[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jąc uśmiech.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że po drodze pośliznie się na skórce od
banana.
-31-
- Nie liczyłabym na to. Bóg czuwa nad głupcami i pijakami.
- Do której kategorii zalicza się Sinclair?
- Do obu.
Reba weszła do swojego gabinetu. Pierwszą rzeczą, którą zoba
czyła po otwarciu drzwi, był półmetrowy kawałek minerału, wydobyty
w Cape Province w Afryce Południowej. Niemiecki rzezbiarz wybrał
doskonały okaz tygrysiego oka i przekształcił go w podobiznę męż
czyzny.
Tygrysi Bóg stał nagi, w swobodnej postawie, ze złotym łukiem
przewieszonym przez ramię. W dłoni trzymał opartą lekko o udo złotą
strzałę, której trójkątny grot kontrastował z muskularną łiniąjego cia
ła. Zwężone, lekko skośne oczy były z czystego złota. Statuetkę wy
rzezbiono w taki sposób, że subtełne barwne pręgi minerału biegły po
przekątnej, sprawiając przykuwające uwagę wrażenie równowagi mię
dzy bezruchem a pulsującą siłą. Zwiatło migotało na powierzchni mę
skiego ciała Tygrysiego Boga wszystkimi odcieniami barw, od ciem
nego złota do połyskującego brązu.
Reba nie wybrała statuetki jedynie dła jej siły i urzekającego pięk
na. Wybrała ją, gdyż niezwykła pewność siebie Tygrysiego Boga przy
pominała jej nieznajomego, ową ciemną noc i pocałunek, który uświa
domił jej, jaką kobietą mogłaby się stać w ramionach właściwego
mężczyzny.
Usłyszała charakterystyczny brzęk, który rozlegał się za każdym
razem, gdy otwierały się drzwi Objet d'Art. Drzwi biura miały wsta
wione jednostronne lustro, co umożliwiało Rebie obserwowanie skle
pu, podczas gdy jej nikt nie widział. Wyjrzała i dostrzegła masywną
sylwetkę Todda, idącego w jej stronę. Zmełła w ustach przekleństwo,
postawiła Tygrysiego Boga na biurku, usiadła i zwolniła elektroniczny
zamek u drzwi do gabinetu. Drzwi automatycznie rozsunęły się o kil
ka centymetrów, Reba postanowiła dopilnować, aby pozostały półprzy-
mknięte przez cały czas, dopóki Todd pozostanie w jej biurze.
- Dosyć mam tych wygłupów, Farrall - powiedział Todd i opadł
na fotel naprzeciwko jej biurka. - Zacznij sprzedawać tę przeklętą ko
lekcję. Reszta majątku tego starego kozła nie wystarczy na opłacenie
prawników, załatwiających sprawy spadkowe. Potrzebujępieniędzy i to
natychmiast.
Reba splotła ręce i rozparła się na krześle, obdarzając Todda zimnym
spojrzeniem. Obserwowała go w milczeniu, aż zaczął się niespokojnie
-32-
wiercić i szpetnie zaklął. Owiał ją zapach alkoholu i nie przespanych
nocy.
- Powolne konie i słabe karty? - spytała obojętnie.
Todd zarumienił się, co potwierdziło trafność jej przypuszczeń.
- Zamknij siÄ™ - burknÄ…Å‚.
Reba rzuciła Toddowi spojrzenie twarde jak diament wjej pier
ścionku. Wiedziała z doświadczenia, że Todd nadużywał alkoholu i gier
hazardowych. Za życia Jeremy'ego obowiązywało stałe zarządzenie,
aby ochroniarze nie wpuszczali Todda, gdy był pod wpływem alkoho
lu. Rok temu zaatakował dziadka w ataku pijackiej furii. To wspomnie
nie nie pozwoliło Rebie złagodzić gniewu, Spojrzała na niego z nie
smakiem, zapominajÄ…c o dobrym wychowaniu.
- Nie bądz taka dumna i wspaniała - warknął Todd. - Jesteś po
prostu tanią dziwką, którą stary dureń wziął z ulicy.
Brzęczyk odezwał się ponownie, informując Rebę, że ktoś wszedł
przez drzwi frontowe. Nie mogła dostrzec, kto to był. Szerokie ramiona
Todda zasłaniały jej widok. Prawdopodobnie Giną wróciła ze spotkania.
- Powiedz coÅ›, do cholery.
- Zdecyduj się -powiedziała Reba sztywno. - Zamknij się", po
wiedz coś", nie mogę robić obu rzeczy naraz.
- Ach, ty zasmarkana, mała dziwko! - krzyknął, zerwał się na nogi
i wyciągnął rękę w stronę biurka, próbując Rebę pochwycić.
Reba wyśliznęła się zwinnie z rąk Todda, co jeszcze bardziej go roz
wścieczyło. Silnie popchnął biurko i przygwozdził Rebę do ściany. Tygry
si Bóg zachybotał się. Reba pochwyciła go w ostatniej chwili. Wiedziała,
że w ostateczności statuetka może posłużyć jej jako broń, lecz żałowała
tego pięknego przedmiotu dla kogoś tak nędznego, jak Todd Sinclair.
Tim wpadł do pokoju z pałką w prawej ręce.
- Jeśli ją dotkniesz, skręcę ci kark.
- Będziesz musiał poczekać na swoją kolej - rozległ się za jego
piecami spokojny, opanowany głos. Tim i pijany Todd zamarli, spara
liżowani grozbą zawartą w jego brzmieniu. Reba miała ochotę śmiać
się i płakać jednocześnie. Chciała coś powiedzieć, zawołać, ale wciąż
nie znała imienia tego mężczyzny.
Nieznajomy wszedł do pokoju bezszelestnym krokiem drapieżni
ka. Chwycił Todda, obrócił się zwinnie i cisnął tym większym od sie
bie mężczyzną o ścianę. Todd zaklął i potrząsnął głową, nagle otrzez
wiały i solidnie przestraszony.
3 Sen zaklęty...
- 33 -
- Nie skręcę ci karku od razu- syknął nieznajomy złowieszczo.
Jego ręce niczym stalowe imadło zaciskały się na gardle Todda. - Naj
pierw połamię ci palce. Potem kciuki. Potem wszystkie kości od nóg
do ramion. Jednąpo drugiej. Kiedy wreszcie dojdę do karku, będziesz
mi za to wdzięczny. Słyszysz, kochasiu?
Todd wydał zduszony odgłos, który mógłby oznaczać tak".
Nieznajomy odwrócił głowę i spojrzał na Rebę. Ostre linie jego
twarzy złagodniały.
- DotknÄ…Å‚ ciÄ™, chaton?
Pokręciła głową, niezdolna wypowiedzieć słowa, ciągle pod wra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]