[ Pobierz całość w formacie PDF ]
współczuł człowiekowi, który dla nikogo nie miał
współczucia, który groził, że go zniszczy, zabierze mu
wszystko.
- Bliss posłała mu koraliki szczęścia, a Ed kamyk na
zmartwienia. Obydwa prezenty leżały na jego biurku. Co
chwilę pocierał kamyk.
- Tacy właśnie są rodzice Leigh, pełni miłości do świata.
Tobie też nie brakuje miłości. - Mikhail nieco spochmurniał. -
Jak długo każesz mi czekać? Powiedz wreszcie, co myślisz o
komodzie. Będzie świetna pod maszynę. Usiądz, sprawdz, czy
blat nie jest za wysoko. Mogę skrócić nogi. Albo nie, zrobię ci
krzesło do kompletu. - Jakby dopiero teraz sobie przypomniał,
wyjął nową maszynę z walizki, elektroniczne cacko, którego
wszystkich funkcji Ellie prawdopodobnie nigdy nie
wykorzysta, i ustawił ją na blacie komody.
Taki właśnie był Mikhail, potrafił przejść nieoczekiwanie
od najtrudniejszych problemów do najprostszych spraw. Czy
podoba się jej komoda, czy ucieszy ją nowa maszyna?
- Jest... śliczna. - Ellie z trudem za nim nadążała. Nie
wiedziała już, czy chwali mebel, czy maszynę.
- To piękny orzech - powiedział Mikhail ze znawstwem
człowieka, który całe życie spędził w warsztatach
meblarskich. - Myślałem o wiśni, ale trzeba by zamawiać
drewno, a nie mogłem czekać, musiałem się czymś zająć.
Ellie, wzruszona, ledwie mogła mówić, ale widziała, że
Mikhail czeka na komentarz, niecierpliwi się niczym mały
chłopiec.
- Nikt nigdy nic dla mnie nie zrobił własnoręcznie, jeśli
nie liczyć rysunków Tani i jej biżuterii z ciasta.
- A tu jest stara maszyna mamy. - Mikhail uniósł wieko w
blacie komody. - Mama twierdzi, że świetnie szyje drelich.
Kiedy byliśmy z Jarkiem mali, wiecznie łatała nam dżinsy...
W domu wtedy się nie przelewało. Wybierz, którą wolisz...
- Mogę przyjąć maszynę Mary Jo?
- Używa nowej, podobnej do tej, którą ci kupiłem.
Rozmawiałem z ojcem i Jarkiem. Nie masz nic po swojej
matce, pomyśleliśmy, że może będzie ci miło mieć coś, co
należało do Mary Jo. Wiem, że to głupie, ale chcieliśmy
sprawić ci przyjemność. Przyjmij ten prezent. Powinnaś go
przyjąć - zakończył z przekonaniem.
Mało brakowało, a Ellie wybuchnęłaby płaczem.
- Dziękuję - wykrztusiła z trudem. W głębi duszy zawsze
tęskniła za matką, za kimś, kogo nawet nie pamiętała. Za
matką i za czymś, co by do niej należało. - Jest śliczna.
Mikhail uklęknął, otwierał po kolei szuflady po obu
stronach komódki, pełne przyborów do szycia. W końcu objął
Ellie pod kolana, podniósł wzrok.
- Tęskniłaś za mną?
- Bardzo - szepnęła, zbliżając wargi do jego ust. Po
długiej chwili Mikhail odsunął się, spojrzał Ellie w oczy.
- Nigdy więcej nie chowaj się w hotelu. Wracaj do mnie.
Dzielimy życie, nasze kłopoty, cierpienia, lęki. Nie kryj się
przede mną. Przez te dwa dni czułem się zupełnie bezradny.
- Ty, bezradny?
- Nie kryj się przede mną - powtórzył.
- Nie chciałam, żebyś mnie widział w takim stanie.
- Widywałem cię już w różnych stanach. Razem
zaradzimy wszystkim problemom. Jesteś moją kobietą. Może
to staroświeckie, ale tak cię widzę, tak czuję. Należysz do
mnie, a ja do ciebie.
- Zadufany w sobie, prymitywny macho...
- Ty też powinnaś sobie pozwolić na odrobinę
prymitywizmu.
Ellie parsknęła śmiechem, zapomniała o smutku, bólu,
poczuciu przegranej.
ROZDZIAA DZIEWITY
Następnego dnia wczesnym przedpołudniem Ellie weszła
do sekretariatu Mikhaila i uśmiechnęła się promiennie do
Edny. Była zrelaksowana, radosna, miała wrażenie, że zamiast
stąpać po ziemi, unosi się kilka centymetrów nad nią.
Zapewne. A jednak czuwała nad sprawami ośrodka.
Chciała uzyskać od Mikhaila zgodę na zatrudnienie
instruktorki golfa. Drue Gannon miała już dość brania udziału
w turniejach i tułania się po całym kraju. Zwietna
profesjonalistka, osoba zrównoważona i pełna determinacji,
była gotowa przyjąć ofertę Ellie i osiąść w Amoteh.
- Ellie, zaczekaj... - doszedł ją zaniepokojony głos Edny. -
Mikhail mówił, że wzięłaś dzisiaj dzień wolny...
Ale Ellie spieszno było zobaczyć Mikhaila.
- Pózniej, Edno - zbyła sekretarkę, zapukała i nie czekając
na odpowiedz, otworzyła drzwi. Przywitała ją pełna napięcia
cisza.
Przy biurku, naprzeciwko Mikhaila siedział jej ojciec. Był
wściekły. Twarz Mikhaila nie wyrażała żadnych uczuć, ale
Ellie znała go zbyt dobrze, by nie odgadnąć, że i on jest
poirytowany.
- Dzień dobry, Ellie - przywitał ją spokojnym na pozór
tonem i podsunął jej plik czarno - białych zdjęć leżących na
biurku. - Siadaj, proszę. Chciałbym, żebyś obejrzała te
fotografie. Zrobił je Lars i przesłał Paulowi. Wynika z nich
jakoby, że z kimś się spotykasz. Może zechcesz wyjaśnić to
swojemu ojcu.
Paul podniósł się, stanął przy oknie, założył ręce do tyłu i
zaczął się kołysać na piętach.
- Robi z ciebie głupca, Mikhail. Schroniła się u ciebie,
żąda opieki dla siebie i Tani, a tymczasem spotyka się z
innym.
Opinia ojca niewiele ją obchodziła. Zawsze pogardzał
kobietami, nienawidził ich. Drżącą dłonią sięgnęła po zdjęcia.
- Mówisz, że Lars je zrobił? - zwróciła się do Mikhaila.
- Kiedy plan Hillary spalił na panewce, Lars
najwidoczniej zaczął pracować" dla Paula.
Zdjęcia przedstawiały Ellie i potężnego mężczyznę w
bluzie i dżinsach: na plaży, na molo, na nadbrzeżnym
bulwarze. Obejmowali się, całowali, na żadnym zdjęciu nie
było jednak widać twarzy tajemniczego kochanka. Lars
postarał się o takie ujęcia przekonany, że uzyska coś dla
siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]