[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gniazdka, ale czuł się urażony. Przecież nie namawiał jej do sprzedaży
157
RS
starego domku. Po prostu chciał mieć ją przy sobie dzień i noc, a jego
dom był większy, wygodniejszy i w znacznie lepszym stanie. W
sumie propozycja wspólnego zamieszkania wydawała mu się
rozsądna. Postanowił jednak nie nalegać. Chyba nie byłaby to
najlepsza taktyka. Czuł, że stosunki między nimi jeszcze się całkiem
nie wyklarowały.
Zdecydowany był ponowić tę sugestię we właściwym czasie. I
postara się, żeby to nastąpiło jak najszybciej. Nie chciał się już dłużej
budzić rano samotny w te dni, których nie spędzali razem. Angelique
należy do niego. Przyszła pora, żeby sobie zaczęła to uświadamiać.
June weszła do sali konferencyjnej tak dyskretnie, że
początkowo zauważyła ją tylko Angelique. Rzuciła więc sekretarce
pytające spojrzenie znad notesu, w którym protokołowała przebieg
posiedzenia. Rhys referował właśnie bieżące zagadnienia
zgromadzonym wokół ogromnego stołu współpracownikom. Tylko
jakaś wyjątkowa sprawa mogła skłonić June do przerwania tak
ważnego dla Rhysa spotkania, pomyślała Angie, tknięta
nieokreślonym, lecz zdecydowanie złym przeczuciem.
June ze zgnębioną miną podała Angie złożoną kartkę i szybko
wyszła z sali. Angie rozkładała papier ze wzrastającym niepokojem,
przygotowana na niedobrą wiadomość. Co mogło tak bardzo zmartwić
zwykle wyjątkowo pogodną June?
Spojrzała na notatkę, przeczytała ją i zamknęła oczy. Ogarnęła ją
fala głębokiego smutku. Było jej żal kobiety, której już nigdy nie
pozna. I Rhysa. Poniósł wielką stratę.
158
RS
W pewnej chwili Rhys przerwał referat w pół zdania i zwrócił
się do Angie.
- Angelique, co się stało? - zapytał, zapominając po raz
pierwszy, że w biurze wobec osób trzecich powinien się do niej
zwracać bardziej oficjalnie.
Wszyscy zebrani w zdumieniu spojrzeli w jej kierunku.
Zaczerpnęła powietrza i wstała z kartką zaciśniętą kurczowo w
ręku. Nie wiedziała, jak ma mu przekazać wiadomość w tak osobistej
sprawie. Rhys sam rozwiązał ten problem, gdyż wyjął papier z jej
sztywnych palców i rozwinął go.
Patrzyła na Rhysa z rozpaczą. On zaś rzucił okiem na kilka
napisanych na kartce słów i na jego twarzy nie odbiły się żadne
uczucia. Może tylko usta nabrały bardziej surowego wyrazu. Odczuła
ból na myśl o jego cierpieniu skrywanym pod niewzruszoną z pozoru
maską.
Rhys złożył starannie kartkę na czworo, skinął Angie głową i
wsunął papier do kieszeni.
- A teraz omówimy zasady nowego systemu montażu... - zaczął,
nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia zebranych.
Angie nie wierzyła własnym uszom.
- Rhys! - zawołała. Była tak zszokowana, że ona także zwróciła
się do niego po imieniu. - Chyba nie zamierzasz dalej prowadzić
zebrania?
- Zebranie będzie odbywać się nadal, panno St.Clair. -
Zmarszczył brwi, bardziej niż ona świadomy zdumionych spojrzeń,
159
RS
jakimi obrzucili ją uczestnicy spotkania. - Nie mą -powodów do
przekładania go na inny termin.
Angie wydawało się, że poza nimi nikogo nie ma na sali.
- Nie ma powodów? - powtórzyła. Zbliżyła się do niego tak, że
stali teraz twarzą w twarz. - Jak możesz powiedzieć coś podobnego?
- W żaden sposób już teraz nie mogę jej pomóc - powiedział
łagodnie. - Nikt już nic nie może zrobić.
- Możesz przeżyć ból po jej stracie - wyszeptała i dotknęła
dłonią jego policzka. - Jeśli już nie dla niej, to dla samego siebie.
- Angelique...
Gwałtownie zwróciła się do siedzących wokół stołu, wyraznie
zaciekawionych pracowników.
- Panu Wakefieldowi zmarła bliska osoba z rodziny. Potrzeba
mu teraz trochę spokoju. Myślę, że państwo to zrozumieją.
Przekładamy zebranie na inny dzień.
Podwładni Rhysa zaczęli poruszać się niespokojnie na krzesłach.
Wpatrywali się w niego niepewnym wzrokiem, czekając na
potwierdzenie ogłoszonej im przez Angie decyzji.
Zawahał się przez moment, a potem skinął głową.
- June zawiadomi państwa o nowym terminie spotkania. Na
dzisiaj to wszystko.
Zebrani szybko opuścili salę. Angie i Rhys zostali zupełnie sami.
- Poza tobą nikomu na świecie nie pozwoliłbym na taki wybryk -
powiedział kategorycznie. Trzymał ręce w kieszeniach, twarz miał
160
RS
napiętą. - Może porozmawiamy o podrywaniu mego autorytetu.
Dlaczego ty...
Musiał to powiedzieć dla zasady, pomyślała, nie będę się tym
przejmować.
Objęła go ramionami i mocno uściskała.
- Tak bardzo ci współczuję, Rhys. Jest mi ogromnie przykro.
Odetchnął głęboko i jego psychiczne napięcie trochę zelżało.
Także ją objął i przytulił policzek do jej włosów.
- Rozmawiałem z nią przedwczoraj. Wydawało mi się, że
wszystko jest w porządku. Gdybym wiedział, że się jej pogorszyło,
byłbym przy niej.
- Wiem. Ale według wiadomości zapisanej na kartce zmarła
zeszłej nocy we śnie. Być może nikt nie zdawał sobie sprawy, że
koniec nastąpi tak szybko.
- Pewnie masz rację. - Stał bez ruchu dłuższą chwilę z Angie w
objęciach, a potem cicho powiedział:
- Miałem cię do niej zawiezć w przyszłym tygodniu. Polubiłabyś
ją, Angelique.
Nie zdawała sobie nawet sprawy, że łzy płynęły jej po
policzkach. Przytuliła się do niego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]