[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podejdz tutaj. Upozuję cię i zaczniemy pracę. Przygotowałem już tron dla mojej mo-
delki.
Jake wniósł do studia niedużą sofę i udrapował na niej kawałek
ciemnoniebieskiego materiału. Emma zastanawiała się, gdzie on znalazł to przybranie i
w którym pokoju brak było teraz kanapy.
- Czy wszystko to razem wzięte nie będzie zbyt ciemne? Mam na myśli tę
szaroniebieską sukienkę, to ciemnoniebieskie tło...
- To nie jest ostateczny drugi plan, który znajdzie się na portrecie - wymamrotał
niecierpliwie, dając do zrozumienia, że nie jest zainteresowany jej opinią. Jednocześnie
ponaglił Emmę, żeby usiadła. - Właściwe tło jest w mojej głowie, także ty w niej
jesteś. Używam tego, bo to jedyny kawałek materiału w całym domu, który może
służyć naszym celom. Eryk nie ma tutaj nic lepszego. Ptaki i zwierzęta nie pozują na
sofie.
Emma siedziała sztywno i Jake zaczął ją upozowywać, ale czynił to na tyle
automatycznie, bez osobistego zaangażowania, że przypomniały się jej słowa, iż jest
tylko bezdusznym obiektem do malowania. Rozbawiło ją to, ale też w pewnym sensie
uspokoiło.
- Wysuń bardziej prawą nogę - poinstruował ją chłodno, odszedł kilka kroków i
popatrzył, jakby była grecką wazą.
Uczyniła to jednak w sposób nie zadowalający go, ujął zatem nerwowo jej kostkę
u nogi, chcąc przeprowadzić swój zamysł. Nie przejmowała się tym zbytnio, aż do
chwili, kiedy jego ręka przybliżyła się do spódnicy. Wtedy momentalnie zesztywniała.
- Uspokój się - mruknął, patrząc na jej przerażoną twarz. - Niech ci się wydaje, że
jestem doktorem Skeltonem, czy jak mu tam.
- On jest znacznie starszy! - powiedziała bez zastanowienia.
- Hmm! Uważasz, że jest przez to bezpieczniejszy? - mruknął, odsunął się znowu
o parę kroków i przyjrzał się jej krytycznie, ze zmarszczką na czole. - Pozwól, że ci
powiem, panno Shaw, iż starsi panowie często bywają ogromnie lubieżni, wręcz
rozpustni.
- To straszne, co mówisz! - Emma szepnęła zaszokowana.
46
S
R
- Uspokoiło to jednak twoje nerwy, prawda? - powiedział Jake z wyrazem
zamyślenia, ale też ironii na twarzy. - A teraz całkiem sama, bez niczyjej pomocy,
Odepnij dwa pierwsze górne guziki od sukni.
Dziewczyna zaczerwieniła się i popatrzyła na niego zaskoczona. Zrobiła jednak
to, o co prosił, ale z mieszaniną zażenowania i irytacji we wzroku. Natomiast jego
wprawiło to w dobry nastrój i z trudem powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć
głośnym śmiechem. Poprawił szalik, którym była przewiązana.
- Teraz jest w porządku! Doskonale - dodał. - Zobaczymy, czy potrafisz
utrzymać taką pozę - to mówiąc stanął przy sztaludze. - Spokojna? - zapytał po chwili.
Potaknęła, ale była pewna, że już jej nie słucha. Całkowicie pogrążony w pracy,
wyraznie zapomniał o niej. Był teraz zupełnie innym człowiekiem.
Emma nagle znalazła się w nie znanym jej świecie. W którym ten mroczny
człowiek, całkowicie pochłonięty procesem tworzenia, rzucał co parę sekund na nią
spojrzenie, w ogóle jej jednak nie dostrzegając. Ona z kolei miała czas na dokładne
przyjrzenie mu się i uświadomienie sobie wielu cech, których wcześniej nie zauważyła.
Był doskonałym przykładem osobnika płci męskiej. Pojawiła się wokół niego
jakaś aura elegancji. Tworzyła się ze sposobu, w jaki stał, jak się poruszał. Ale nie było
w nim żadnej miękkości. Nie odpowiadał jej wcześniejszym wyobrażeniom o wielkim
artyście. Jego ruchy były szybkie, zdecydowane, pełne jednak gracji. Oczy miał
głęboko osadzone, brwi czarne i grozne. Na jego twarzy pojawiały się różne grymasy.
Były to, na przykład, małe ruchy ustami, gdy koncentrował się na jakimś detalu.
Białymi zębami zagryzał od czasu do czasu dolną wargę.
Widać było, że pracuje w ogromnym pośpiechu.
I to mówili o nim wtedy, w telewizji. W pewnej chwili uniósł wzrok i ich oczy
spotkały się. Ona oblała się rumieńcem, a przez jego twarz przebiegł nerwowy tik. Już
nieraz patrzył na nią tak, jakby czytał w jej myślach. Czy teraz wiedział, że ona patrzy
na niego z podziwem? To przypuszczenie pogłębiło jeszcze jej rumieńce. Gdy w
pewnej chwili, zatopiona w myślach, opuściła nieco głowę, usłyszała od razu
nakazujący, chłodny głos:
- Patrz do góry, nie ruszaj się!
Wzdrygnęła się cała i to uświadomiło jej, że noga zaczyna ją boleć i powinna
trochę odpocząć. Nic jednak nie powiedziała. Na szczęście, po chwili Jake odłożył
nagle pędzel.
- Zrelaksuj się - mruknął, nie odrywając wzroku od sztalugi. - Możesz się teraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]