[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niezwykle wrażliwych sercach, takich jak Kajka, Lengowski, Zliwa. . .
Na północny zachód od Olsztyna wjechaliśmy w teren, który nosi geograficzną na-
zwę Powiśle, ciąży bowiem ku tej wielkiej rzece.
I czego pan tu szuka, szefie? zapytała mnie Monika.
124
Tym razem nie nosiła już żadnej ze swych ośmiu peruk i była zwykłą blondynką. Ale
po pobycie na Czarcim Ostrowie w potokach deszczu niewiele zostało z jej misternych
loczków.
Szukam tajemniczego Blondyna w czarnym kapeluszu odpowiedziałem żar-
tobliwie tytułem sensacyjnego filmu, który zapewne i ona oglądała.
Tajemniczy Blondyn pojechał zapewne do Warszawy, aby zdać relację Schreibe-
rowi odrzekła.
Kto wie, dokąd on pojechał? uśmiechnąłem się zagadkowo.
Wydaje mi się, że pan mnie nie docenia, szefie stwierdziła z goryczą Moni-
ka. Gdyby pozwolił mi pan wrócić do Warszawy, zaczekałabym w kawiarni hotelu
Forum na ponowne spotkanie Schreibera i tajemniczego Blondyna. Przecież on musi
zdać mu relację ze swej wizyty w Forcie Lyck.
Może to zrobić przez telefon zauważyłem.
A ja wierzę, że spotkałabym tajemniczego Blondyna. Myślę, że potrafiłabym
pociągnąć go za język.
125
Pani przecenia znaczenie swej urody stwierdziłem. Czyni tak zresztą wie-
le kobiet i zle na tym wychodzi. A poza tym w kawiarni Forum uważają panią za
złodziejkę. . .
Naciągnęłabym na głowę którąś z moich peruk. Nikt by mnie nie poznał.
To fakt, że w każdym skalpie wygląda pani inaczej przyznałem jej rację.
Jednak sprawa, którą w tej chwili tropimy, wydaje się bardziej interesująca niż historia
ze skarbem Goeringa.
Czemu mnie pan w nią nie wprowadzi?
Bo jak mówi mój brat Winnetou, młode skwaw mają długie języki.
Monika pogardliwie wzruszyła ramionami.
Ten pański Winnetou wydaje się zbyt zwariowany. I pan też, szefie. Gdy się jest
czas jakiś w waszym towarzystwie, zaczyna się tęsknić za zwykłymi ludzmi, takimi jak
Romek.
Nie wydaje mi się, aby normalny osobnik usiłował ścigać wehikuł Jawą 50 . . .
Jest zakochany, a to znaczy, że nie zawsze działa zgodnie z rozsądkiem broniła
go.
126
Tak rozmawiając przyjechaliśmy do Morąga, bardzo starego miasta, które w cza-
sie minionej wojny uległo niemal całkowitej zagładzie, dwa razy bowiem przechodziło
z rąk do rąk, nim na ruinach ratusza zawieszono biało-czerwoną flagę. Ale od tamtego
czasu minęło już ponad trzydzieści lat, odbudowano domy i ulice, odrestaurowano sta-
ry piętnastowieczny ratusz, gdzie znalazło swe miejsce Muzeum Herdera. Jedyne ruiny
w Morągu to resztki dawnego krzyżackiego zamku. Ale o przeszłości mówią również
resztki murów obronnych. Tu, we wschodniej części tych murów, znajdowała się słynna
wieża czarownic, gdzie poddawano torturom ofiary zabobonu i ciemnoty.
Na prostokątnym starym rynku odrestaurowanego ratusza strzegą dwie ogromne ar-
maty. Zaparkowałem wehikuł na rynku i zaproponowałem Monice zwiedzenie Muzeum
Herdera. Wielki filozof, uczeń Kanta i przyjaciel Goethego, przyszedł na świat w ubo-
giej rodzinie, jego ojciec był początkowo zwykłym tkaczem, potem nauczycielem, a do-
datkowo dzwonnikiem w ewangelickim kościele i przez pewien czas kantorem polskiej
gminy. Bieda niejeden raz gościła w domu Herderów i nie pozostało to potem bez wpły-
wu na społeczne zainteresowania wielkiego myśliciela.
127
A czy przynajmniej wie pani, kto to był Johann Gottfried Herder? zadrwiłem
przed drzwiami muzeum.
Pamiętam z lekcji literatury. Sturm und Drang , początki Romantyzmu.
Odetchnąłem z ulga.
To świetnie, panno Moniko powiedziałem i radzę poduczyć się literatury.
Mam przeczucie, że w przygodach, które nas teraz czekają, nie odegrają roli szybko-
strzelne pistolety z filmów o Bondzie, ile ten zwycięży, kto się wykaże lepszą znajomo-
ścią historii literatury. Uroda i posiadanie nawet dwudziestu peruk nie pomoże w wyja-
śnieniu zagadki, dlaczego pewna stara pani w dalekim kraju dowiedziawszy się, że tutaj
oto istnieje Muzeum Herdera, napisała do ministra kultury bardzo długi list. . .
Co było w tym liście? zainteresowała się dziewczyna.
Psst położyłem palec na ustach. Na razie niech to będzie tajemnicą.
I weszliśmy do muzeum, gdzie przedstawiłem się kustoszce jako pracownik Central-
nego Zarządu Muzeów i Ochrony Zabytków. W jej towarzystwie obejrzeliśmy wszyst-
kie eksponaty. Długą chwilę stałem przed zawieszonym na ścianie medalem z podobi-
zną Jana Herdera, wpatrując się w szlachetny profil myśliciela.
128
[ Pobierz całość w formacie PDF ]