[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jasno ³agodnie rysuj¹ce siê wzgórza, powietrze by³o przejrzyste i przenikliwie
zimne. Kiedy indziej taka pogoda zapowiada³aby po prostu przyjemny dzieñ zi-
mowy; teraz stanowi³a gwarancjê akcji Luftwaffe. Wieczorem bêdzie nalot.
Ale czy bombardowanie wywabi z ukrycia Kubê Peda³a? Mo¿e Liddell mia³
racjê. Istnia³a przecie¿ pewna szansa, ¿e mê¿czyzna podaj¹cy siê za Arthura Sid-
280
neya Wilkesa zgin¹³ w Coventry, zmieni³ siê w popió³ podczas burzy ogniowej,
która przewali³a siê przez centrum miasta. Mo¿e Trench by³ ostatni¹ ofiar¹ sza-
leñca, a prowadzone przez Blacka poszukiwania oka¿¹ siê zbêdnym zawracaniem
g³owy.
Black siêgn¹³ po herbatê. Zostawiwszy wczoraj za³amanego George a Le Fanu
Gurney a, odwiedzi³ bibliotekê w Hampstead, Adres, który tam odnalaz³, okaza³
siê tylko skrzynk¹ pocztow¹ wynajmowan¹ Wilkesowi przez sklepikarza na High
Street.
Z biblioteki Black uda³ siê na Church Row, do kancelarii koScio³a Swiêtego
Jana. Na miejscowym cmentarzu le¿a³o kilku Wilkesów, ale zgodnie z zapiskami
archiwalnymi do parafii od ponad piêædziesiêciu lat nie nale¿a³ nikt o tym nazwi-
sku. Ta sama historia powtórzy³a siê w katolickim koSciele na Holly Walk.
W ksiêgach nie znaleziono te¿ ¿adnego Raymonda Loudermilka. Je¿eli Wilkes
mieszka³ w Hampstead, to nie u¿ywa³ tu ¿adnego z tych dwóch nazwisk. Black
nie wspomnia³ o swoich domys³ach Katherine ani Flemingowi. Jeszcze nie. Do-
póki nie uzyska absolutnej pewnoSci.
Zgasi³ papierosa na ceglanym murku i dopi³ lodowate resztki herbaty. Gdzie
okiem siêgn¹æ, rozci¹ga³y siê ³agodne, aksamitne wzgórza i doliny Hampstead
Heath. Poza ciemnymi bliznami rowów, z których wybierano ziemiê do akcji prze-
ciwpo¿arowych, wrzosowiska wygl¹da³y tak, jak sto tysiêcy lat temu i jak bêd¹
wygl¹daæ za sto tysiêcy lat, kiedy Morris Black i Arthur Sidney Wilkes dawno
rozsypi¹ siê w proch.
Inspektor westchn¹³. To wszystko by³o tak cholernie niewa¿ne. Có¿ znaczy³
Kuba Peda³ wobec czasu, który niczym zapisany zwój rozci¹ga³ siê przed oczyma
wyobraxni. MySli znów powróci³y do Trencha. Dlaczego ten cz³owiek tak uparcie
tkwi w jego pamiêci? Black odstawi³ kubek. Ws³uchany w ciszê powiód³ wzro-
kiem po wrzosowiskach.
Ju¿ wiedzia³. To o to chodzi³o. Pierwsz¹ rzecz¹, jaka przysz³a mu na mySl po
przebudzeniu, by³y dzwony w Mayfair. Ale co, u diab³a, mog³y mieæ wspólnego
z rzexnikiem w Coventry? Black marz³, zapatrzony nieprzytomnymi oczyma
w przestrzeñ. Czeka³, a¿ skojarzenie nasunie mu siê samo.
