[ Pobierz całość w formacie PDF ]
książki i nie jesteś w stanie napisać ani słowa?
- Niemoc twórcza? - Hunter nalał kawy do metalowego kubka. - Coś
takiego nie istnieje.
Lee zerknęła na niego z niedowierzaniem.
- Daj spokój, Hunter, mówisz tak, jakbyś nie wiedział, ilu znanych i
dobrych pisarzy na nią cierpiało, próbowali nawet szukać pomocy u
terapeutów. Musiał być w twojej karierze taki moment, kiedy czułeś, że
walisz głową w mur.
- Mury można usuwać z drogi. Lee wzięła kubek, który jej podał.
- Jak?
- Siłą woli, sprytem, determinacją, z planem w ręku, różnie.
Czasami wystarczy powiedzieć sobie, że przeszkoda nie istnieje, żeby
zniknęła.
- Ale ty piszesz o rzeczach, które nie istnieją czy też nie powinny
istnieć z racjonalnego punktu widzenia.
- Dlaczego nie?
Siedział przed nią na ziemi, odprężony, pogodzony ze sobą,
spokojnie popijał kawę z metalowego kubka. Trudno było uwierzyć, że to
autor mrocznych horrorów, potrafiący słowami budować przerażenie.
- Bo nie ma potworów pod łóżkiem, upiorów czających się za
drzwiami.
- Za każdymi drzwiami czai się jakiś demon, jedne lepiej ukryte,
drugie gorzej - zaoponował łagodnie.
- Chcesz powiedzieć, że wierzysz w to, o czym piszesz?
- Każdy pisarz wierzy w to, co pisze. Inaczej rzecz nie miałaby
sensu.
- Czy myślisz, że jakiś... - nie chciała użyć słowa demon , przez
chwilę szukała nerwowo innego określenia. - Jakaś zła siła może kierować
ludzmi?
- Lepiej byłoby powiedzieć, że w nic nie wierzę. Raczej dopuszczam
możliwości, a świat możliwości jest nieogarniony, Lenore.
Nie potrafiła nic wyczytać z jego oczu. Jeśli znowu z nią grał, robił
to bardzo umiejętnie. Zmieniła temat.
- Kiedy zaczynasz nową książkę, przymierzasz się do niej,
kalkulujesz, obliczasz, tak jak, powiedzmy, stolarz przymierza się do
zrobienia komody?
Spodobała mu się ta analogia. Popijał kawę, wchłaniając jej aromat,
woń dymu z ogniska, delikatny zapach perfum Lee.
- Snucie opowieści jest sztuką, samo pisanie rzemiosłem.
Właśnie o to jej chodziło, to chciała wydobyć: krótkie sentencje,
aforyzmy, które pozwolą przybliżyć czytelnikowi postać i sposób myślenia
Huntera.
- A ty uważasz się za rzemieślnika czy artystę? Pił powoli, Lee
ledwie ruszyła swoją kawę. Była ożywiona, podniecona. Kiedy widział ją
taką, pragnął jej jeszcze bardziej. Chciał budzić to ożywienie na jej twarzy
jako mężczyzna, nie jako pisarz.
Gdyby pisał scenariusz, nie pozwoliłby tej dwójce zbliżyć się do
siebie, jeszcze nie teraz. Niechby najpierw bardziej się otworzyli, niechby
ich postaci nabrały większej plastyczności. A jednak jej pragnął i nic nie
potrafił na to poradzić. Dorzucił kolejną gałąz do ogniska.
- Artystę z urodzenia - powiedział w końcu. - Rzemieślnika z
wyboru.
- Wiem, że to banalne pytanie - zaczęła Lee - ale skąd czerpiesz
pomysły do swoich książek?
- Z życia.
Podniosła głowę zaskoczona. Hunter zapalił papierosa.
- Nie wmówisz mi, że fabułę Diabelskiego długu zaczerpnąłeś z
potocznego życia.
- Jeśli wezmiesz na warsztat potoczność, odpowiednio ją
zdeformujesz, dorzucisz kilka znaków zapytania, efekt będzie, zaręczam,
zupełnie nieprzewidywalny.
- A więc wychodzisz od tego, co codzienne, i transponujesz w
niecodzienne? - Zapisała kilka zdań w notatniku. - Ile z ciebie można
odnalezć w twoich postaciach?
- Tyle, ile jest im potrzebne.
Prosta odpowiedz, prosto sformułowana. Lee czuła, że Hunter nie
konfabuluje, nie otacza się zasłoną dymną.
