[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, że praca nad albumem pomaga się jej uspokoić i odprężyć, tak umysłowo, jak i fizycznie.
Odtwarzanie naturalnego piękna Caransay działało też jak lekarstwo na tęsknotę za domem,
która często tak boleśnie jej doskwierała po opuszczeniu Caransay.
Tym razem na wyspie zostawiła nie tylko synka i swoją rodzinę, ale również Dougala. Rana
w jej sercu była głęboka i nieuleczalna.
Nawet nie widziała inżyniera tego dnia, kiedy Nonie zabrał ją z panią Berry z powrotem do
Tobermory, by tam przesiadły się na parowiec, który miał przewiezć je na ląd stały, bo
pracował wtedy na Sgeir Caran. Pamiętała, jak przepływając łodzią Norriego obok wielkiej
morskiej skały, patrzyła na jej masywną sylwetkę ze świadomością, że Dougal stoi tam gdzieś
na górze - albo może jest pod wodą w kombinezonie nurka. Tak czy owak zostawili skałę za
sobą, a ona bez słowa pożegnania zniknęła z jego życia.
Serce jej mało przy tym nie pękło, ale nie wiedziała, w jaki sposób mogłaby powiedzieć mu
do widzenia.
- O, dzwoneczki - odezwała się Angela, patrząc na otwarty szkicownik. Uśmiechnęła się. - Co
za śliczny rysunek, doskonałe podobieństwo. Pamiętam, jak rozkosznie wyglądały, kiedy
wiosną i latem okrywały łąki na Caransay niczym delikatna niebieskofioletowa mgiełka.
Meg, która również to pamiętała, kiwnęła głową i uśmiechnęła się smutno. Wzięła ołówek,
żeby jeszcze kilkoma delikatnymi kreskami zacieniowąć rysunek dzikiego owsa i tawuły.
162
- Madam, przyszłam pani powiedzieć, że tuż przed pani powrotem otrzymałam list od pana
Charlesa Wortha. Przyśle do nas wykwalifikowaną krawcową ze swojego warsztatu przy Rue
de la Paix, żeby mogła pani tutaj przymierzyć swoją suknię. Stangret odbierze ją ze stacji w
Edynburgu.
- Dobrze. Proszę mu przekazać, żeby przywiózł ją raczej do domu przy Charlotte Square, a
nie tutaj do Strathlin - odpowiedziała Meg, podnosząc wzrok - Skoro w wieczór koncertu i
podczas soiree mam nosić tę suknię przy Charlotte Square pod numerem dwunastym,
krawcowa powinna mi ją przymierzyć tam na miejscu. Proszę poprosić panią Larrimore, by
przygotowała dla tej kobiety pokój, w którym będzie mogła wygodnie mieszkać i pracować.
Angela Shaw skinęła głową.
- Przypuszczałam, że taka może być pani decyzja, więc wysłałam liścik do pani Larrimore
dziś rano, żeby ją powiadomić. Nie mogę się doczekać, żeby suknię zobaczyć - dodała z
uśmiechem. Pan Worth pisze, że przy tej kreacji przeszedł sam siebie.
Meg ucieszyła się, widząc radość na delikatnej, owalnej twarzy Angeli. Jej przyjaciółka
często wyglądała mizernie, ale baronowa przypisywała to przejrzystej cerze, blond włosom i
bladoniebieskim oczom pani Shaw. Tak jasna karnacja w połączeniu z ciemnym strojem, bo
Angela przedkładała żałobną czerń nad inne kolory, tworzyła uderzający kontrast. Tego dnia
pani Shaw miała na sobie dzienną, lamowaną fioletowym sznurem suknię w pasy czarne na
czarnym tle, a czarne koronkowe nakrycie głowy zasłaniało połyskliwą gładkość jej
delikatnych blond włosów.
Chociaż pani Shaw nie miała jeszcze trzydziestu lat, od ośmiu była wdową. Kiedy mąż ją
osierocił, pogrążyła się w,smut-ku, ale potrzebowała zatrudnienia i pojawiła się w zamku
Strathlin na polecenie sir Johna Shaw, wuja zmarłego. Angela została zaangażowana, by tuż
po śmierci lorda Strathlina służyć Meg pomocą w kwestiach towarzyskich. Okazała się
bezcenną pomocnicą, ale i lojalną, wrażliwą przyjaciółką. Meg dawno już dostosowała się do
swego nowego życia, a Angela Shaw została przy niej jako dama do towarzystwa. Chociaż
minęło tyle lat, Angela nieczęsto mówiła o swoim zmarłym mężu. Meg wiedziała tylko tyle,
że byli serdecznie sobie oddani i że nieśmiała, skryta Angela kochała go tak głęboko, że
wciąż nosi po nim żałobę.
