[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niniejszym informuje, \e rozwiązał umowę o pracę bez wypowiedzenia. Powy\sze
124
125
uzasadnia się długotrwałą nieobecnością obywatela w pracy, spowodowaną tymczasowym
aresztowaniem.
Pół godziny temu wstąpiłem do warsztatu, w którym pracowali Piotr S. i Bogdan M.
Kierownik Witold D, nie mógł się nachwalić: tacy sumienni, tacy pracowici, a fachowcy, a
złote rączki...
Drugich takich nie znajdę martwił się pan D. Nawet nie szukam, trzymam miejsce
dla nich, przecie\ w końcu ich wypuszczą.
W mieszkaniu państwa S. słucham argumentów, które mają dowieść, \e aresztowano
niewinnych. Gdybym teraz oświadczył, \e ci niewinni" brali przecie\ udział w bestialskim
pobiciu, \e wiązali pętlę, \e zakładali ją na szyję 15-letniemu chłopcu nastąpiłby
niechybnie koniec rozmowy. Byliby przekonani, \e uczestniczę w spisku, ten spisek wietrzą
na ka\dym kroku. Podejrzewają, \e za rodziną W. ktoś stoi, \e czyjaś ręka manipuluje milicją
i prokuratorem. Rzucają oskar\enia pod adresem komendanta posterunku, \e zbagatelizował
przestępstwa Roberta W. Proboszcza zaliczają do kategorii sprzymierzeńców przestępcy
Murzyna". Jakby tego było mało, przestali ufać adwokatowi, którego sami wynajęli.
Mówi Edmund S., ojciec Piotra: Mecenas wyraził się, \e nasz Piotr będzie najdłu\ej
siedział, bo jest z nich najstarszy. Czy to jest dobry adwokat, je\eli tak zakłada z góry?
Kazimiera S,, matka Piotra: Pan nie wie, jaki to chłopak... Gdyby dzisiaj ktoś mu
powiedział: Ty wyjdziesz, ale reszta będzie siedzieć" on na pewno zostałby w areszcie z
powodu solidarności.
Barbara S.: Nie znam nikogo tak wra\liwego na sprawiedliwość, jak mój brat...
Zastanawiają się czy więzienie wpłynie na chłopców. A mo\e wrócą odmienieni, zara\eni
złem? W celi Piotra siedzą przecie\ notoryczni pijacy, chuligani i złodzieje.
To wielki szok dla całej rodziny mówi Edmund S. Nikt z nas nigdy nie siedział za
kratkami.
Nie mogą pogodzić się z opinią, jaka w gazetach, radiu i telewizji przylgnęła do chłopców.
Nasi synowie, protestują, to nie są przestępcy.
Barbara S. nagrała na taśmie reporta\ radiowy o całym wydarzeniu. Włącza magnetofon
Philipsa i cała rodzina jeszcze raz z samozaparciem wsłuchuje się w słowa padające z
głośnika:
Sołtys: Za te wszystkie wybryki nale\ało mu się.
Dziennikarka: Me czujecie, sołtysie, wstydu?
Sołtys: Wstyd z powodu rozgłosu?
Nauczycielka szkoły specjalnej ze Wschowy: On w ciągu miesiąca popsuł robotę
wychowawczą. On był pępkiem świata w tej szkole. Całą szkołę zdominował. Mówił, \e do
głupków nie będzie chodził. Początkowo taki miły, elokwentny, ale rozszyfrowany potrafił
być chamem.
Dyrektor szkoły podstawowej: Jest taka opinia, \e szkoda tych pięciu...
Prokurator: Przypuszczam, \e chcieli go nastraszyć i nie zdawali sobie sprawy z
konsekwencji. Niewiele brakowało, \eby doszło do tragedii w innym wymiarze.
Matka Roberta W.: Je\eli krzywdę wyrządzał, to tylko mnie. Kawę mi zabierał, chustkę i
buty. Dawał biednym. Nigdy nikt do mnie na niego nie skar\ył. Je\eli to do mę\a, na piwku.
Nigdy nie czułam się tutaj dobrze. Nie wiem, dlaczego taka nienawiść była do niego i do
mnie. Ja nie chcę od nikogo nic, ani pieniędzy, ani dobrego słowa.
Radiosłuchaczka: Twierdzę, \e to jest straszne, bez względu na to, jaki był ten Robert,
przecie\ był dzieckiem. To jest niemo\liwe, \eby coś takiego zdarzyło się w społeczeństwie.
Czy mamy wszystkich wieszać? Wypowiedzi nauczycieli są karygodne.
Sołtys: Ci, którzy mieli dbać o porządek publiczny albo nie widzieli chłopca, albo nie
chcieli go widzieć. Więc
126
127
je\eli nikt nie wychowuje, to społeczeństwo ma prawo wychować*
Dziennikarka: 15-letniego chłopca?
Sołtys: Tak, 15-letniego chłopca, którego wieś się boi...
Radiosłuchaczka: Jestem przera\ona, \e w dzisiejszej Polsce znalazła się taka wieś. To
społeczeństwo jest chore. I ten milicjant, i ci rodzice. Co będzie dalej?
Dziennikarka: Wszyscy jesteśmy winni?
Radiosłuchaczka: No, nie... Spora grupa przecie\ wie co wolno, a czego nie wolno.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]