[ Pobierz całość w formacie PDF ]
słowa, bo wiedziałem, że mnie nie wiążą. Nie jestem żonaty! To nie było małżeństwo, gdyż...
Opat i Fulko przerwali mu, surowo nakazując milczenie, ale krew zakipiała już w
Ryszardzie. Zacisnął pięści i krzyknął tak głośno, że echo odbiło się od ścian klasztoru.
Gdyż Cuthred nie jest księdzem!
Rozdział dwunasty
W tym ogólnym zamieszaniu i wirze zdumienia, wątpliwości i oburzenia, które
ogarnęły całe zgromadzenie niczym nagły poryw wiatru, od parskania przeora Roberta do
pytających i na pół radosnych szeptów między nowicjuszami, dla Cadfaela było oczywiste, że
Fulko Astley został całkowicie zaskoczony. Nie miał najmniejszego pojęcia, na co się zanosi i
zaparło mu dech w piersi. Stał z opuszczonymi rękami dziwnie bezradny, jakby coś z jego
życia wymknęło mu się z rąk, zostawiając go bezwładnym niemym. Kiedy odzyskał oddech
na tyle, by przemówić, powiedział to, czego się po nim spodziewano, ale bez przekonania, z
trudem i w panice odrzucając sam pomysł.
Ojcze opacie, to szaleństwo! Chłopiec kłamie! Powie wszystko, co mu się na
coś przyda. To oczywiste, że Cuthred jest księdzem. Bracia Savigny z Buildwas
przyprowadzili go do nas. Spytajcie ich, oni nie mają wątpliwości. Nigdy nie było zastrzeżeń.
To nikczemność tak oczerniać świątobliwego męża.
Takie oszczerstwo rzeczywiście byłoby nikczemnością - przyznał Radulfus,
skupiając spojrzenie swych głęboko osadzonych oczu na Ryszardzie i groznie marszcząc
brwi. - Zastanów się, panie, zanim je powtórzysz. Jeżeli to pomysł, żeby postawić na swoim i
zostać z nami, przemyśl go teraz i wyznaj to. Nie zostaniesz ukarany. Poza wszystkim innym,
wydaje się, że byłeś zle traktowany, uprowadzony i zastraszany, co cię usprawiedliwia.
Chciałbym przypomnieć wielmożnemu Fulko tych okolicznościach. Ale jeśli nie powiesz
teraz prawdy, Ryszardzie, narazisz się na karę.
Powiedziałem prawdę - oświadczył śmiało Ryszard, zadzierając swój dość
pokazny podbródek spoglądając bez zmrużenia w budzące lęk oczy. - Mówię prawdę.
Przysięgam! Zrobiłem, czego ode mnie żądali, bo wiedziałem, że ten pustelnik nie jest
księdzem, a małżeństwo przez niego udzielone wcale nie będzie małżeństwem.
Skąd wiedziałeś? - wrzasnął z wściekłością Fulko, odzyskując pewność siebie.
- Kto ci to powiedział? Panie mój, to tylko dziecinny podstęp, na dodatek złośliwy. On
kłamie!
I cóż? Możesz odpowiedzieć na te pytania? zapytał opat, nie spuszczając
wzroku z Ryszarda.
Skąd wiedziałeś? Kto ci powiedział?
To były jednak pytania, na które Ryszard nie mógł odpowiedzieć, gdyż naraziłby
Hiacynta i ściągnąłby na niego pogoń.
Ojcze, powiem ci, ale nie tutaj i tylko tobie - odrzekł z galanterią. - Uwierz mi,
proszę. Ja nie kłamię.
Wierzę ci - rzekł opat, zwalniając go nagle z badania, które go wprawiło w
drżenie. - Wierzę, że mówisz, co ci powiedziano i w co wierzysz, że jest prawdą. To jednak
sprawa poważniejsza, niż myślisz, i trzeba ją wyjaśnić. Człowiek, na którego rzucono takie
oskarżenie, ma prawo mówić we własnej obronie i udowodnić swoją dobrą wiarę. Ja sam
pojadę jutro rano i zapytam pustelnika, jest czy nie jest księdzem i kto go wyświęcił, gdzie i
kiedy. Te rzeczy mogą i powinny być udowodnione. To z pewnością leży i w twoim interesie,
mój panie, dowiedzieć się raz na zawsze, czy rzeczywiście doszło do zawarcia małżeństwa.
