[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Asteriadesów. Ostatni raz, obiecała sobie w duchu. T.J. podekscytowany wiercił
się na foteliku na tylnym siedzeniu. Jego beztroska radość potęgowała w Rebece
lęk Po telefonie Souli w piątek nie mogła się pozbierać przez dwa dni. Nadal nie
mogła uwierzyć w to, co usłyszała od matki Damona. Poprosiła jedynie Soulę,
żeby pozwoliła jej samej przekazać nowinę Damonowi. Cały piątkowy wieczór
spędziła, płacząc. O świcie w sobotę podjęła decyzję, co musi zrobić.
Soula otworzyła drzwi. Na jej twarzy pogłębiły się zmarszczki.
Wyglądała, jakby jeszcze bardziej się postarzała. Jej mina mówiła, że to już
koniec. Rebeka bez słowa rzuciła jej się w ramiona. Wtuliły się w siebie mocno.
Starsza pani drżała. W końcu Rebeka wypuściła ją z objęć.
- Jest Damon?
111
R S
- Jego samolot wylądował godzinę temu. Powinien być tu lada chwila.
Wejdz do mnie do pokoju, dam ci wyniki.
- Czy mogłabyś się zająć T.J.-em, kiedy będę rozmawiała z Damonem?
Soula skinęła głową, a jej oczy zaszły łzami.
Damon wszedł do holu. Czekała tam na niego Rebeka, która na zewnątrz
starała się zachować spokój, a wewnątrz drżała.
- Myślałem, że jesteś w Tohundze - powitał ją zaskoczony.
- Przyjechałam zwrócić ci syna. - Rebeka wstała. Uginały się pod nią
kolana.
- Słucham? - Damon zmarszczył brwi.
- T.J. jest twoim synem. Soula zrobiła test DNA. Bez mojej wiedzy
wysłała do Australii włosy twoje i T.J.-a. Choć postąpiła nagannie, wyniki testu
są jednoznaczne. Proszę, oto one. On jest twoim synem, twoim i Fliss. - Do oczu
Rebeki napłynęły łzy. - Przysięgam, nic o tym nie wiedziałam. W kopercie jest
świadectwo urodzenia T.J.-a. Przed śmiercią Fliss podpisała dokumenty,
stwierdzając, że James jest jego ojcem.
Damon wyjął papiery.
- Tyler James. Mój syn nazywa się Tyler James. Fliss zawsze chciała,
żeby nasz syn nazywał się Tyler.
- Przykro mi. Wyobrażam sobie, co teraz przeżywasz. Czuję się winna. Po
urodzeniu T.J.-a podpisałam oświadczenie jako najbliższa krewna Jamesa, że to
jego dziecko. Wierzyłam w to, podobnie jak James. Nie mogę sobie wybaczyć,
że przeze mnie straciłeś tyle lat, nie będąc z własnym synem. Nigdy nie będę
mogła ci tego zwrócić. Będziesz mógł teraz zmienić nazwisko T.J.-a na swoje, a
w jego dokumentach umieścić prawdziwe nazwisko ojca. Sąd na pewno uzna
wyniki badania DNA. Ja podpiszę zrzeczenie się praw rodzicielskich do Tylera.
- O czym ty mówisz? - Wbił w nią spojrzenie.
- Adoptowałam go. Może będziesz chciał zmienić zarówno imię, jak i
nazwisko na akcie urodzenia. Zrobię wszystko, żeby naprawić to, co się stało. -
112
R S
Drżącymi rękoma wytarła łzy płynące jej z oczu. - Wszystkie jego rzeczy są na
górze w pokoju. Będzie cię teraz bardzo potrzebował. Na początku będzie mu na
pewno trudno. Mimo wszystko chciałabym go widywać od czasu do czasu.
- Co ty, do diabła, opowiadasz?
- Sprzedam dom w Tohundze i Chocolatique. Znajdę coś w Auckland,
żeby być bliżej was.
- Możesz zostać tutaj.
- Nie mogę, on jest twoim dzieckiem.
- A ty jego matką. - Potrząsnął głową, patrząc na nią w osłupieniu.
- Fliss jest jego matką.
- Ale to ty go wychowujesz i go kochasz.
- A ty jesteś jego prawdziwym ojcem i jego miejsce jest przy tobie.
- Naprawdę jesteś do tego zdolna. - Zrobił krok w jej kierunku, po czym
się zatrzymał. - Oddasz mi kogoś, kogo kochasz ponad życie?
- T.J. należy do ciebie.
- A ty do nas.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Nie pozwolę ci odejść. Kocham cię. - Podbiegł do nie chwytając ją w
ramiona. - Zrobię nareszcie to, co powinienem był zrobić cztery lata temu.
Ożenię się z tobą.
- Naprawdę mnie kochasz i chcesz się ze mną ożenić? - spytała drżącym
głosem.
- Tak - odparł, przytulając ją mocniej.
- Ale nawet nie wiesz, czy ja cię kocham.
- Oczywiście, że tak. Przed chwilą dałaś mi tego dowód. Byłaś gotowa
oddać mi T.J.-a i odejść. Ale ja już nigdy na to nie pozwolę.
- Kocham cię - wyszeptała, całując go.
113
R S
Podczas obiadu Damon i Rebeka ogłosili, że zamierzają się pobrać. Soula
rozpłakała się ze wzruszenia. Cała rodzina usiadła przy stole. Patrząc na nich,
Rebece zakręciły się łzy w oczach. Tyle bliskich jej osób, tyle miłości.
- Kto przygotuje wesele dla Rebeki? - spytała Demetra.
- Ja się tym zajmę - odparł zdecydowanie Damon. - Myślę, że wiem, o
czym marzy panna młoda. - Uśmiechnął się zalotnie i puścił oko do narzeczonej.
- Jeśli mama się ozeni z tatą, będę mógł mieć kacki? - wtrącił się T.J.,
ciągnąc Damona za rękaw.
- Cokolwiek zechcesz...
- Pomyślimy o tym - przerwała Rebeka. - Nie wykorzystuj sytuacji, młody
człowieku. - Spojrzała na syna, mrużąc oczy.
- Ale ja nigdy nie miałem taty. - Uśmiechnął się T.J.
- A ja syna - dodał Damon. - A wkrótce będę miał żonę. Czego więcej
może pragnąć mężczyzna?
Póznym wieczorem Damon i Rebeka upojeni rozkoszą leżeli nago,
wtuleni w siebie. T.J. mocno spał w swoim pokoju. Damon czule pogłaskał
narzeczoną po ramieniu.
- Wybaczysz mi, że odebrałam ci syna na tyle lat? - spytała.
- Przecież nie zrobiłaś tego celowo.
- Wierzysz mi?
- Oczywiście. - Uśmiechnął się.
- Twoje zaufanie wiele dla mnie znaczy.
- Dlaczego? - Ułożył głowę na poduszce obok niej i zajrzał jej w oczy.
- Zawsze muszę walczyć o to, żeby ludzie mi wierzyli przerwała, po czym
dodała: - To wszystko nie było prawdą..
- Co nie było prawdą? - Objął ją ramieniem i przyciągnął bliżej do siebie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]