[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyrzucę cię za drzwi.
Wypowiedziała to ultimatum spokojnie, cicho i
stanowczo. W pokoju zapadła kompletna cisza. Tanner
w pierwszej chwili chciał złapać ją za ramiona i
rnocno potrząsnąć, aby oprzytomniała. Pózniej
NOC MYZLIWEGO 137
\ałował, \e nie ma pod ręką młotka, \eby mocno
palnąć się w łeb.
Zbyt pózno zauwa\ył, \e wszystko to ju\ kiedyś
słyszał, nie był tylko łaskaw nad tym się zastanowić.
Nigdy nie słuchał jej uwa\nie, gdy\ wbił sobie do
głowy, \e to jego praca jest główną przeszkodą na ich
drodze.
Przecie\ nie zwrócił nawet uwagi na to, \e w Charly
nie ma ani krztyny egoizmu, czy zwykłej pró\ności.
Aatwo mógłby to dostrzec, gdyby tylko zechciał
patrzeć. Ukrywała swe orchidee i perfumy. Bynajmniej
nie udawała zdumienia, gdy powiedział jej o swych
pragnieniach. Przyjął wtedy, \e wynikało to z braku
doświadczenia z mę\czyznami i z naiwności. Wcale
nie była naiwna, po prostu za \adne skarby nie chciała
docenić, jak wspaniałą była kobietą. Uwa\ała się za
brzydulę i nic nie mogło zmienić jej opinii o sobie.
Skoncentrował uwagę na twarzy Charly - na jej
jedwabistych włosach, delikatnych i dr\ących ustach,
jasnych rzęsach i szerokim czole. Przypomniał sobie,
\e gdy widział ją po raz pierwszy, te\ wydała mu się
brzydka. To chyba musiało być wieki temu. Charly
była najbardziej pociągającą kobietą, jaką spotkał w
\yciu. Pociągającą, rozsądną, nieprzewidywalną,
dowcipną, podniecającą i cholernie piękną.
- Tanner, chcę wiedzieć, czy to do ciebie dotarło.
Musisz mi odpowiedzieć.
- Skoro nie chcesz rozmawiać o mał\eństwie, nie
będziemy o tym mówili - błyskawicznym ruchem
sięgnął przez całą długość łó\ka i chwycił ją za ręce.
Przyciągnął do siebie. Charly bez oporu przewróciła
się na śliską kołdrę i pogniecione prześcieradła. Tanner
poszedł w jej ślady.
- Faktycznie, jeśli nie chcesz rozmawiać, to obej-
dziemy się bez słów.
W jej oczach tkwiły jeszcze ślady niepokoju, ale ju\
138 NOC MYZLIWEGO
zaczynały je przesłaniać silniejsze uczucia. I choć usta
układały się do protestu, to Tanner wyraznie wyczuł
przyśpieszone bicie jej serca i ogarniającą ją falę ciepła.
- Jasno powiedziałaś, czego nie chcesz, zatem
pozostaje nam skoncentrować się na tym, czego
pragniesz. Wszystko będzie tak, jak ty chcesz, naj
dro\sza. Wszystko. Poczynając od zaraz.
Nie mógł jej utracić. Za \adną cenę.
Ani teraz, ani kiedy indziej. Miał nadzieję, \e kiedyś
Charly zmieni zdanie. Musiał tylko sprawić, by
uwierzyła w siebie, podobnie jak ona przekonała go, \e
szczęście jest mo\liwe. Dzięki niej czuł się dziś silny,
teraz powinien się jej odwzajemnić. Wiedział ju\, \e
gdy Charly uwierzy w siebie, to zaakcepuje ich
związek. Musiała tylko dostrzec swą piękność, spojrzeć
na siebie jego oczami.
Pokonywanie problemów - to stanowiło jego \ywioł,
wyzwania dodawały mu sił. Dla Charly gotów był
poświęcić \ycie. Serce i tak ju\ utracił.
Tego ranka wszystko wydawało mu się mo\liwe,
wszystkie przeszkody do pokonania. Natomiast ab-
solutnie wykluczone było rozstanie z Charly.
George, prę\ąc pierś, dumnie przechadzał się po
grzędzie. Na widok Charly rozło\ył szeroko skrzydła i
przybrał grozną postawę.
- Przestań się stawiać, George, nie jestem dziś
w na stroju do \artów.
Pomachał skrzydłami, jednak i na to nie zwróciła
uwagi. Wrzuciła mu kilka myszy do miski, lecz
zapomniała ją nakryć. Wypiął pierś i popatrzył na nią,
jakby się zastanawiał, w jaki jeszcze sposób mógłby ją
przestraszyć. Charly tylko uśmiechnęła się w
odpowiedzi.
- Niecierpliwisz się, prawda? Chciałbyś ju\ wyjść
na wolność? Wiem, \e czujesz się ju\ zupełnie dobrze,
NOC MYZLIWEGO 139
miałeś dość czasu, aby dojść do siebie. Przecie\ ju\
koniec stycznia. Ale chyba wytłumaczyłam ci wczoraj,
\e teraz mamy sezon mrozów i zamieci. Musisz
poczekać jeszcze parę tygodni.
Dolała mu wody z dzbanka. George sfrunął z grzę-
dy na podłogę, w kierunku otwartych drzwi klatki.
Gdyby nie był uwiązany na lince, wydostałby się na
wolność.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]