- Czy twoi bohaterowie zawsze mają realne pierwowzory?
- Od czasu do czasu. - Uśmiechnął się do niej uśmiechem, któremu
nie ufała i którego nie rozumiała. - Jeśli ktoś, kogo poznaję, okazuje się
ciekawą osobą, nadaję jego cechy postaci. Nie męczy cię pisanie o żywych
ludziach, kiedy w twojej głowie mogą powstawać takie fantastyczne
postaci?
- To moja praca.
- To żadna odpowiedz.
- Nie jestem tutaj, żeby odpowiadać na pytania.
- Dlaczego tu jesteś?
Przysunął się bliżej, Lee nie zauważyła nawet kiedy. Siedział teraz
tuż obok niej, zrelaksowany, zaciekawiony.
- %7łeby przeprowadzić wywiad z poczytnym, popularnym,
nagradzanym pisarzem.
- Poczytny autor nie wprawiałby cię w zdenerwowanie.
- Nie jestem zdenerwowana.
- Kłamiesz zbyt szybko i zbyt nieudolnie. - Patrzył na nią, opierając
dłonie na kolanach. Dziwny pierścień ze złota i srebra tkwiący na jego
palcu lekko połyskiwał w blasku ogniska. - Gdybym teraz cię dotknął,
tylko lekko dotknął, zadrżałabyś.
- Ciągle myślisz o sobie. - Lee podniosła się z kamienia.
- Myślę o tobie. - Powiedział to tak cicho, że notatnik wysunął się jej
z rąk i nie zauważony upadł na ziemię. - Ty budzisz we mnie pragnienie,
ja wprawiam cię w zdenerwowanie. - Hunter znowu czytał w jej myślach,
czuła to. - Interesująca mieszanka na dwa najbliższe tygodnie.
Nie dała się zbić z tropu.
- Wystarczy, żebyś pamiętał, że przyjechałam tutaj pracować, wtedy
wszystko się ułoży - powiedziała zrezygnowanym tonem.
- Skoro jesteś zdecydowana wyłącznie pracować, możemy razem
przygotować kolację - zaproponował Hunter. - Od jutra będziemy
gotować na zmianę.
Nie miała najmniejszego pojęcia o gotowaniu na otwartym ogniu,
ale on już to wiedział, nie musiała nic mówić. Była zmęczona jego
zmiennymi nastrojami, o tym też już wiedział.
- Muszę się najpierw umyć. - Ruszyła w złym kierunku, ale Hunter
nie powiedział słowa. Lee w końcu znajdzie prysznic, a ich kontakty będą
znacznie ciekawsze, jeśli żadne nie ustąpi drugiemu.
Nie był pewien, ale miał wrażenie, że gdzieś spomiędzy drzew
doszło jego uszu przekleństwo Lee. Z uśmiechem oparł się plecami o
kamień i spokojnie dokończył papierosa.
Lee obudziła się sztywna, rozbita i obolała. Czuła unoszący się w
powietrzu zapach kawy. Leżała przyklejona do ściany namiotu, opatulona
po nos w śpiwór. Była sama. W mgnieniu oka wyczuła, że Hunter już
wstał.
Kolacja przeszła w wyjątkowo pogodnym nastroju. Kiedy wróciła
spod prysznica, Hunter, zmienny jak marcowa pogoda, zachowywał się...
serdecznie? Nie, pomyślała, prostując zesztywniałe mięśnie. To
określenie zbyt ciepłe wobec Huntera. Umiarkowanie przyjacielski
brzmiałoby już lepiej. Natomiast na jego współpracę zupełnie nie mogła
liczyć. Do póznej nocy czytał przy lampie, wyjęła więc nowy notatnik i
zaczęła pisać dziennik pobytu w Oak Creek Canyon.
Zapisywanie odczuć pomagało je uporządkować. Często w ten
sposób wykorzystywała rękopis swojej książki. Mogła mówić, co chciała,
czuć, co chciała, nie bojąc się, że ktoś kiedykolwiek przeczyta jej słowa.
Może z powieścią nie do końca się to udało, bo Hunter ślęczał właśnie
nad maszynopisem, ale w przypadku dziennika miała pewność, że nikt do
niego nie zajrzy.
W każdym razie dobrze, że zajął się maszynopisem. Nie musiała z
nim rozmawiać do póznej nocy. Kiedy zajął się czytaniem, ona ułożyła się
w swojej części namiotu i spokojnie zasnęła, nie czekając na jego
przyjście.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]