[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAA JEDENASTY
Tydzień pózniej po raz ostami przyszła do sklepu Duże i Małe. Już wcześniej zabrała swoje rzeczy, a
teraz pożegnała się ze wszystkimi zwierzętami, także ze szczeniakiem rot-tweilerem, który czekał na
odebranie, oraz z kociętami, które niebawem dorosną i znajdą własne domy. Szczególnie boleśnie
przeżywała rozstanie z Rogerem. Nie mogła zabrać go do siebie, gdyż nie pozwoliłaby na to
właścicielka domu. Pocieszała się tylko myślą, że Roger z pewnością trafi w dobre ręce.
Ze ściśniętym sercem wyszła na ulicę i skierowała się ku schodom gmachu opery. Usiadła na stopniu,
popatrzyła na błękitne wody zatoki i piszczące mewy, odetchnęła słonym morskim powietrzem i
zastanowiła się, co dalej począć. Miała kilka pomysłów, lecz nie potrafiła wykrzesać z siebie dość
energii i entuzjazmu. Prawdę mówiąc, nie była pewna, czy do zmierzchu zdoła znalezć siłę, by w
ogóle wstać.
NOC W REZYDENCJI
153
Z oddali dobiegło ją psie ujadanie. Azy zakręciły się jej w oczach. Wszystko wciąż przypominało jej
to, co utraciła.
Swój dom i Mitcha.
Oczywiście nie pasowała do jego sfery, lecz czuła się kompletnie zagubiona, jakby nigdzie na świecie
nie było dla niej miejsca.
Coś wilgotnego trąciło ją w łokieć. Zamrugała i rozpoznała podekscytowanego szczeniaka rottweilera
ze swego sklepu.
- Dobry Boże! To ty? Skąd się tu wziąłeś?
- Chciał ci złożyć wizytę. Vanessa gwałtownie uniosła głowę. Mitch!
Widok jego uśmiechniętej twarzy zaparł jej dech w piersi.
- Jak mnie znalazłeś? spytała zmieszana.
Czyżby usłyszał ojej pechu i chciał zaproponować nową pożyczkę? Jeśli tak, to nie zamierzała jej
przyjąć. Nie tego od niego oczekiwała.
Usiadł obok niej i wziął pieska na kolana.
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć. Wiem od Lucy, co się stało. Wspomniała, że w minionym tygodniu
kilka razy siadywałaś na tych schodach. Powiedziała mi też, że tamten klient zrezygnował z kupna
szczeniaka. Co teraz zrobisz?
Choć oszołomiła ją bliskość Mitcha, zdobyła się na niedbały ton.
154
ROBYN GRADY
- Jeszcze się nie zdecydowałam. Może wybiorę się w podróż do Azji albo do Grecji. Tak, do Grecji.
- Zamierzasz raczyć się kozim serem i lemoniadą na kamienistej plaży?
Po uregulowaniu wszystkich zaległych rachunków zostało jej jeszcze trochę pieniędzy. Być może to
ostatnia w życiu szansa, żeby gdziekolwiek wyjechać.
- Czemu nie? - rzuciła.
- Nie mam nic przeciwko temu... o ile pojadę z tobą.
Serce zabiło jej mocno, policzki zapłonęły.
- Już się pożegnaliśmy. - Dokonała wyboru, być może błędnego, i teraz za to płaciła, ale nie chciała
kolejnych cierpień. - Muszę już iść. - Wstała.
Postawił na ziemi szczeniaka i również się podniósł, trzymając smycz.
- Wracasz do domu?
- Chyba tak. - Wzruszyła ramionami z udawaną obojętnością.
- Pójdziemy z tobą. Zmarszczyła brwi.
- Właścicielka nie pozwala wprowadzać zwierząt.
- Mówię o twoim sklepie.
W pierwszej chwili Vanessa pomyślała, że
NOC W REZYDENCJI
155
zaszło jakieś nieporozumienie, lecz błysk w oczach Mitcha wzbudził w niej nikłą nadzieję.
- Dowiedziałem się, że lokal został wystawiony na sprzedaż, i nabyłem go - dodał Mitch.
