[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jakie stawiasz warunki?
- Małżeństwo, jeśli ci się podoba. Kobiety, zdaje się, to lubią, nieważne, jak bardzo są
nowoczesne czy samodzielne. Poza tym, żony nie można zmusić do składania zeznań
przeciwko mężowi.
- To już mniej mi pochlebia!
- Przestań udawać, Lucy! Nie widzisz, że się w tobie zakochałem?
Ku swemu zaskoczeniu, Lucy zdała sobie sprawę, że była dziwnie zafascynowana osobą
Alfreda, być może z powodu czaru, albo jakiegoś zwierzęcego magnetyzmu, którym
promieniował. Roześmiała się i wyśliznęła spod obejmującego ją ramienia.
- Nie czas teraz na amory. Trzeba pomyśleć o kolacji.
- Trzeba, Lucy, a ty jesteÅ› cudownÄ… kucharkÄ…. Co jest na kolacjÄ™?
- Zobaczysz! Jesteś taki sam jak chłopcy! Weszli do domu i Lucy popędziła do kuchni. Była
zaskoczona, kiedy wkroczył tam Harold Crackenthorpe:
- Panno Eyelesbarrow, czy mógłbym z panią pomówić?
- A nie dałoby się pózniej, panie Crackenthorpe? Mam zaległości w pracy.
- Oczywiście, oczywiście. Po kolacji?
- Dobrze.
Kolacja została podana o właściwej porze i należycie doceniona. Lucy skończyła zmywanie i
wyszła do hallu, gdzie natknęła się na czekającego na nią Harolda.
- Wyjeżdżam wcześnie rano - wyjaśnił. - Chciałbym jednak powiedzieć pani, jak wielkie
wrażenie wywarły na mnie pani zdolności.
- Dziękuję - odpowiedziała Lucy, głęboko zdumiona.
- Jestem przekonany, że pani talenty marnują się tutaj, zdecydowanie marnują.
- Tak pan sÄ…dzi? Ja wcale nie.
W każdym razie, on mnie nie może poprosić o rękę, pomyślała Lucy. Już ma żonę.
- Proponuję, żeby zobaczyła się pani ze mną w Londynie, kiedy skończy się ten nasz
pożałowania godny kryzys. Jeśli zadzwoni pani, zostawię instrukcje sekretarce. Rzecz w tym,
że moglibyśmy wykorzystać w firmie osobę o tak niezwykłych zdolnościach. Musielibyśmy
szerzej przedyskutować, w jakiej konkretnej dziedzinie pani talenty byłyby najlepiej
wykorzystane. Mogę pani zaoferować, panno Eyelesbarrow, naprawdę bardzo dobre
wynagrodzenie ze znakomitymi perspektywami. Sądzę, że byłaby pani mile zaskoczona - jego
uśmiech zapowiadał wielką szczodrość.
Lucy odpowiedziała skromnie:
- Dziękuję, panie Crackenthorpe. Pomyślę o tym.
- Proszę nie zwlekać zbyt długo. Młoda kobieta, pragnąca znalezć swoje miejsce na świecie,
nie powinna marnować takich możliwości - znów błysnął zębami. - Dobrej nocy, panno
Eyelesbarrow. Dobrych snów.
- No, no... - mruknęła pod nosem Lucy. - To wszystko jest bardzo interesujące.
Wchodząc do siebie na górę, Lucy spotkała na schodach Cedryka:
- Słuchaj, Lucy, chcę cię o coś zapytać.
- O to, czy wyjdÄ™ za ciebie, czy pojadÄ™ z tobÄ… na IbizÄ™ i czy zajmÄ™ siÄ™ tobÄ…?
Cedryk był zszokowany i przerażony:
- Ani mi to przez myśl nie przeszło.
- Przepraszam. Mój błąd.
- Chciałem po prostu wiedzieć, czy masz w domu rozkład jazdy?
- To wszystko? Jest na stole w hallu.
- I wiesz, nie powinnaś ciągle myśleć, że wszyscy chcą się z tobą ożenić - upomniał Cedryk. -
Jesteś dość ładną dziewczyną, ale bez przesady. To się jakoś nazywa, nasila się i jest z
człowiekiem coraz gorzej. Naprawdę, jesteś ostatnią dziewczyną na świecie, z którą
chciałbym się ożenić. Ostatnią.
- Naprawdę? - zakpiła Lucy. - Nie musisz mnie o tym tak gorąco zapewniać. A może
wolałbyś mnie w roli macochy?
- Co takiego?! - osłupiały Cedryk wytrzeszczył na nią oczy.
- To, co słyszałeś - odpowiedziała Lucy wchodząc do pokoju, trzasnąwszy drzwiami.
ROZDZIAA CZTERNASTY
I
Dermot Craddock przyjaznił się z Armandem Dessin z prefektury paryskiej. Spotkali się już
kilka razy i polubili się. Ponieważ Craddock niezle władał francuskim, większą część
rozmowy prowadzili w tym języku.
