[ Pobierz całość w formacie PDF ]
teraz?
Otworzyła drzwi. Holly stała przemoczona i rozczochrana,
trzymając w ręku żakiet ozdobiony cekinami, który pożyczyła od
Devon tydzień temu z okazji jakiegoś przyjęcia.
- Zobaczyłam na podjezdzie cudzy samochód. Na pewno nie
jesteś sama, więc nie będę wchodzić, ale chciałam ci to zwrócić,
zanim...
Ucichła nagle, zorientowawszy się, że Devon wygląda na osobę,
która właśnie wstała z łóżka. Zakłopotana szybko wręczyła żakiet
przyjaciółce.
- Och, Devon, przepraszam. Zjawiłam się nie w porę, prawda?
Ale skąd mogłam przypuszczać, że... Pójdę już.
Devon złapała Holly za nadgarstek.
76
RS
- Nie bądz głupia. Wejdz.
Wciągnęła dziewczynę do środka i zamknęła drzwi przed
chłodnym, wilgotnym powietrzem.
- Naprawdę muszę już iść.
Holly unikała wzroku przyjaciółki. Devon zdziwiona doszła do
wniosku, że musiało ją spotkać coś nieprzyjemnego.
- Holly - odezwała się zatroskana - nic ci nie jest? Co się stało?
Dziewczyna potrząsnęła mokrymi rudymi włosami i przetarła
okulary.
- Nic mi nie jest, Dev, naprawdę. Widzę, że... twoja randka z
Nealem zakończyła się pełnym sukcesem.
I wtedy Devon pojęła. Holly sądziła, że jej przyjaciółka poszła
do łóżka z Nealem! No cóż, całkiem wytłumaczalna pomyłka.
Przecież dzień wcześniej byli razem na kolacji. Devon zdziwiła się
jednak, że Holly tak się tym przejęła. Kiedy go poznała, rzeczywiście
pozostawała pod jego urokiem, lecz chyba nie do takiego stopnia?
Devon pamiętała jednak, jak ona sama zareagowała na pierwszy
uśmiech Tristana, i zdobyła się na większą wyrozumiałość wobec
postrzelonej przyjaciółki.
- Holly - zaczęła, lecz przerwał jej głos Tristana, dobiegający z
holu.
- Devon, gdzie trzymasz herbatę? Nie mogę znalezć nigdzie w
kredensie.
Devon obejrzała się przez ramię. Tristan stał w drzwiach
kuchennych. Był ubrany, lecz koszulę luzno wyłożył na spodnie, a na
77
RS
nogach miał tylko skarpetki. Jasna czupryna sterczała niesfornie jak u
małego chłopca.
- Jest w szafce nad kuchenką mikrofalową, Tristanie. Nagle
przypomniała sobie o Holly. Odwróciła się. Holly z szeroko
otwartymi ustami gapiła się na Tristana.
Przeniosła wzrok na Devon i uśmiechnęła się z zachwytem.
- No, no - mruknęła. - Kim jest ten pan? Rozbawiona ulgą,
malującą się na twarzy przyjaciółki,
Devon przez chwilę zapomniała o niezręcznej sytuacji.
- Ten pan to Tristan Parrish - odparła. - Tristanie, chciałabym ci
przedstawić moją przyjaciółkę, Holly Baldwin.
Tristan rzucił Devon pytające spojrzenie, zastanawiając się
chyba, czy winien jest jakieś wyjaśnienie. Na widok promiennego
uśmiechu Devon od razu się rozluznił.
Podszedł do kobiet.
- Miło mi cię poznać, Holly. Zajmujesz się fotografią, prawda?
Będziesz robić zdjęcia na ślubie Sary? Sara opowiadała mi o tobie.
- Och, to ty jesteś ten słynny Tristan Parrish! - uśmiechnęła się
Holly. - Reporter telewizyjny. Powinnam poznać cię natychmiast.
Oglądam twoje reportaże, a Sara opowiada o tobie na okrągło.
Tristan wybuchnął śmiechem.
- Sara paple bez przerwy - zauważył. - Szczerze mówiąc, paple
na każdy temat. Ale to zrozumiałe, jest zakochana. Czyż nie?
- Jest po prostu słodka - zgodziła się Holly. Tristan wskazał na
drzwi do kuchni.
78
RS
- Devon i ja mieliśmy właśnie ochotę na ciasto i herbatę.
Przyłączysz się do nas?
- Zapraszamy, Holly - dodała Devon. Przyjaciółka potrząsnęła
głową.
