[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na to Davy, obecny konkurent Normy, tonem swojej matki: "Jak to
jak, Jezus MacMillan". Pan MacMillan zaÅ›
miewał się, ale wasza
ciotka Honorata uznała to za straszne ś
więtokradztwo.
Cóż, Gardinerowie nie ustępują w niczym MacMillanom. Gadu, gadu, a
ja muszę upiec ciasteczka. Przyjedzie do nas na cały tydzień
Marysieńka. Wypisz, wymaluj Pat. Czasem wydaje mi się, że cofną ł
się czas. Marysieńka zawsze mówi dobranoc wiatrom, tak jak kiedyś
Pat, i wcią ż się o cośpyta. "Czy zawsze muszę byćgrzeczna,
Judysiu? Może czasem, jak jestem tylko z tobą , mogę chwileczkę
popsocić
?" Albo: "Po co mam umyćbuzię, Judysiu, kiedy zrobiło się
już ciemno?"
Pat znacznie bardziej interesowała się projektami matrymonialnymi
Elki niż własnymi. Elka, jak utrzymywała Judysia, "wahała się"
między dwoma młodzieńcami. Bronek Madison z Południowego Glen i
Piotr Alward z Charlottetown oblegali dom i byli o siebie okropnie
zazdroÅ› ciana. ¯ycie wedÅ‚ug
ni; ilekroćsię spotykali, bledli jak ś
słów Tillytucka nabrało romantycznych rumieńców.
Pat nie miała żadnych zastrzeżeń do tych dwóch konkurentów, poza
tym, że ich obecnoś
ćzwiastowała zmiany. Elka raz faworyzowała
jednego, raz drugiego. I jak zwykle ostrzyła sobie na nich
języczek rozmawiają c z Judysią i Pat. Obie odnosiły jednak
wrażenie, że Elka któregośz nich w końcu uszczęś cie
liwi. OczywiÅ›
Pat cierpiała. Ale skoro Elka będzie kiedyśmusiała wyjś ż -
ćza mą
rzecz jasna nie ma o tym mowy przed upływem wielu lat - jej
przyszły mą ż powinien mieszkaćniedaleko. Pat bardziej podobał się
Piotr, Judysia wolała Bronka.
- Tak, stanowilibyÅ›
my bardzo ładną parę - zgodziła się Elka. -
Tego lata rzeczywiÅ›
cie wolę Bronka, ale podejrzewam, że na zimę
lepszy będzie Piotr. I przy Piotrze zawsze czuję się piękna, nie
wszyscy mężczyzni potrafią wzbudzićw dziewczynie takie uczucie.
Ale ten jego nos! Pat, czy zwróciłaśuwagę na jego nos? Teraz
jeszcze nie jest taki straszny, ale za parę lat będzie okropnie
koÅ›
cisty i arystokratyczny. Nie wiem, czy bym zniosła przez całe
życie widok takiego nosa przy ś
niadaniu. I w dodatku mogłyby go
odziedziczyćmoje córki. Z synami pół biedy, chłopcy mogą sobie
daćradę w życiu z każdym nosem, niewiele dziewczyn przykłada wagę
do męskiego nosa, tak, jak ja.
Judysia była zgorszona, ale jej także niezbyt się podobał nos
Piotra. Srebrny Gaj miał mnóstwo uciechy z wielbicieli Elki,
wrócił "Złoty Wiek" i nikt niczego nie brał poważnie, póki Pat nie
spotkała na balu w hotelu Wybrzeża Zatoki Donalda Holmesa, który
jak to oznajmiła następnego dnia przy ś
niadaniu Elka, wybuchł do
Pat takim uczuciem, że eksplozję słychaćbyło w promieniu wielu
mil. Co więcej, kiedy Elka o tym opowiadała, Pat rumieniła się.
Wszyscy wycią gnęli z tego odpowiednie wnioski. Pat spotkała swoje
przeznaczenie.
Cały klan Gardinerów nadstawił uszu. Przez resztę lata Donald
Holmes był stałym goś
ciem w Srebrnym Gaju. Elka ze swoimi dwoma
wielbicielami zeszła na dalszy plan. Rodzina okazywała aprobatę.
Holmesowie mieli odpowiedniÄ… pozycjÄ™ towarzyskÄ… i odpowiednie
poglą dy polityczne, a Donald był młodszym wspólnikiem ś
wietnie
prosperują cej firmy księgowych.
- Tak, tak, z tego cośbędzie - oznajmiła Tillytuckowi zachwycona
Judysia. - On ma dobrze w głowie. I pewnikiem ładnie się
postarzeje. Pat miała rację, że tak zwlekała.
