[ Pobierz całość w formacie PDF ]
S
R
Sebastian wprawdzie nie padł z wrażenia, ale przyjrzał jej się bardzo
uważnie.
- Tak właśnie myślałem - stwierdził, obejrzawszy ją sobie od stóp do
głów. - Nie jesteś niepozorną szarą myszką. Właściwie nigdy tak o tobie nie
myślałem. Nie udało ci się ukryć wspaniałej cery ani lśniących oczu. Tylko to
swoje piękne ciało ukrywałaś przede mną przez całe półtora roku. Na szczęście
wczorajszy wieczór wynagrodził mi to z nawiązką.
Emily zdołała się opanować, udało jej się powstrzymać rumieniec. Nie
chciała, żeby Sebastian zauważył, że nie jest ani taka spokojna, ani taka
obojętna, na jaką chciała wyglądać.
- Ale miło mi, że wreszcie mogę cię podziwiać w pełnej krasie - dodał,
zerkając na dość duży dekolt jej bluzki.
O, nie, dosyć tego, pomyślała Emily. Czas zakończyć to przedstawienie,
zanim będzie za pózno, nim mu się uda całkiem mnie pognębić.
- Dziękuję za komplement - odparła lodowato. - Rozumiem, że zmieniłeś
zdanie i na żaden lunch się nie wybierzemy.
- Dlaczego tak uważasz? - zapytał. Był zdumiony. Nie tylko jej słowami,
ale także chłodnym przyjęciem, jakie mu zgotowała.
- Wstawiłeś auto do garażu - wyjaśniła.
- Owszem, ale to niczego nie zmienia. Zamówiłem taksówkę. To
łatwiejsze, niż pózniej szukać miejsca do zaparkowania. Taksówka będzie za
dwadzieścia minut, a chciałbym jeszcze wziąć prysznic i włożyć na siebie coś
odpowiedniego na spotkanie z piękną kobietą.
Tym razem opanowanie na nic się nie zdało. Emily się zarumieniła i
okropnie ją to rozzłościło. Tak samo jak rozzłościło ją uczucie ulgi i wielkie
zadowolenie, jakie poczuła, gdy się okazało, że jednak pójdzie na lunch z
Sebastianem.
- Nie zmienisz mojej decyzji pochlebstwami - powiedziała.
- 26 -
S
R
- Dzięki za ostrzeżenie. - Uśmiechnął się szeroko. - Chociaż ja nigdy nie
polegałem na pochlebstwach. Zwłaszcza w sprawach tak ważnych jak
zatrzymanie ciebie w tym domu.
- Podwyżka też nie załatwi sprawy - ciągnęła Emily - a lepszych
warunków pracy nie możesz mi zaproponować.
- Odłóżmy tę dyskusję na pózniej, dobrze? Nie chciałbym, żeby taksówka
musiała czekać. Czy możemy się spotkać o wpół do pierwszej na ganku?
- Możemy - zgodziła się Emily.
- Nie przejmuj się - zażartował Sebastian. - W najgorszym razie zyskasz
darmowy lunch, a w najlepszym... - Urwał, jakby przypomniawszy sobie, że nie
powinien zdradzać przed czasem misternie ułożonego planu. - No to lecę. Do
zobaczenia za dwadzieścia minut.
Wyszedł.
Emily zamknęła za nim drzwi i pokręciła głową. Sebastian najwyrazniej
miał jakiś pomysł, zamierzał zaproponować coś, co zrobi na niej wrażenie. Nie
miała pojęcia, co by to mogło być i bardzo ją to niepokoiło. Wiedziała przecież
z doświadczenia, że nie istnieje nic takiego jak darmowy posiłek.
Dwadzieścia pięć po dwunastej włożyła żakiet, wzięła torebkę i wyszła z
mieszkania. Każdy krok przypominał jej, że znów ma na sobie obcisłą spód-
niczkę i pantofle na wysokim obcasie. Naprawdę była z siebie zadowolona.
Musiała tylko pamiętać, żeby się nie dać Sebastianowi wytrącić z
równowagi i nie zgodzić się na zmianę zdania. Musiała stąd odejść jak
najszybciej. Dla własnego dobra.
Wiedziała, że nie będzie to łatwe zadanie. Już samo patrzenie na
Sebastiana sprawiało jej przyjemność i on zapewne o tym wiedział. A w każdym
razie na pewno się domyślał.
Wyglądał wspaniale w szarym garniturze i niebieskiej koszuli ozdobionej
srebrzystym krawatem. Czarne włosy były trochę wilgotne, przypominały, że
dopiero co wyszedł spod prysznica.
- 27 -
S
R
- Lubię kobiety, które nie każą na siebie czekać - powiedział i uśmiechnął
się do Emily. - Czy zamknęłaś kuchenne drzwi?
- Oczywiście.
- Oczywiście - powtórzył. - Po co w ogóle pytałem?
Emily się uśmiechnęła. Oboje wiedzieli, że na niej można polegać.
- Taksówka czeka - stwierdziła, wskazując na stojący przed zamkniętą
bramą samochód.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]