[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zastanowimy się, co z tym zrobić. - Zaklął brzydko. Ostat
nia rzecz, jakiej potrzebował, to dać pole do działania sir Ri
chardowi. - Powiedzcie mu też, żeby był cicho. Nic nie może
dojść do uszu sir Richarda. Nie zależy nam, żeby zbyt blisko
zainteresował się kłusownictwem na naszym terenie. Chciał
bym rozwiązać ten problem bez uciekania się do radykalnych
środków.
- Tak, wasza wysokość.
Rozdział szósty
Tilda odczuła wielką ulgę, gdy St. Ormond opuścił pokój
śniadaniowy. Tylko dzięki silnej samodyscyplinie zdołała za
chować spokój w obecności księcia. Aby odwrócić uwagę od
uwodzicielskiej siły, którą emanował, powtarzała w pamięci
listę nieregularnych czasowników francuskich. Potrzebowała
czasu, aby uspokoić rozhuśtane emocje.
Dopiero wieczorem, gdy przebierała się do kolacji, była
w stanie racjonalnie przemyśleć ostatnie wydarzenia. Doszła
do przekonania, że trudno winić St. Ormonda o wyciąganie
najdalej idącego wniosku, mianowicie że Tilda zmierzała do
sypialni któregoś z dżentelmenów, bo jak inaczej wytłuma
czyć jej nocną obecność w galerii? Nie obwiniała go też za
chęć... flirtowania z nią, żeby ująć to łagodnie. Skoro jednak
miał zamiar z nią... flirtować, znaczyło to, że miał ją za ko
bietę łatwą, za wdówką, która bez zahamowań korzysta z nie
zależności.
Zaczerwieniła się na myśl, co też mógł usłyszeć na jej te
mat od lady St. Ormond. Bez wÄ…tpienia historia matki upraw
dopodobniała podejrzenia pod adresem córki. Przecież jabłko
niedaleko pada od jabłoni. Na dobro Crispina należało jednak
97
zapisać to, że puścił ją, gdy się zaczęła bronić. Odpędziła od
siebie okropne wspomnienie chwili, w której zdawało się jej,
że Crispin zignoruje jej opór.
Wiedziała aż nadto dobrze, że nie wytrwałaby długo. By
ła na siebie za to wściekła. Ale i na księcia. Jak śmiał stawiać
ją w tak dwuznacznej sytuacji! Przecież użył wobec niej siły.
Dopiero gdy przełamał jej opór, zaczął traktować ją delikat
nie. Być może zrozumiał swój błąd. Och, z pewnością ani je
mu, ani nikomu innemu nie pozwoli się uwieść! Nawet gdyby
bardzo tego pragnęła.
Ta ostatnia konstatacja zdumiała ją. Pożycie małżeńskie
było dla niej raczej niemiłym obowiązkiem, natomiast Cri
spin uwolnił w niej niezwykłe emocje. Zawsze dziwiło ją, dla
czego kobiety biorą sobie kochanków i dobrowolnie decydują
siÄ™ na coÅ›, co w najlepszym przypadku bywa nudne, a w naj
gorszym wstrętne i nad wyraz bolesne zarówno dla ciała, jak
i psychiki.
Teraz wiedziała już dlaczego, a w każdym razie miała te
go przedsmak. To, jak się czuła w objęciach Crispina, te nie
zwykłe reakcje jej ciała, które domagało się spełnienia... Gdy
by Crispin nie ustąpił, połączyłaby się z nim w obopólnym
pragnieniu! Och, nie miało to nic wspólnego z tym, czego
doświadczyła z Jonathanem, który w delikatny sposób zaspo
kajał swe potrzeby, ona zaś, jako posłuszna żona, udostępniała
mu swoje obojętne, a tak naprawdę niechętne ciało.
Lecz oto poznała, czym jest namiętność. Oczami wyob
razni widziała, jak ona i Crispin łączą się w szaleńczym
spektaklu miłości. Cóż, była wdową, nie zaś panienką
wystawioną na małżeńskim targu lub bezwzględnie zobli
gowaną do wierności żoną. Mogła pozwolić sobie na tak
wiele, na wszystko...
98
Nie! To niemożliwe. Przecież Crispin stara się o rękę
Milly, więc romans z nim byłby dla całej trójki niesłycha
nie poniżający i występny. Milly stałaby się żałosną ofiarą,
Tilda czułaby się jak niecna zdrajczyni, natomiast Crispin
straciłby honor.
Ale dlaczego, u licha, miałaby się martwić o jego honor?
Przecież dowiódł, jak niewielką wagę przywiązuje do tych
spraw. Poza tym był przekonany, że spała z Guyem. Och, co
za komedia omyłek! Z powodu tego nieporozumienia miał
ją za kobietę rozpasaną, a w każdym razie za chętną do noc
nych przygód wdówkę. Może więc powinna wyprowadzić go
z błędu? Tylko jak to zrobić? Pójść do niego i zapewnić, że
się myli? Miałaby tłumaczyć się przed nim i zapewniać, że
jest kobietą cnotliwą?! Wystawiać sobie certyfikat moralno
ści? Okropne... Zresztą St. Ormond mógłby odebrać to po
swojemu, jako zawoalowanÄ… propozycjÄ™, brzmiÄ…cÄ… mniej wiÄ™
cej tak: Och, Crispinie, nie gustujÄ™ w Guyu, ale... ale jak siÄ™
postarasz, to...". Po prostu by go zachęciła taką spowiedzią,
a przecież nie wiedziała, czy potrafiłaby mu się oprzeć, gdyby
zaczął ją uwodzić.
Nagle uświadomiła sobie coś jeszcze. Co z tego, że poza
swym zmarłym mężem nie miała innego mężczyzny? Prze
cież, biorąc za dowód jej pragnienia, i tak jest kobietą zepsutą,
za jaką książę ją wziął. Mogła się jednak obronić przed najgor
szym. Gdyby utrzymała St. Ormonda w przekonaniu, że ma
romans z Guyem, najpewniej będzie się trzymał od niej z da
leka, by nie wchodzić w paradę kuzynowi.
Co za okropna sytuacja! Jednak z dwojga złego wola
ła, żeby myślał o niej zle, niż ją uwodził. Na szczęście była
pewna jego dyskrecji, słyszała bowiem, że dżentelmeni
w takich sprawach w niej celują. Cóż, prawie każdy z nich
99
miał coś na sumieniu, więc jedynym rozsądnym wyjściem
była totalna zmowa milczenia. Nie groziła jej więc publicz
na kompromitacja. PodtrzymujÄ…c zatem w Crispinie mnie
manie, że ona romansuje z Guyem, gwarantowała sobie
ochronę przed natarczywością księcia, a zarazem nie nara
żała się na skandal. Nie miała innego wyjścia, musiała ciąg
nąć tę grę pozorów. Tak się składało, że wieczorem miał
odbyć się bal dla sąsiadów z okolicznych majątków. Będzie
to znakomita okazja, aby przekonać St. Ormonda, że jest
zwiÄ…zana uczuciowo z Guyem.
Milly! Co z Milly? Jeśli naprawdę jest zainteresowana
Guyem, byłaby zdruzgotana taką podłością swej kuzynki.
Problem w tym, że z uwagi na prostolinijność i brak życio
[ Pobierz całość w formacie PDF ]