[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nagła (...) Coś się stało. Ruszyło się coś.
Wzruszyło się. I myśli mi się: wśród lasu
płomień odnaleziony dom.
Dwóch wyszło zza brzeziny. Od po
chodni odpalili następną. Pobiegli wzdłuż
wyoranej w pagórku piaszczystej bruzdy.
Zatrzymują się. Druga pochodnia stanęła.
Zapalili trzeciÄ…, biegnÄ… dalej. TrzeciÄ… zat
knęli. Zapalili czwartą. Patrzymy jak staje
ta czwarta, piąta, któraś jak ognio
wa góra pnie się ku szczytowi góreczki,
jak zniknęli za jej szczytem chłopcy z po
chodniami, jak w mżawce szarzejącego
popołudnia powiewają jednakowo oran-
żowe, choć coraz mniejsze w dali ognio
we kielichy płomieni. Dziewczyna ujęła
67
za ramiona stojącego najbliżej. Przesuwa,
ustawia przed sobÄ…, rÄ…k nie zdejmuje mu
z ramion. Krzyknij swoje imię", mówi.
Chłopak odwrócił głowę, patrzy na prze
wodniczkę. Widać, że mu niewygodnie
tak wykręcać szyję, że mu wstyd, że nie
jest łatwo krzyknąć imię (...) Krzyknij z
całej siły", powiada dziewczyna. Chłopak
milczy, już nie wykręca szyi, nie patrzy na
przewodniczkÄ™, patrzymy jak patrzy na
drogę płomieni. I nagle krzyknął. Krzyk
przetoczył się po wyrębie, ścichł, a zza
pagórka odkrzyknęli jego imię. Leć",
pchnęła go dziewczyna i tamten pędzi
w górę, miesi nogami piach, przeskakuje
ze skiby na skibę. Znikł za garbem gó-
reczki.
(...) Wszyscy już za górką. Stała się
wspólnota. Skończyła (...)
W ciemności; sam, powoluśku idę
w głąb. Przygasł ogień w kominie. Stopa
zmacała nieznane. Przyjemnie. Maca.
Chłodne, sypkie i tłuste w chłodnej syp
kości. Siadam na tym, wpełzam w to. (...)
Czerpię dłonią ziarno, przesypuję z dłoni
na dłoń. Inni obok. Cicho. Szeleści sypki
deszcz. Spada ziarno na kogoÅ›. Sypie siÄ™
na mnie. Bez rysy, bez wstępnych spękań,
bez łoskotu, bezgłośnie osunęła się, zwa
liła, zapadła jakaś warstwa. Warstwa
warstw. Miłuję klęcząc pośrodku ziarna.
Tak trwa (...)
Zaorane pole. Czarno. Z trzech stron
ziemiÄ™ bramujÄ… pochodnie. Wchodzi siÄ™
na ziemiÄ™. Obcuje siÄ™ z ziemiÄ…. Mokra,
zimna. Mnie to śmierć przypomina. Chcę
zejść z tej ziemi. Nie chcę tego. Buchnął
płomień. (...) Przeskoczyć przez to, wiem,
trzeba. Ale objęła mnie dziewczyna, prze
wodniczka; zimna ziemia śmierć, ona
ciepła. Skoczyłem przez ścianę og
nia. (...)"
Andrzej Bonarski, Staż", Polityka, Warszawa, 21
lutego 1976, nr 8(990).
W czasie trwania Uniwersytetu odbyły się 22 staże
w wąskich, dobranych grupach. Wzięły w nich udział
502 osoby.
(...) Uniwersytet Poszukiwań był dla
szerokiej grupy ludzi pierwszÄ… okazjÄ… do
zetknięcia się z konkretnymi działaniami
parateatralnymi. Po raz pierwszy też nie
wybierano rygorystycznie uczestników.
Dla Laboratorium to ważne doświadcze
nie, dało bowiem okazję do sprawdzenia,
co jest, a co nie jest możliwe do uczynie
nia z dużą ilością ludzi, którzy kiedyś wej
dą może na szczyt góry w poszukiwaniu
spotkania" (...)