Muszę cię jednak ostrzec dodał stanowczo - że nawet jeśli tak, może zostać unieważnione, bo
oczywiście nie może być skonsumowane.
Każda taka próba będzie kwestionowana do granic możliwości - odparł Astley,
opanowując się. - Przyznaję jednak, że prawda musi wyjść na jaw. Nie możemy pozostawiać
takich wątpliwości.
Może więc spotkasz się ze mną w pustelni? Pojadę tam zaraz po prymie.
Powinniśmy obaj usłyszeć, co Cuthred ma do powiedzenia. Jestem pewien, że wierzyłeś bez
zastrzeżeń w jego prawo do udzielania ślubów - powiedział, widząc skutki wybuchu
Ryszarda. - To nie podlega dyskusji. Ryszard ma powody, by utrzymywać, że jest przeciwnie.
Sprawdzmy to.
Cadfael pomyślał, że nie ma w tym niczego, czemu Astley mógłby się sprzeciwiać i że
nie ma on zamiaru unikać rozstrzygnięcia. Z pewnością był głęboko wstrząśnięty
podejrzeniem o oszustwo, pragnął więc usunięcia wątpliwości. Podjął jednak jeszcze jedną
próbę zatrzymania w tym czasie chłopca. Wyciągnął rękę do ramienia Ryszarda.
Przyjadę na to spotkanie, żeby się przekonać, iż ten dzieciak nie ma racji -
zapewnił. - Ale przez tę noc mam go nadal za zięcia i powinien pojechać ze mną.
Dłoń zamknęła się na ramieniu Ryszarda, a chłopiec poderwał się i wyszarpnął ramię.
Brat Paweł nie mógł się powstrzymać. Szybko wystąpił z szeregu patrzących i przygarnął
zbiega do swego boku.
Ryszard zostanie tutaj - rzekł stanowczo Radulfus. - Jego ojciec powierzył go
mnie i nie ustanowił żadnych ograniczeń jego pobytu u nas. Czyim zaś jest zięciem i czyim
mężem, musimy się dopiero przekonać.
Fulko spurpurowiał znowu od tłumionego gniewu. Był już tak blisko schwytania tego
diabełka, a doznał niepowodzenia. Cała konstrukcja terytorialnych planów jego i Dionizji
była zagrożona. Nie mógł się tak łatwo poddać.
Bierzesz na siebie wielką odpowiedzialność, opacie, odmawiając praw jego
krewnym - zaczął.
I myślę, że masz jakieś własne plany co do jego ziemi i dóbr, trzymając go
tutaj. Ty w ogóle nie chcesz małżeństwa dla tego chłopca. Wolisz go trzymać w szkole, żeby
nie poznał świata i wszedł potulnie do nowicjatu, a twój klasztor w jego dziedzictwo...
Był tak pochłonięty swymi oskarżeniami, a wszyscy wokół tak zdumieni jego
śmiałością, że nikt nie spostrzegł przy strażnicy nowego przybysza. Oczy wszystkich były
utkwione w Astleyu, a usta otwarte ze zdumienia, gdy Hugo uwiązał konia przy bramie i
ruszył bez hałasu w ich stronę. Zrobił ledwie dziesięć kroków, gdy jego wzrok padł na siwego
konia i czarnego kuca. Pokryte pianą po biegu, trzymane były teraz przez koniuszego
wpatrującego się w grupę stojących u wejścia do klasztoru. Hugo poszedł za wzrokiem
tamtego i ujrzał to samo widowisko: opata i Fulka Astleya stojących naprzeciw siebie w
oczywistej konfrontacji oraz brata Pawła obejmującego ramieniem brudnego, rozczochranego
chłopca.
Radulfus, pogardliwie milczący wobec oszczerstwa, pierwszy spostrzegł nowo
przybyłego. Patrząc ponad głową swego adwersarza, co mu nie sprawiało trudu przy jego
wzroście, odezwał się wyraznie:
Niewątpliwie szeryf zwróci należną uwagę na twoje oskarżenia. Może też być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]