- Ale... dlaczego? - wyjąkała.
- A jak myślisz? - spytał z uśmiechem. Zacisnęła powieki. Nie chciała widzieć jego
twarzy ani słyszeć tego, co miał do powiedzenia. Nie zniosłaby kolejnego rozczarowania, lecz gdy
otworzyła oczy, Mitch nadal stał przy niej z rozbawioną miną.
- Zawsze mogę cię znowu porwać - rzekł.
Pomyślała o tamtej cudownej nocy, o podniecających pieszczotach... Lecz nie zamierzała ponownie
dać się omamić.
- To był tylko epizod...
- A ty chcesz czegoś więcej?
- Z pewnością nie chcę być czyjąś przelotną rozrywką - wydusiła ze ściśniętym gardłem. -
Spędziliśmy miłe chwile i na tym koniec.
Popatrzył na nią w zadumie.
- Lubisz różne opowiastki, więc pozwól, że ci coś opowiem. Po tym, jak się rozstaliśmy, podpisałem
dokument potwierdzający mój awans na prezesa banku. Sądziłem, że ogarnie mnie radość, lecz
zamiast tego poczułem gniew, niezaspokojenie i frustrację. Aby się
156
ROBYN GRADY
uspokoić, wróciłem na naszą plażę. Zacząłem biec, a potem wskoczyłem do wody i wypłynąłem
daleko w morze. Kiedy brzeg wydawał się już tylko niewyrazną kreską, uświadomiłem sobie, co
robię.
- Szukałeś rekinów?
- Szukałem mojej syreny.
Po policzku Vanessy spłynęła łza.
- Wiesz przecież, że tamten żeglarz nie uległ zewowi syreny. Marynarze nie pozwolili mu zerwać
więzów i dlatego ocalał.
- A może raczej utracił jedyną szansę na szczęście? - Ujął jej dłoń. - Wolałbym szukać cię przez całą
wieczność, niż podjąć decyzję, by żyć bez ciebie. Nie chcę być poślubiony mojej pracy. Chcę pojąć
cię za żonę i stać się twoim oparciem. Jestem już na to gotowy... podobnie jak ty. - Spostrzegł kolejną
łzę na jej policzku. - Ness, wybacz, że cię zraniłem.
- Mitch... nie zniosłabym, gdybym znów miała cię stracić - wyznała cicho.
Wziął ją w ramiona.
- Przyrzekam, że odtąd już zawsze będę przy tobie i nigdy cię nie opuszczę. I nie musisz się martwić
nikim innym.
- Twoja matka...
- Już wie, że przegrała, a gdy się z tym pogodzi, pokocha cię tak samo jak ja.
NOC W REZYDENCJI
157
- Skąd wiesz, że mnie kochasz? - wyszeptała.
- To łatwe pytanie. Tęsknię za tobą, gdy cię nie ma, a przy tobie czuję się beztroski i szczęśliwy.
Podziwiam cię. Poza tym wspaniale mi z tobą pod wodą. - Gdy się roześmiała, dodał z uśmiechem: -
Mógłbym tak ciągnąć w nieskończoność.
Prawie mu uwierzyła. Objął ją mocno.
- Rzuciłaś na mnie czar, Ness. Zostań moją żoną. - Spoważniał. - Kocham cię całą duszą i ciałem.
Powiedz, wyjdziesz za mnie?
Po tak szczerym i wzruszającym wyznaniu mogła odpowiedzieć tylko jedno. Odetchnęła głęboko.
- Też cię kocham, Mitch. Wydaje mi się, że kochałam cię od zawsze.
Przytulił ją czule.
- Każde z nas pozostanie sobą i razem stworzymy nasz własny doskonały świat.
Gdy ich usta się zetknęły, Vanessa pojęła z rozkosznym drżeniem, że ich świat będzie nie tylko
doskonały, lecz także wieczny.
EPILOG
- Na kolację zjemy musakę. Zamówiłem już stolik w restauracji.
Głęboki dzwięczny głos męża obudził Vanessę, która leżała na brzuchu z policzkiem opartym na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]