[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Na randce? – Poczuła ostre ukłucie w okolicach mostka.
– A co w tym dziwnego?
– Nic – odpowiedziała niby od niechcenia. W środku aż
kipiała ze złości. Ogarnęła ją zazdrość. Dłonie zaczęły jej drżeć.
Co ona sobie wyobrażała, że będzie na nią czekał? – Kim była ta
szczęściara? – zapytała.
– Andżelika.
– Andżela? Ta Andżela? – Andżelika Szczecińska była jedną
z piękniejszych dziewczyn w Rodzinnej. Natura obdarzyła ją
długimi nogami, super szczupłą figurą i twarzą niczym
porcelanowa laleczka. Dlaczego Andżela miałaby chodzić na
randki ze Stanleyem?
– Tak, ta Andżela. Szczęściarz ze mnie, co?
Majka nie odpowiedziała.
– Za twoją namową zmieniłem styl. Kupiłem sobie kilka
odlotowych bluz, jeansy lewisa, byłem u fryzjera…
Majka mocniej przycisnęła słuchawkę do ucha. A więc to tak.
Dla niej nie mógł się zmienić. A dla jakiejś Andżeli się pindrzy.
– A co u ciebie?
– Wszystko w porządku. Morze wiosną jest piękne.
– To dobrze.
– Muszę już kończyć.
– Wiesz, ta cała Andżela… – przerwał jej.
– Gubię zasięg. Nic nie słyszę. – Nacisnęła czerwony
przycisk i w tym samym momencie rozpłakała się.
W jednej chwili Majka poczuła ogromną tęsknotę za
Patrykiem. Dopiero teraz przekonała się, ile dla niej znaczył.
Czyżby była w nim zakochana? Czy pomyliła tlące się uczucie ze
zwykłym koleżeństwem? Przypomniała sobie wieczór, kiedy
pierwszy raz pili razem piwo nad jeziorem. Ona siedziała na
kamieniu, a on naprzeciwko niej na piasku. Było wiosenne ciepłe
popołudnie.
– Jesteś inna od tych wszystkich dziewczyn – powiedział
wtedy.
– Bardziej postrzelona?
– To też. – Odstawił butelkę i zaczął bawić się piaskiem.
Przepuszczał go przez palce. Po chwili otrzepał ręce.
– Więcej przeklinam?
– No. Co najmniej jak facet.
– Albo jak żul spod budki z piwem.
Roześmieli się oboje.
– Jesteś ładna, inteligentna.
– I nie kumam matmy.
– Tak, i nie kumasz matmy. Nie o to mi chodzi. Z żadną
dziewczyną wcześniej tak dobrze mi się nie gadało.
– A ty nie jesteś jak reszta chłopaków, których znam.
– To znaczy? – Jego oczy błyszczały.
– Nie próbujesz mnie przelecieć ani dotknąć moich cycków.
– Aha. – Jego twarz spochmurniała, jakby go czymś uraziła.
– O co chodzi?
– O to, że twoim zdaniem nie jestem stuprocentowym
facetem, tylko jakąś cipą.
– No, co ty, nie to miałam na myśli.
– Już dobra. – Pociągnął łyk piwa. Tego wieczoru wiele się
nie odzywał. Był jakoś dziwnie markotny.
Teraz Majka przypominała sobie wszystkie te chwile, kiedy
Patryk był przy niej. Nigdy jej nie zawiódł, a ona nigdy przy nim
nie czuła się samotna. Na dzień przed balem maturalnym zatruła
się tak, że ledwo stała na nogach. Jej partner, z którym miała iść na
potańcówkę, wściekł się na nią, tak jakby zrobiła to specjalnie.
Ona przecież też żałowała, że nie będzie uczestniczyć w
ceremonii. Kiedy wisiała nad muszlą klozetową, usłyszała
cichutkie pukanie do drzwi. W pierwszej chwili myślała, że się
przesłyszała.
– Halo? – usłyszała głos Patryka. – Jesteś tam?
– A gdzie miałabym być? – fuknęła.
– Wszystko w porządku?
– Rzygam.
– Mogę wejść.
– Zgłupiałeś? – odparła, po czym znów nachyliła się nad
muszlą i zaczęła wymiotować.
Kiedy się podniosła z klęczek, zobaczyła nad sobą zatroskaną
twarz Stanleya, który trzymał w ręku wilgotną gąbkę. Bez słowa
odgarnął do tyłu jej włosy i zaczął przemywać jej twarz. To
dziwne, ale nie czuła zażenowania, mimo krępującej sytuacji. Po
chwili złapał ją pod boki i zaprowadził do pokoju, po czym położył
na łóżku.
– Jak z nią? – zapytała babcia Tosia, która stawiała właśnie
na stole dwa kubki miętowej herbaty.
– Nie za dobrze, ale będzie żyć.
– Jakbyście czegoś potrzebowali, to wołajcie – powiedziała
kobieta. – A teraz zostawiam was samych. – Tosia nakryła
wnuczkę kocem, po czym wyszła do kuchni.
– Patryk… – szepnęła dziewczyna, a on złapał ją za rękę. –
Nie musisz tego robić.
– Wiem, że nie muszę, ale chcę.
– Psujesz sobie przeze mnie imprezę. Miałeś na nią iść z… –
Majka zaczęła się zastanawiać. Nie pamiętała, kogo na bal zaprosił
Stanley.
– Z rudą Kaśką.
– No tak, z rudą Kaśką.
– Wolę spędzać czas z tobą.
– Akurat… – Majka puściła do niego oko.
– Zresztą Kaśka nazwała mnie nudziarzem.
– Nudziarzem? To nieprawda. Jesteś miły, troskliwy,
opiekuńczy, sympatyczny.
– Czyli jednym słowem nudny?
– Kochany. – Majka spuściła wzrok, jakby zawstydzona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]