły, przedstawiłem się jako policjant poszukujący śladów kradzieży sprzed
lat. Podczas rozmowy zaskoczyła mnie obecność pewnego drobnego przedmiotu.
83
Podniosłem go i zapytałem, czy nie zgubił go ktoś z ratowników. Jak się spodziewałem -
zaprzeczyli. Potem serdecznie uściskałem ludzi, którzy przez cały dzień kopali tunel
przez gruz.
Po półgodzinie wróciłem na most przed zamkiem. Czekał tam na mnie pan Tomasz.
- Chodzmy - powiedział.
Poprowadził mnie na drugie piętro, do drzwi do wieży. Otworzył ciężką kłódkę, zamek
i weszliśmy do środka. Zamknęliśmy się i weszliśmy dwa piętra wyżej. Tu nikt nie mógł
nas podsłuchiwać. Jadłem i opowiadałem szefowi, co mi się tu do tej pory zdarzyło.
Słuchał kiwając głową.
- Gdzie teraz są twoje kryształki? - zapytał.
- Wiszą w woreczku na ścianie kredensu od strony tajnego przejścia.
- Jaki masz plan?
- Muszę znalezć mordercę, wyekspediować stąd Małgosię i Michała, sprawdzić zamek
Zwiecie, kopalnie w Leśnej, obejrzeć podziemia Czochy...
- ...i przede wszystkim złamać zagadkę słów Franges non flectes .
- Czemu to takie ważne?
- Bo to wskazówka prowadząca do skrytki ze skarbami, których listę widziałeś na
jednym z tych kryształków.
- Jest pan pewien?
- Tak, a ty myślisz, że czego szukają mieszkańcy tego zamku?
- Tajemnic drugiej wojny światowej, tej fabryki broni...
- Może też, ale nie sądzę. Czy można wymyślić coś straszniejszego niż obecne bronie
masowej zagłady? Za to dzieła sztuki to prawdziwy skarb, który można sprzedać, którym
można się cieszyć.
- Czy ma pan pomysł, jakie znaczenie ma ta łacińska sentencja?
- Złamiesz, lecz nie zegniesz ? Gdyby słowa były ułożone odwrotnie Zegniesz, ale
nie złamiesz pomyślałbym, że chodzi o ludzką wolę. Lecz w wersji oryginalnej nie
mam pojęcia. Może chodzi o jakiś minerał, jakieś miejsce, może to fragment jakiegoś
wiersza? Nie wiem, ty tu mieszkasz i ty szukaj.
- A Zwiecie, Gryf i Leśna? Przecież te miejsca interesowały Marca. Był w Gryfie i
chciał tam jechać z Małgosią. Zamek Zwiecie zwiedzał z Michałem i Małgosią. Jestem
pewien, że sztolni w Leśnej też nie ominął...
- Jak dziesiątków innych ciekawych miejsc w tym regionie. Pawle, nie łap kilku srok
za ogon. Jeszcze dziś wyjeżdżam. Na miejscu zostanie Afrodyta. Oczywiście oficjalnie
jeszcze się nie znacie... - szef roześmiał się. - Mam nadzieję, że gdy osoba grająca twoją
narzeczoną wyjedzie, nie rzucisz się na dawną sympatię? Przepraszam, żartowałem -
dodał widząc moją strapioną minę. - Wziąłem Afrodytę, bo ją znasz i masz do niej pełne
zaufanie.
Pokiwałem głową na znak, że wszystko jest dla mnie zrozumiałe. Zeszliśmy z wieży.
Pan Tomasz odniósł klucz do recepcji i odprowadziłem go do samochodu stojącego na
podjezdzie. Spojrzałem zdziwiony na ministerialnego poloneza.
- Ciężko ci bez samochodu? - zapytał szef.
- Tak.
- Tego nie dostaniesz, przecież jest policyjny - Pan Samochodzik roześmiał się. -
Wehikuł zostawiłem w Warszawie, rzucałby się w oczy i nasz misterny kamuflaż byłby
nic niewart.
84
Nie rozumiałem, czemu miał taki dobry nastrój. Uścisnęliśmy sobie dłonie i
pożegnaliśmy się. Powoli wracałem po moście do hotelu. Przed samymi drzwiami
spotkałem Izabelę.
- Pojechał ten emerytowany policjant? - spytała.
- Tak. Czemu emerytowany ?
- Taki stary.
- Ważne, że bystry.
- Naprawdę?
- Bystrzejszego nigdy nie znałem. Wielu przestępców dostaje gęsiej skórki, gdy mają
się z nim zmierzyć.
- Skąd tak dużo o nim wiesz?
- Znam się na ludziach - chciałem ominąć Izabelę i wejść do hotelu.
- Zaczynasz mnie intrygować - Izabela zastąpiła mi drogę. - Może opowiesz mi, jak
wydostałeś się z pułapki?
- Nie chcesz drugi raz popełnić tego samego błędu?
Cofnęła się o krok. Patrzyła mi prosto w oczy próbując wybadać, co miałem na myśli.
- Wybacz, mam trochę wisielczy humor - wyjaśniłem.
- Co to znaczy? Naprawdę ktoś chciał cię zabić?
- Tak.
- Wiesz, kto to był?
- Gdybym wiedział, to ten policjant nie odjeżdżałby sam.
Izabela stanęła przede mną, lekko pochyliła się w moją stroną opierając piersią o mnie.
Patrzyła na mnie, jej rozchylone wargi lekko drżały. Pachniała oszałamiającym
zapachem, innym niż dotychczas.
- Pójdziemy do mnie... - kusiła - napijemy się drinka...
Wziąłem Izabelę w ramiona, przycisnąłem do siebie. Obróciłem się z nią i
przycisnąłem ją całym ciałem do balustrady. Nachyliłem się do jej twarzy.
- Pamiętasz, jak z tego miejsca śmiałaś się z mojej rozmowy z Michałem? - zapytałem
ją.
- Spotka mnie za to kara? - szepnęła mi do ucha.
- Pamiętasz, co mu wtedy mówiłem?
- Nie.
- Mówiłem, że najgorsze potwory, jakie spotka w życiu, będą miały ludzką skórę.
Teraz mam pewność, że nie kłamałem.
Odsunąłem się od Izabeli i puściłem ją. Patrzyła na mnie zaskoczona. Skłamałem, bo
wiedziałem, kto chciał mnie zabić.
85
ROZDZIAA JEDENASTY
CZY MARIUSZ JEST NIEWINNY? * POKAZUJ AFRODYCIE TAJNE PRZEJZCIE *
PODEJRZENIA MAAGOSI * PROPOZYCJA IZABELI * PLANY INSATIABILIS
Wszedłem do holu hotelowego. Z pokoju za kontuarem wyszła Agnieszka i już chciała
się do mnie odezwać, ale widząc Mariusza siedzącego na kanapie, wycofała się. Mariusz
wstał i uśmiechnął się do mnie.
- Porozmawiamy? - zaproponował.
Pokiwałem głową. Zeszliśmy do korytarza przed kawiarenką Grota , wyszliśmy na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]