- To tylko pewna koncepcja - ostrzegł Dessin. - Mam tu zdjęcie zespołu baletowego - to ona,
czwarta od lewej. Mówi ci to coś, tak?
Inspektor odpowiedział, że właściwie nie. Niełatwo zidentyfikować uduszoną kobietę, a
wszystkie tancerki na zdjęciu miały gruby makijaż i nosiły ekstrawaganckie nakrycia głowy z
piór
- To mogłaby być ona. Nic więcej nie potrafię powiedzieć. Kim była? Co o niej wiecie?
- Niemal mniej niż nic - odpowiedział Dessin. - Nie była ważna, rozumiesz. Ballet Maritski -
też nie jest ważny. Występuje w salach na przedmieściach i jezdzi w objazdy po prowincji -
nie ma żadnych wielkich nazwisk, żadnych gwiazd, znanych balerin. Ale zaprowadzę cię do
Madame Joilet, która go prowadzi.
Madame Joilet była żwawą Francuzką w typie kobiety interesu, o przenikliwym spojrzeniu, z
małym wąsikiem i sporą ilością tkanki tłuszczowej.
- Ja nie lubię policji! - wykrzywiła się nie ukrywając swego braku entuzjazmu dla ich wizyty.
- Zawsze, kiedy tylko mogą, robią mi kłopoty. - Nie, nie, Madame, nie wolno pani tak mówić
- zaprotestował Dessin, wysoki, szczupły mężczyzna o melancholijnym spojrzeniu. - Czy ja
kiedykolwiek sprawiłem pani kłopot?
- Owszem w sprawie tej głupiej małej, która napiła się fenolu - odparła natychmiast Madame
Joilet. - I to tylko dlatego, że się zakochała w kapelmistrzu, który nie zajmuje się kobietami i
ma inne gusta. Z tego powodu narobił pan rabanu i zaszargał opinię mojego wspaniałego
baletu!
- Wręcz przeciwnie. To podniosło obroty w kasie - sprzeciwił się Dessin. - I było trzy lata
temu. Nie powinna pani chować urazy. A teraz Anna Stravinska, zacznijmy o tej dziewczynie.
- Dobrze, co chcecie wiedzieć? - spytała Madame ostrożnie.
- Czy jest RosjankÄ…? - zaczÄ…Å‚ inspektor Craddock.
- Nie. Pyta pan ze względu na jej nazwisko? Ależ one wszystkie przybierają takie nazwiska,
te dziewczyny. Ona nie byÅ‚a ważna, nie taÅ„czyÅ‚a dobrze, nie byÅ‚a szczególnie Å‚adna. Elle était
assez hien, c'est tout. Tańczyła wystarczająco dobrze w zespole - ale żadnych solówek.
- Była Francuzką?
- Możliwe. Miała francuski paszport. Ale kiedyś mi powiedziała, że miała męża Anglika.
- Powiedziała pani, że miała męża Anglika? %7łyjącego czy zmarłego?
Madame Joilet wzruszyła ramionami:
- Zmarł albo ją zostawił. Skąd mam wiedzieć? Te dziewczyny... Zawsze mają jakieś kłopoty z
mężczyznami...
- Kiedy ją pani widziała ostatnio?
- Biorę mój zespół do Londynu na dwa tygodnie. Gramy w Torquay, Bournemouth,
Eastbourne, gdzieś jeszcze, gdzie nie pamiętam, i w Hammersmith. Pózniej wracamy do
Francji, ale bez Anny. Ona tylko wysyła wiadomość, że odchodzi z zespołu, że jedzie
mieszkać u rodziny męża, tego typu nonsensy. Nie wierzyłam w to, nie. Myślałam, że poznała
jakiegoś mężczyznę, rozumiecie.
Inspektor Craddock przytaknął. Czul, że Madame Joilet zawsze by tak właśnie pomyślała.
- A dla mnie to żadna strata. Nie obchodzi mnie. Mogę mieć dziewczyny równie dobre albo
lepsze, które przyjdą i będą tańczyć, więc wzruszam ramionami i więcej o tym nie myślę. A
dlaczego nie miałabym? One są wszystkie takie same, te dziewczęta. Zwariowane na punkcie
mężczyzn.
- Którego to było?
- Kiedy wracałyśmy do Francji? To była., tak... niedziela przed świętami. Anna odchodzi
dwa... może trzy dni wcześniej. Nie pamiętam dokładnie... Ale pod koniec tygodnia w
Hammersmith musimy tańczyć bez niej, a to znaczy, zmieniać układ. To było z jej strony
bardzo nieładne, ale te dziewczęta, jak tylko spotkają jakiegoś mężczyznę - wszystkie są takie
same, nieodpowiedzialne. Ja tylko mówię wszystkim: "tej cholery nie przyjmę z powrotem".
- To musiało być dla pani bardzo denerwujące.
- Ach! Już... mnie to nie obchodzi, jak mówiłam. Na pewno spędziła święta z mężczyzną,
którego poderwała. To nie moja sprawa. Mogę znalezć inne dziewczęta, które chwycą się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]