- Symbolicznie mówią c, czuję zapach kwiecia pomarańczy - oznajmił
Tillytuck stryjowi Tomowi.
- Najwyższy czas - odpowiedział przyziemny stryj Tom.
- Ona nie zasłużyła na takie szczęś
cie po tych wszystkich swoich
flirtach - kwaÅ›
no komentowała ciotka Edyta.
Pat doszła do wniosku, że zakochała się, że się naprawdę
zakochała. Padały piękne słowa, jeszcze piękniejsze były chwile
milczenia, Å›
wiecił zaczarowany księżyc i zaczarowane gwiazdy,
mruczały kocięta... Co prawda w głębi serca podejrzewała, że
Donald nie przepada za kotami, ale przynajmniej udawał, iż
interesują go małe kotki. Cóż, nie można miećwszystkiego. Donald
pochodził z dobrej rodziny, był wykształcony, przystojny i
czarują cy, po raz pierwszy od czasu Lestera Conwaya Pat czuła, jak
przebiega jÄ… rozkoszny dreszcz.
- MyÅ›
lałam, że skończyłam z tym wszystkim, kiedy miałam
siedemnaÅ›
cie lat - zwierzyła się Elce. - A tu znów trzęsą mi się
kolana.
Elka, która a la Maja Binnie czekała na jednego ze swoich
narzeczonych - starannie perfumowała włosy i szyję.
- Pat, odpowiedz mi wprost na proste pytanie. Wyjdziesz za niego?
- Nie jestem Bisią Baxter - odpowiedziała Pat z błyskiem w oczach.
- Nie wygłupiaj się. Wszyscy wiedzą , że lada chwila ci się
oÅ›
wiadczy. Szczerze mówią c, podobałby mi się jako szwagier.
Pat spoważniała. Widziała już, jak gazety w Charlottetown
ogłaszają jej zaręczyny.
- Rumienię się, kiedy słyszę jego kroki - oś
wiadczyła z namysłem.
- Zauważyłam to - zaś
miała się Elka.
- I cierpię męki, kiedy chwali urodę jakiejśdziewczyny. Nie,
jeszcze nie jestem całkiem pewna, ale wydaje mi się, Elko, że gdy
on powie: "proszę cię", odpowiem: "dziękuję, tak".
Elka wstała i uś
ciskała z całych sił Pat.
- CieszÄ™ siÄ™. Bardzo siÄ™ cieszÄ™. A jednoczeÅ›
nie chce mi siÄ™
płakać
.
- Szczeroś ć Elko. Czy zamierzasz wyjś
ćza szczeroś , ćza jednego z
tych twoich konkurentów, a jeżeli tak, to za którego?
Elka pocią gnęła za ucho Wymoczka, który jak zwykle wdrapał się na
łóżko i wpatrywał w dziewczęta okrą głymi ś
lepiami. Dżentelmen Tom
wyglą dał zawsze, jakby zjadł wszystkie rozumy, Pyszałek uważał, że
życie jest miłą przygodą , a Wymoczek dawał do zrozumienia, że
gdyby zechciał, to całe życie pozostałby małym kocią tkiem.
- Pat, sama chciałabym wiedzieć Gadam byle co, ale to dla
.
niepoznaki. NaprawdÄ™ nie wiem. Strasznie ich obu lubiÄ™. Pat, czy
można kochaćsię w dwóch mężczyznach naraz? W ksią żkach się to nie
zdarza, wiem, ale w życiu? Ja kocham obu. Obaj są tacy mili. I
ledwie dochodzę do wniosku, że wolę Bronka, zaraz mnie czymś
wzrusza Piotr. I na odwrót. Nic więcej nie potrafię ci powiedzieć
.
Za to w przyszłym tygodniu mamy ś
lub Normy. Judysia jest okropnie
zgorszona, bo mają zamiar poprzedniego dnia zrobićw koś
ciele
próbę generalną ceremonii. Mówi, że gotowi zaczą ćrobićpróby
pogrzebów. Judysia będzie zachwycona, jeś
li wyjdziesz za Donalda.
Choćumrze ze zmartwienia, kiedy wyjedziesz. Kiedy wyjedziesz...
mnie też przechodzą ciarki. Ach Pat, życie byłoby takie miłe i
proste, gdyby człowiek się nie zakochiwał. Dużo bym dała, żeby
wiedzieć czy wolę Bronka, czy Piotra. Ale nie wiem. Najchętniej
,
wyszłabym za obu.
Z podwórza dobiegł pisk opon i Elka poś
pieszyła powitaćBronka,
może zresztą był to Piotr...
Następnego popołudnia Pat - jak to okreś
liła - przestała byćMartą
i zamieniła się w Marię. Choćpowinna zają ćsię kiszeniem ogórków,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]