Niemal co wieczór odbywał się Ul,
otwarty dla wszystkich uczestników (...)
I ludzie biegną i ścigają pochodnie, chwy
tają je i biegną z nimi, w śpiewie, krzy
cząc, skandując, podając sobie ogień
i znów tańczą na środku (...)
Stała tam też okrągła świeca, płomień
prześwietlał ją od środka i nagle wnie
siono wielkie szklane naczynie wypełnio
ne miodem. Zrazu nie wiedziałem co to
za płyn, aż ktoś zanurzył rękę, po czym jak
by tę rękę dał drugiemu, a ten zagarnął
69
trochę miodu i spróbował to trwało.
Brano miód od siebie nawzajem lub
z garnka i próbowaliśmy go, i brali z rąk.
Było to jak sakrament, laicki sakrament
ciała. Pamiętam, chyba grał tam flet w
którymś momencie, śpiewano i nucono
(...) Grotowski uniósł się i zaczął poruszać
się w bardzo dziwny sposób, jakby razem
z płomieniami, z migotaniem świecy.
I potem nie wiem dokładnie, co się
stało (...) brano nas po dwoje lub troje
i prowadzono do innego pomieszczenia,
gdzie stała beczka z wodą do obmycia
twarzy i rąk (...) Antek Jahołkowski, ten
cudowny wielki chłopak, wieśniak, ten,
który gra Szymona Piotra [w Apocalyp-
sis cum figuris"], podszedł do mnie,
wziął pszenicę w dłonie i potarł mi nią
włosy i ramiona, i całego, i uścisnął mnie.
W tym napotkaniu go jeszcze raz na ko
niec było coś ogromnie ciepłego. I wy
szedłem (...)
Ule wywołały wiele kontrowersji
wśród uczestników (...) Ktoś podniósł
kwestiÄ™, czy Ule nie sÄ… po prostu innym ro
dzajem teatru z aranżerami" w miejsce
kreujących aktorów i co gorsza czy
widzowie i uczestnicy nie sÄ… wciÄ…gani
w przesadę i fałsz najgorszego gatunku
w to, z czym Teatr Laboratorium wal
czy od lat (...)
Członkowie Laboratorium świadomi
byli trudności i ograniczeń związanych z
Ulami (...) Rozmawiałem pózniej z Teo
Spychalskim i powiedziałem mu, że cieka
wie pracują. Odpowiedział na to: Nie, nie
70
było to ciekawe. Wszystko zbyt łatwe, ża
dnego trudu klaskanie, trzaskanie pal
cami, zawodzenie w kółko, wszystko,
co najłatwiejsze do zrobienia. Nic poza
tym". Chciał on przez to powiedzieć, że
nikt nie podjął poważniejszego ryzyka,
choć, jak sądzę, w tej zatłoczonej prze
strzeni nie było to możliwe. Było to ob
ciążenie jednakże poważniejszą prze
szkodę stanowiło podchodzenie do nich
przez uczestników jak do przedstawienia
podejście, które zresztą ograni
czało możliwości także w innych przed
sięwzięciach. Nie było też realnego, wza
jemnego wyboru, na który Grotowski
tak nastaje jako na warunek sine qua non
doświadczenia parateatralnego (...) Nie
mniej niektóre Ule dla niektórych ludzi
były ważnym doświadczeniem (...)
Do pewnego stopnia proces wtórne
go scalania na wyższym piętrze zachodził
w doświadczeniach grup wąskich"
tej najważniejszej części Uniwersytetu
Poszukiwań (...)
OpiszÄ™ wczorajszÄ… wyprawÄ™ do lasu: od
czuwałem niepokój, nie wiedziałem, czego
oczekiwać i nie wiedziałem, czy temu cze
muś podołam (...) Przez godzinę, dwie,
trzy, nie wiem ile idziemy i biegniemy
polem pod księżycem w pełni i trawę ma
my po pierÅ› (...) W pewnej chwili moje
obolałe od kamieni i patyków stopy mają
dość odmówiły posłuszeństwa z bólu.
Zdaję sobie sprawę, że jeśli jeszcze im do
łożę, to wkrótce będę się czołgał. I nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]