- Toaleta będzie śliczna - powiedziała Meg - a zasługę za to należy częściowo przypisać pani,
Angel. Pan Worth bardzo wysoko ocenił pani sugestie na temat koloru i materiału. - Nie prze-
stawała się uśmiechać, chociaż myśli o Dougalu przyćmiły jej radość z pięknej sukni i
przygotowań do przyjęcia. Za każdym razem, kiedy ktoś o tym raucie napomykał - a zdarzało
163
się to przynajmniej raz dziennie - coraz bardziej się go obawiała i zaczynał ją tępo boleć
żołądek. Położyła dłoń na mocno zesznurowanej talii pod dzienną suknią z niebieskiej
fałdzistej satyny.
Zastanawiała się, czy Dougal pierwszego września w ogóle się pojawi. Od powrotu na ląd
stały przed niemal dziesięciu juz dniami nie miała czasu przejrzeć ostatecznej listy gości
razem z Guyem Hamiltonem i Angela Shaw, którzy zajmowali się, stroną organizacyjną
przyjęcia.
-Angel, czy otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze zaproszę*! nia? Czy może mi pani na
przykÅ‚ad powiedzieć, czy przyjÄ…Å‚ j©i pan Dougal Stewart? - ZadaÅ‚a to pytanie jakby
mimochodem;! i równocześnie przekręciła ukosem album, by miękkim ołów*j kiem
uzupełnić studium małych kwiatków z machair. v,
- Ach, ten inżynier? - Angela zamyśliła się, przechyliła głowę* na bok i splotła szczuplutkie
palce. - Wydaje mi się, że tak, pro-l szę pani, pan Hamilton ma ostateczną listę. Ale mogę to
spraw-s dzić, jeżeli jest pani ciekawa. Chwileczkę. - Podeszła do stojące^ go pod ścianą
biurka sekretarza, otworzyła je i wyjęła paczkę : kopert ze skrytki. Przerzuciła listy i
odwróciła się, trzymając jeden w dłoni. - Tak, tu mam potwierdzenie. Czy chciałaby pani;
zobaczyć? - Podeszła bliżej.
Serce Meg wezbrało wzruszeniem.
- Ja... chyba tak. - Palce jej drżały, kiedy odbierała od Angeli kremową kopertę i wyciągała z
niej pojedynczą kartę z odpowiedzią. Szanowna lady Strathlin, z przyjemnością przyjmuję
pani zaproszenie, to jedno zdanie i podpis.
Popatrzyła na znajome pismo, zdecydowane i męskie, i Dougal stanął jej przed oczami jak
żywy; z trudem zaczerpnęła tchu. Spojrzała na kopertę i uświadomiła sobie, że wysłał ją z
Caransay.
Nie ma co liczyć na to, że będzie zadowolony z tego wieczoru, kiedy dowie się, że Meg
MacNeill jest w rzeczywistości baronową Strathlin. Dobry Boże, pomyślała z narastającym
przerażeniem, co ja narobiłam?
Odłożyła list na bok.
- Dziękuję pani, Angelo.
Ktoś zastukał do drzwi i do środka zajrzała młodziutka służąca imieniem Hester.
- Pan Hamilton, milady - zaanonsowała, a baronowa skinęła głową, kiedy Guy przekraczał
próg. Widzieli się już wcześniej tego dnia, bo trzeba było sprawdzić, jak posuwają się
przygotowania do przyjęcia. Dominowało ono teraz nad wszystkim innym w domu Meg i
164
wydawało się zagrażać jej przyszłości z taką samą nieuchronnością jak jakaś ogromna fala.
%7łałowała, że w ogóle się na nie zgodziła.
- Madam, przyszła poczta. A, dzień dobry, pani Shaw - dodał przyciszonym głosem.
Meg przyzwyczaiła się już do tego, że widzi lekki rumieniec na policzkach Guya za każdym
razem, kiedy znajdzie się on w pobliżu młodej wdowy, ale nie spodziewała się zobaczyć de-
likatnego różu, którym zabarwiły się blade policzki Angeli Shaw. Popatrzyła z nowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]