[ Pobierz całość w formacie PDF ]
36
- Słyszałam, że bardzo cierpi?
- O, to całkiem normalne - sucho odparł Christoffer. - Tak wiele pozrywanych nerwów, to
musi sprawiać ból!
Ujęła go pod ramię. Lise - Merete zawsze ogarniało szczęście, kiedy mogła wejść do pełnej
sali mając u boku Christoffera. Nie było drugiego młodzieńca, który byłby tak przystojny, tak
pociągający, tak wyróżniający się w swoim zawodzie i na dodatek tak bogaty!
- I poskładałeś Bernta! - zawołała. - Taka jestem z ciebie dumna!
Zawsze, gdy mrucząc tuliła się do niego, napawała go to cudownym uczuciem szczęścia.
Roześmiał się zawstydzony.
Kiedy prowadzono ich do stolika, Lise - Merete oświadczyła impulsywnie:
- Właściwie to chciałabym dzielić z tobą szpitalne życie. Zawsze podziwiałam Florence
Nightingale. Czy nie znalazłaby się tam dla mnie jakaś praca?
Christoffer roześmiał się. Usiedli, ujął ją za ręce nad stolikiem.
- Chyba nie, najdroższa. Na dłuższą metę raczej by ci to nie odpowiadało.
- To znaczy, że mnie nie znasz. Pragnę być z tobą, czy tego nie rozumiesz? Czy nie
mogłabym na przykład przecierać czoła tym nieszczęśnikom albo robić coś podobnego?
- Taki ktoś nie jest nam potrzebny. Musiałabyś raczej opróżniać baseny albo szorować
podłogi. Albo też kształcić się przez wiele lat.
Skrzywiła się ze śmiechem.
- No, to chyba zrezygnuję.
Przestudiowali menu i złożyli zamówienie. Kiedy czekali na jedzenie, Christoffer odetchnął
głęboko i zaczął:
- Lise - Merete, chciałbym, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie polegać.
Natychmiast wzmogła czujność.
- Nie uważasz chyba, że chciałabym rozpocząć pracę w szpitalu dlatego, że wątpię w twą
wierność?
Ta myśl nie przyszła mu do głowy, ale teraz ziarno niepokoju zostało zasiane.
37
- Nie, oczywiście, że nie - odparł prędko. - Ale czasami wydajesz mi się taka delikatna, taka
bezbronna i niepewna jak mała dziewczynka. Tak bardzo chciałbym cię chronić, Lise -
Merete! Na całą przyszłość.
Nie były to dokładnie te same słowa, których uczył się na pamięć siedząc nad rzeką. Ale
cała ich rozmowa od samego początku potoczyła się inaczej niż zakładał.
- Wcale nie jestem niepewna - uśmiechnęła się Lise - Merete. Jej uśmiech był taki cudowny,
taki łagodny. - Po prostu lubię być blisko ciebie, zawsze!
- To wspaniale. A nawet kiedy jesteśmy daleko od siebie, możesz być pewna, że moje myśli
są przy tobie, zawsze i na wieki. Wiesz o tym, prawda?
Popatrzyła na niego niemal w uniesieniu.
- Tak, Christofferze, dziękuję ci za te słowa! I za te które powiedziałeś wcześniej, o
przyszłości. Czy mam je rozumieć jako... ?
- Oświadczyny? Tak, tak właśnie myślę.
- Ach, Christofferze - szepnęła, ściskając go za rękę. - Kocham cię, wiesz, jak bardzo cię
kocham!
Nie zdążył odpowiedzieć, bo zjawił się kelner. Czekali aż skończy ich obsługiwać i odejdzie.
Lise - Merete pochyliła się do przodu.
- O czym myślisz? Wydajesz się taki szczęśliwy.
Christoffer wziął do ręki sztućce.
- Myślałem o tym, jak świetnie udała mi się operacja tej biednej dziewczyny z leśnych
pustkowi.
Dłoń Lise - Merete zatrzymała się w pół ruchu, ale zaraz znów zabrała się za dzielenie
mięsa. Powiedziała lekko:
- Wydawało mi się, że dopiero co twierdziłeś, że twoje myśli zawsze będą tylko przy mnie.
Potraktował to jako żart. Zaśmiał się perliście.
- Bo tak też jest. To były tylko przechwałki.
Lise - Merete zrobiła się jednak niezwykle milcząca. Gdy Christoffer podniósł wzrok,
spostrzegł, że wokół jej ust rysuje się wyraz napięcia, ale nie przerywała jedzenia wpatrzona
w stół.
38
Chwilę jedli w milczeniu, a potem Lise - Merete rzekła:
- Ona była przerażająco chuda. Jak trup.
- Kto taki?
- Twoja komornica. Ona musi być o wiele starsza od ciebie.
- Aha, mówisz o Marit z Grodziska - odparł Christoffer ze spokojem, starając się stłumić
uczucie irytacji. - Owszem, ona ma dwadzieścia dziewięć lat, sprawdzałem to w karcie. I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]