To znowu Zmys³. Jak kropelki rtêci z rozbitego termometru, cz¹stki oderwa-
nych faktów przyci¹ga³y siê wzajemnie dziêki jakiejS niewidocznej magnetycz-
nej sile. Serce Blackowi wali³o gwa³townie, a czarna desperacja znik³a w jednej
chwili. CoS z katedrami na pocztówkach? Trench? Szachy? G³os Milnera-
Barry ego z Bletchley Park. Czy ten wasz cz³owiek nie jest przypadkiem muzy-
kiem? Dzwony? Co powiedzia³a przez telefon ¿ona Trencha, a co powtórzy³ póx-
niej sam Trench? Wspomnia³a, ¿e m¹¿ rzadko bywa w domu, ¿e dzia³a
w Stowarzyszeniu. Trench doda³, ¿e cz³owiek, z którym ma siê spotkaæ, tak¿e
nale¿y do Stowarzyszenia. Black przyj¹³, ¿e oboje mówili o szachach, ale to prze-
cie¿ by³o Towarzystwo Szachów Korespondencyjnych, nie Stowarzyszenie. A wiêc
o jakie Stowarzyszenie chodzi?
Inspektor wyprostowa³ siê. Poczu³, jak zalewa go pot. Pamiêæ podsunê³a obraz
Spilsbury ego, nachylaj¹cego siê nad trumn¹ z woskowymi szcz¹tkami Jane Luffing-
281
ton. Patolog mówi³ coS o dziwnym wêxle na szyi zamordowanej kobiety. Ten sam
rodzaj wêz³a zastosowa³ Trench przy zwijaniu markizy. Wêze³ z dwiema pêtlami,
który rozwi¹zaæ mo¿na poci¹gniêciem za luxny koniec. Wêz³y. Sznury. Dzwony.
Mój Bo¿e! szepn¹³ Morris Black. Nagle wszystko zrozumia³ Burlinga-
me! Niemal biegiem ruszy³ w stronê domu.
Trudno uwierzyæ powiedzia³ Maxwell Knight. Siedzia³ w salonie domu
doktora Charlesa Tennanta przy Cheyne Walk Mews. Egzotyczny chiñski dywan
by³ po kostki zasypany papierami i teczkami. Z góry dochodzi³y zgrzyty i ³omoty.
To Fleming wraz z kilkoma ludxmi przeprowadza³ rewizjê.
Guy Liddell ulokowa³ sie za biurkiem psychiatry i przegl¹da³ zawartoSæ szu-
flad. Na blacie piêtrzy³ siê stos dokumentów. Godzinê wczeSniej znalexli magne-
tofon. Z sufitu zwisa³y teraz wielkie pêtle przewodów, koñcz¹ce siê mikrofonem,
dawniej ukrytym w Scianie tu¿ przy sofie dla pacjentów. Jak dot¹d nie uda³o siê
jeszcze natrafiæ na szpule z nagraniami.
Zdo³ano jednak rozwi¹zaæ zagadkê w³oskiego wiecznego pióra. Dziwaczne
fantazje Liddella nie odbiega³y daleko od prawdy. Joan Miller, kochanka Knigh-
ta, kupi³a je dla swojego psychiatry. Tennant zrobi³ nawet notatkê dotycz¹c¹ tego
prezentu. Liddell nie wspomnia³ Maxwellowi Knightowi o tym odkryciu. Nie wi-
dzia³ takiej potrzeby.
Tak stwierdzi³ z roztargnieniem. Nieco k³opotliwa sprawa.
K³opotliwa? zach³ysn¹³ siê Knight. To kopalnia króla Salomona, Lid-
dell. Spojrza³ na jedn¹ z le¿¹cych przed nim teczek z aktami. Mamy tu piêæ-
dziesi¹t procent cz³onków cholernych arystokratycznych rodzin, opowiadaj¹cych
o drugich piêædziesiêciu procentach, a to jeszcze nie wszystko. Ksiê¿na Kentu
u¿alaj¹ca siê na swojego mê¿a i Noela Cowarda. Dobry Bo¿e, Liddell! PomySl
tylko o tym!
A s¹ tu jeszcze opisani Charles Henry Maxwell Knight i jego szofer, pomy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]