[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pracowniczka zobaczą, co się z nim dzieje.
Gdy Sara zaczęła wyjaśniać klientowi koszty związane z
rafinowaniem, Elan powoli uniósł wzrok. Nie, problem nie leżał w
sukience, która nie była ani za bardzo wydekoltowana, ani za
obcisła. Właściwie była skromna i stonowana. Gdyby Jill Took
przyszła do pracy w takiej sukience, Elan nawet by okiem nie
mrugnął.
Problem leżał w tym, co było pod sukienką. I w nim samym.
S
R
ROZDZIAA TRZECI
- Nie myśl o tym, myśl o czymś przyjemnym. - Głos Sary
drżał, a gardło było ściśnięte ze strachu.
- Saro, przeżyłaś, otwórz oczy. - Do jej uszu dotarły słowa
Elana, mimo że ściskała głowę rękami.
- O Boże - westchnęła z ulgą. Cała drżała z emocji. Nie
mogła zmusić zaciśniętych powiek, by się uniosły.
- Jesteśmy już nad chmurami. Nic nam nie grozi - mówił do
jej ucha. Ostrożnie otworzyła oczy i oślepiły ją ostre promienie
słońca, które wpadały przez szybę. Na ich tle rysowała się ciemna
sylwetka Elana, a na jego twarzy widać było konsternację.
Zdała sobie sprawę, że jego ręce są uwięzione w jej za-
ciskających się kurczowo dłoniach. Zmieszała się. Pożądanie,
które czuła do Elana, nie miało z tym nic wspólnego. Przywarła do
niego ze strachu. I po prostu nie mogła go puścić.
- Widzisz? Nie jest tak zle. Samolot leci według planu.
Jesteśmy tak wysoko, że nawet nie widać ziemi.
- O, Boże! - Myśl, że ziemia jest całe kilometry pod nią,
sprawiła, że żołądek podszedł jej do gardła.
- Mdli cię?
Boże, proszę, nie pozwól, żebym zwymiotowała.
- Nie sądzę.
S
R
- To dobrze.
- Przepraszam. Jestem... - Mięczakiem? Słabeuszem?
- Daj spokój. Wielu ludzi boi się latać. - Zcisnął jej dłonie
uspokajająco.
Wzięła głęboki oddech, potem następny. Unosili się w
powietrzu. O Boże.
- To twój pierwszy lot? - Jego spojrzenie pełne współczucia i
zainteresowania trochę poprawiło jej nastrój.
- Tak.
- Myślałem, że Amerykanie wszędzie latają.
- Pewnie niektórzy tak. Ale nie ja. - Mimowolnie wyjrzała
przez okno i zobaczyła niebieskie niebo, a poniżej obłoki. Nadal
nie mogła uwierzyć, że unoszą się ponad chmurami. Na samą myśl
nowa fala strachu ścisnęła jej żołądek. Zaczęła dygotać.
Elan odpiął pasy i objął ją silnym ramieniem. Nadal drżała -
sama już nie wiedziała, czy ze strachu, czy z emocji związanych z
jego bliskością. Bezwiednie oparła czoło o jego ramię. Poczuła
zapach - seksowny, intensywny, męski. Może jednak jakoś to
przeżyje.
- Twoja rodzina nie latała samolotami na wakacje?
Zachichotała. Jej nerwy były napięte do granic możliwości.
- Nie, rzadko się ruszaliśmy z miasta. Finanse na każdy
miesiąc były dokładnie obliczone.
S
R
- Byliście biedni?
- Bardzo.
- Ach tak.
Jego wargi zacisnęły się, jakby mu to dało do myślenia. Czy
zmieni o niej zdanie na gorsze? Pewnie nie. Trudno ją za coś
takiego winić. W przyszłości, jeśli tylko będzie to od niej zależało,
Sara nie zamierzała już nigdy cierpieć biedy.
- Ale jesteś z Wisconsin, tak? Jak się dostałaś do Nevady?
- Szosą.
- Chyba nie przemierzyłaś tej drogi na rowerze? - Elan uniósł
brwi.
Ponownie się roześmiała. Zmiech i miła rozmowa koiły jej
nerwy.
- Nie, jechałam samochodem. Starym gruchotem. Odmówił
posłuszeństwa zaraz po tym, jak się tutaj dostałam. Dlatego teraz
jeżdżę na rowerze.
Uśmiechnął się.
- Kamień spadł mi z serca. Ale kupisz sobie auto, prawda?
- W końcu chyba tak.
Gdy tylko spłacę tysiące dolarów kredytu. Sara nie chciała,
żeby szef o tym wiedział. Jej osobisty ciężar nie powinien nikogo
obchodzić.
- Na twoje policzki wraca kolor - powiedział łagodnie. Niski,
S
R
ciepły tembr jego głosu wytwarzał między nimi intymną
atmosferę. Nagle uświadomiła sobie, że ich ciała się stykają, a
Elan nadal obejmuje ją delikatnie ramieniem. Ogarnęło ją zupełnie
inne uczucie.
Pożądanie.
Czyżby jej potajemne marzenia zaczynały się spełniać? Może
objął ją ze współczucia? Ciało Sary zadrżało z ekscytacji, więc
spojrzała na Elana.
W jego zwężonych oczach wyczytała to, co było także w jej
wzroku.
Pragnę cię.
Tak, marzyła o tym - zarówno na jawie, jak i we śnie. Ten
mężczyzna opanował jej myśli. A teraz była bliżej spełnienia tych
marzeń niż kiedykolwiek wcześniej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]