- Dzięki, ale muszę uciekać. Chciałam tylko jak najszybciej
zwrócić ci żakiet. Jeszcze raz bardzo dziękuję, że mi go pożyczyłaś.
- %7łakiet jest zawsze do twojej dyspozycji.
- Włączę ekspres - taktownie wycofał się Tristan. - Z pewnością
jeszcze się zobaczymy, Holly.
Kiedy tylko wyszedł, Holly podzieliła się swoimi
spostrzeżeniami.
- Uwielbiam jego sposób mówienia. A zwłaszcza sposób, w jaki
wymawia moje imię. Tak bardzo brytyjsko. W ogóle to wspaniały
mężczyzna.
- Uhm - przyznała Devon, z przyjemnością obserwując, że
zauroczenie Tristanem ma w przypadku jej przyjaciółki charakter
czysto platoniczny.
- A co powiesz na wspólny obiad w przyszłym tygodniu? -
zaproponowała Holly radośnie. - Umieram z ciekawości! Musisz mi
zdradzić, jak ci się udało pójść na kolację z Nealem Archerem i
wylądować w łóżku z jego najlepszym przyjacielem.
Teraz Devon poczuła zakłopotanie. -Ależ, Holly!
Przyjaciółka roześmiała się, puściła oko i wybiegła, zanim
Devon zdążyła coś powiedzieć.
- Strasznie mi przykro - oświadczył Tristan, gdy weszła do
kuchni. - Mam nadzieję, że nie naraziłem cię na zbytnie zakłopotanie.
79
RS
- Nie przejmuj się, Tristanie. To żaden problem. Naprawdę.
Nagle zrozumiała, że istotnie nic się nie stało. Nie przeszkadzał
jej wcale fakt, że Holly zastała ją sam na sam z fascynującym
mężczyzną. To nawet szczęśliwy zbieg okoliczności.
Tristan nie wyglądał na przekonanego.
- Ale ja...
- Tristan, poczekaj - przerwała wesoło. - Jestem w końcu dorosłą
kobietą, czyż nie?
Zmarszczył brwi, jak gdyby poruszony jej słowami, lecz nie
podjął tematu. Zajął się herbatą.
- Oto herbata - obwieścił pompatycznie, stawiając przed Devon
porcelanową filiżankę. - Wspaniała. Z góry zapewniam, że czegoś
takiego jeszcze nie piłaś.
Devon uśmiechnęła się i spróbowała łyczek.
- No i co? - dopytywał się, kiedy nic nie powiedziała.
- Doskonała.
Westchnął głęboko i demonstracyjnie otarł czoło. Ten spektakl
rozśmieszył Devon do łez.
Zjedli parę kanapek, a potem wypili herbatę z ciastem. Cały czas
beztrosko żartowali. Chyba nigdy w życiu Devon tak się nie uśmiała.
- Masz jakieś plany na jutro? - spytał Tristan, gdy po cieście
pozostały tylko wspomnienia.
- Wprost ekscytujące - odparła ironicznie. - Zamierzam
tapetować sypialnię.
Spojrzał zdumiony.
- Samodzielnie?
80
RS
- Tak. Jestem rewelacyjną specjalistką od tapetowania, tak jak ty
od parzenia herbaty - przekomarzała się.
- Czy przyjęłabyś moją pomoc? Zmierzyła go nieufnym
wzrokiem.
- Przy tapetowaniu nie ma wielu powodów do śmiechu,
Tristanie. Jesteś pewien, że to właśnie chciałbyś robić?
- A czy mógłbym spędzić popołudnie bez ciebie?
Czym bym się wtedy zajął? Chyba że jesteś już zmęczona moim
towarzystwem. W takim razie powiedz.
Zmęczona jego towarzystwem? Coś podobnego! Usiłowała
nadać swobodny ton głosowi.
- Z przyjemnością przyjmę twoją pomoc, Tristanie. Mężczyzna
zawahał się. Szukał odpowiednich słów.
- A więc naprawdę nie ma potrzeby, żebym wracał na noc do
domu.
- Bardzo proszę, zostań - zgodziła się Devon. - Ale nie jesteś
odpowiednio ubrany. Tapetowanie to brudna robota.
Uśmiechnął się leciutko.
- Tak się składa, że zawsze wożę ze sobą w bagażniku dżinsy i
bluzę. To zawodowe przyzwyczajenie. Nigdy nie wiem, czy nie będę
się musiał przebrać.
- A zatem jesteś świetnie przygotowany - podsumowała Devon.
Czy rzeczywiście nosił zapasowe ubranie na wypadek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]