[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Podobało ci się? - zapytał Sinclair, biorąc Vic-
toriÄ™ pod ramiÄ™.
- Bardzo - odparła z uśmiechem. - Rodzice rzad-
180
ko pozwalali mi chodzić do opery. Uważali, że to
zbyt frywolna rozrywka.
- W takim razie nie wiem, co ich skłoniło do wy
dania ciÄ™ za mnie.
- Według nich ja też byłam zbyt frywolna.
Nakrył ręką jej dłoń spoczywającą na jego przed
ramieniu.
- Ich błąd i strata, a mój zysk.
- I mój - dodała, patrząc na niego roziskrzonym
wzrokiem.
W tym momencie postanowił, że jeśli żona nie
zgodzi się spędzić z nim nocy, wyłamie drzwi jej
sypialni.
U stóp szerokich schodów czekała na nich Au
gusta.
- Przyjdziecie do mnie jutro na kolacjÄ™? - Chyba
dostrzegła wahanie w oczach wnuka, bo nie czeka
jąc na jego odpowiedz, zwróciła się do Victorii. -
Słyszałam, że masz talent do rozmieszczania gości,
moja droga.
- Kto ci to powiedział?
- Lady Chilton. Wspieram fundusz dla sierot.
Podczas gdy kobiety rozmawiały o działalności
charytatywnej, a Kit z zapałem opowiadał o wyści
gach koni, na które chciał się wybrać, Sin w my
ślach rozbierał żonę. Kiedy wreszcie udało mu się
pożegnać z rodziną, pospieszył z Victorią do cze
kajÄ…cej karocy.
- Jest straszny ścisk, milordzie - uprzedził stangret. -
Zejdzie parÄ™ minut, zanim siÄ™ stÄ…d wydostanÄ™.
- W porzÄ…dku, Gibbs. Nigdzie siÄ™ nam nie spieszy.
Wsiadając do powozu, dostrzegł spojrzenie, któ-
181
re wymienili lokaj i stangret, oraz ich domyślne
uśmiechy, ale na wszelki wypadek zamknął drzwi
na zasuwkę. Sięgnął po dłoń żony i rozpiął jej rę
kawiczkÄ™.
- Co robisz?
Powoli ściągnął rękawiczkę.
- Tutaj? - zapytała cała w pąsach.
- Tak. Zdecydowanie tak.
Ujął jej drugą rękę.
- Nie zorientujÄ… siÄ™?
- Pewnie tak.
Zdjął jej płaszcz.
- Ale...
- Pocałuj mnie.
Nie musiał jej namawiać. Wręcz wpiła się w jego
usta, równie wygłodniała jak on. Próbowała ściąg
nąć z niego frak, ale ją powstrzymał.
- Nie trzeba - szepnÄ…Å‚.
Zsunął jej suknię z ramion, nachylił się do krą
głej piersi, zaczął ją całować, drażnić językiem. Na
stępnie posadził sobie Victorię na kolanach i pod
ciągnął w górę jej ciężkie spódnice. Sama rozpięła
mu spodnie, a on wszedł w nią z cichym jękiem.
- Tak? - spytała zdyszanym głosem, unosząc się
i opadajÄ…c.
- Właśnie tak. Szybko się uczysz.
Spojrzała na niego spod półprzymkniętych po
wiek. Oczy jej błyszczały.
- SÄ… jeszcze inne sposoby?
Dobry Boże, chyba znalazł się w niebie.
- DziesiÄ…tki.
Pocałowała go namiętnie.
182
- Musisz pokazać mi wszystkie wyszeptała.
- Chętnie.
Victoria otworzyła oczy. Głowę opierała na na
giej piersi Sinclaira, poruszanej lekkim oddechem.
Przez szpary w ciężkich zielonych zasłonach są
czyło się poranne słońce, malując na łóżku cienkie,
złote prążki. Na podłodze leżały rozrzucone ubra
nia, Lord Baggles spał zwinięty w kłębek na fotelu
przy kominku. Nie wiadomo kiedy wśliznął się do
pokoju. Drzwi garderoby Å‚Ä…czÄ…cej obie sypialnie by
Å‚y otwarte.
- Co to jest? - zapytał nagle Sinclair.
- Co?
Wskazał w górę.
-To.
Zbyt rozleniwiona, żeby się ruszyć, lekko unio
sła głowę i zobaczyła siedzącą u wezgłowia małą
szarÄ… papugÄ™.
- Mungo Park.
- Mungo Park? Jak ten odkrywca?
- Tak. Któregoś dnia wleciał do kuchni. Wyglą
dał na zagłodzonego. Kucharka chciała zrobić z nie
go pasztet, ale się nie zgodziłam.
- Od dawna nas obserwuje?
- Och, Sinclairze, jak cudownie" - zaskrzeczał
ptak.
- O, nie! - krzyknęła Victoria i ukryła twarz na
szerokiej piersi męża.
Sinclair parsknął śmiechem.
- To nie jest zabawne - oświadczyła, naciągając
kołdrę na głowę.
183
- Owszem, jest. - Objął ją i zaśmiał się jeszcze
głośniej.
- Och, Sinclairze, jak cudownie".
- Jak długo żyją papugi? - zainteresował się Sin.
- Jeszcze pięć minut.
- Powtórzyłaś te słowa kilka razy, więc nie mo
żesz winić Mungo Parka, że dobrze je zapamiętał.
- Mama była wstrząśnięta, kiedy nauczyłam go
mówić: Do diabła". Teraz dostanie apopleksji.
- Twoi rodzice też to robili, co najmniej parę razy.
- Tak, ale wątpię, czy im się podobało.
- A tobie?
- Och, pocałuj mnie, Sinclairze".
Na myśl o papudze siedzącej im nad głowami
Victoria pohamowała entuzjazm i szepnęła mężo
wi do ucha:
- Nie wyobrażałam sobie, że może być tak dobrze.
Sin delikatnie odgarnął kosmyk z twarzy żony
i przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy.
- Dziękuję - powiedział cicho.
W tym momencie rozległo się pukanie, na które
Henrietta i Grosvenor zareagowali donośnym uja
daniem.
Sinclair wstał z łóżka, owinął się kocem i pod
szedł do drzwi, omijając koty i psy.
Victoria podciągnęła kołdrę pod szyję i obserwo
wała męża rozmawiającego z Romanem. Zamierza
ła mu pomóc, czy tego chciał, czy nie. Wiedziała,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]