[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zachowywał się dziwnie?
Wolff się zastanawiał.
Nie, nie przypominam sobie nic takiego. Przykro mi, ale chyba
niewiele mogę pomóc.
Reinhart zmienił temat.
A jak układało się małżeństwo?
Malików?
Tak.
Wolff wzruszył ramionami.
Nieszczególnie, ale Malik jakoś to znosił. Moje pierwsze było
gorsze. A Malik był silnym człowiekiem, można było na nim polegać.
Może trochę nudziarz. A niech to, nie mam pojęcia, kto to mógł
zrobić. Chyba jakiś szaleniec. Wariat, bo kto inny? Macie już jakiś
trop?
Reinhart zignorował pytanie.
O której wyszedł wczoraj z biura?
Za piętnaście piąta odparł Wolff bez zastanowienia. Trochę
wcześniej niż zwykle, ale miał odebrać samochód z warsztatu. Ja
siedziałem w pracy do wpół do szóstej.
I nie zachowywał się dziwnie?
Nie. Mówiłem już, że nie.
A niejaka Rachel deWiijs, która u was pracuje. Co może mi pan
o niej powiedzieć?
Rachel? To prawdziwy skarb. Bez niej nie przetrwalibyśmy
nawet pół roku& Wolff zagryzł wargę i zaciągnął się. Choć
oczywiście teraz wszystko się zmieni. A niech to.
A więc Malik z nią nie romansował?
Malik z Rachel? A skąd, tego może być pan pewien.
Rozumiem. A pan? Miał pan jakiś powód, żeby pozbyć się
Malika?
Wolff rozdziawił usta.
Jak pan śmie?!
Spokojnie. Proszę się nie unosić. Chyba pan rozumie, że muszę
zadać to pytanie. Malika zamordowano, a zazwyczaj zbrodni
dokonuje ktoś z kręgu znajomych ofiary. Pan znał go najlepiej, co do
tego chyba jesteśmy zgodni?
Był moim kumplem. Jednym z moich najlepszych przyjaciół&
Rozumiem. Ale gdyby mimo wszystko miał pan jakiś powód, to
lepiej, żebyśmy dowiedzieli się o tym od pana, a nie skądinąd.
Wolff przez chwilę siedział cicho i zastanawiał się.
Nie powiedział w końcu. Jaki, do cholery, miałbym mieć
powód, żeby zabić Malika? Jego udziały w firmie przechodzą na Ilse i
Jacoba. Zresztą firma i tak upadnie. Musi pan zrozumieć, że dla mnie
jego śmierć też jest szokiem. Może i wyglądam dość beztrosko, ale
naprawdę go opłakuję. I to jak bliskiego przyjaciela.
Reinhart pokiwał głową.
Rozumiem powiedział. Myślę, że na razie to wszystko, ale
proszę się nas spodziewać ponownie. Chcemy złapać tego, kto to
zrobił.
Wolff wstał i rozłożył ręce.
Oczywiście. Zrobię, co mogę, żeby pomóc. Jestem do państwa
dyspozycji.
Zwietnie odparł Reinhart. Jeśli coś sobie pan przypomni,
proszę dać znać. A teraz proszę wracać do dzieci. Ile ich pan ma, tak
na marginesie?
Sześcioro. Troje starszych i troje młodszych.
I rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię. To chyba sporo
roboty, co? Chodzi mi o opiekÄ™ i te sprawy.
Wolff z uśmiechem pokręcił głową.
Wcale nie. Granica to czworo, potem nie ma już znaczenia, czy
ma się siedmioro, czy siedemnaścioro.
Reinhart pokiwał głową i postanowił, że zapamięta tę myśl.
8
Licząc na uwagę weekendowych czytelników, gazety nieco
rozdmuchały historię zabójstwa Ryszarda Malika. Na czołówkach
widniały ogromne tytuły i zdjęcia ofiary (za życia, w półuśmiechu)
oraz willi Malików, a Neuwe Blatt i Telegraaf poświęciły sprawie
całe dwie strony. Sporo szczegółów i jeszcze więcej lania wody.
Wszystko jednak było sprytnie wykalkulowane. Bo czy w
wietrzny, deszczowy styczniowy dzień ludzie mają lepsze zajęcie niż
siedzenie w domu i karmienie się doniesieniami o tym, że innym jest
gorzej?
Van Veeteren dostawał gazetę do domu, nie musiał więc nigdzie
wychodzić. Przez cały dzień nie wytknął nosa za drzwi.
Czytał wybrane fragmenty Słynnych partii szachowych Rimleya
i słuchał Bacha. Poprzedniego wieczoru wybrał się do willi przy
Leufwens Allé, stwierdziÅ‚ jednak, że niczego ciekawego tam nie
znajdzie. Technicy i reszta ekipy przeczesali cały dom i ogród.
Liczenie na to, że trafi na coś, co tamci przegapili, byłoby delikatnie
mówiąc przecenianiem własnych możliwości.
Choć, po prawdzie, zdarzało mu się to wcześniej.
Zresztą nie wiadomo, czy w ogóle jest po co zaprzątać sobie tym
głowę. To Hiller zdecyduje, kogo przydzielić do sprawy, kiedy w
poniedziałkowy poranek wróci znad morza. Może wystarczy, jeśli to
Reinhart i Münster bÄ™dÄ… pociÄ…gać za sznurki.
Kusząca wizja. O coś takiego warto się modlić, pomyślał. Gdyby
miał możliwość wybrać sobie jeden miesiąc, kiedy to mógłby
pogrążyć się w zimowym śnie albo poddać hibernacji, to bez
wątpienia wybrałby styczeń. A gdyby miał możliwość wybrać dwa, to
dorzuciłby i luty.
W poniedziałek zastrajkował mu samochód. Pewnie gdzieś
dostała się wilgoć. Musiał przejść cztery przecznice, zanim
przemoczony do suchej nitki złapał wreszcie taksówkę na Rejmer
Plejn. Na zebranie spóznił się dziesięć minut. Reinhart, który miał je
poprowadzić, dotarł minutę pózniej.
Zebranie okazało się zresztą niezbyt owocne.
Dostali już ekspertyzy, ale nie wniosły one nic nowego do
sprawy. Nadal wiedzieli tyle, co wcześniej. To znaczy: Ryszarda
Malika zabito między wpół do ósmej i wpół do dziewiątej.
Strzelano z berengera kaliber 7.65. Ponieważ nikt z sąsiadów nic nie
słyszał, wyszli z założenia, że sprawca użył tłumika.
Ile sztuk takiej broni może być w mieÅ›cie? zapytaÅ‚ Münster.
Le Houde szacuje, że około pięćdziesięciu odparł Rooth.
Ale każdy, kto jako tako orientuje się w miejscowych układach,
mógłby zdobyć taką broń w pół godziny. Tak więc nie ma co iść tym
tropem.
Van Veeteren kichnął, a Reinhart przeszedł do opisywania
specyfiki poszczególnych ran, kąta padania strzałów i tym podobnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]