[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co on takiego w sobie ma? Czy to pieniądze, czy status gwiazdy
rocka? Jego pierdolone włosy? Ma złotego fiuta? Co?
Odwróciłam się do Jacksona.
- Chodzi tu o fakt, że mogę na nim polegać, Jack. Na tobie nie
mogę,bo nie mam pojęcia co zrobić w następnej chwili i jak mnie
potraktujesz.
- Możesz polegać na tej gwiazdce rocka? Zabawne.
- Dlaczego to niby jest zabawne?
- Daj spokój, Hols - wymruczał moje imię, odchylił się na krześle,
ścisnął butelkę pewnie w dłoniach i posłał mi protekcjonalny uśmieszek.-
Chyba nie myślisz, ze nie posuwa tam fanek, podczas gdy ty siedzisz ze
mną w domu?
- Nie. Coop nie jest taki jak ty.
- Jak ja?- zapytał, unosząc brwi w zaskoczeniu.- Co to kurwa ma
znaczyć?
- Właśnie zerżnąłeś Sherry-Lyn na podłodze w naszym salonie,
tam, gdzie widziałeś, że bym cię znalazła.
- Zapominasz o jedne rzeczy; nie jesteśmy razem.
- Jakby to miało jakieś znaczenie, nawet gdybyśmy byli razem, to
chciałeś to zrobić. I zrobiłeś. I wciąż rozbiłby mnie to na kawałki, tak jak
197
Carmen Jenner tłumaczenie: Eiden
Enjoy Your Stay beta:Joselinka
dzisiaj. Tak jak wiedziałam, że się stanie. Patrzyłeś prosto na mnie, gdy
nabiłeś ją na siebie mocniej.
- Wybrałaś jego!- trzasnął butelką w stół na tyle mocno, abym
podskoczyła. Zerwał się na nogi i wystarczyły dwa kroki, aby do mnie
podszedł.- Wybrałaś jego, a nie mnie.
- Tak, a ty dałeś mi odejść. W nocy, w której umarł Snickers.
Widziałam to w twoich oczach, Jack, więc nie waż się zganiać tego
wszystkiego na mnie - spojrzał na mnie, jakbym właśnie zadała mu
fizyczny cios.- Coop jest ojcem mojego dziecka. To oczywiste, że
wybrałam jego.
- Gówno prawda, nie dlatego go wybrałaś i oboje o tym wiemy.
Wybrałaś go dlatego, bo to oznacza, że nie musisz się tak czuć. Wybrałaś
go dlatego, bo to oznacza, że nie zniszczyłby ci duszy, jeśli by cię
zostawił. Wybrałaś go dlatego, bo go nie kochasz. Nie kochasz go, tak
jak kochasz mnie - powiedział i wsunął dłoń w moje włosy, przyciągając
mnie do siebie i miażdżąc mi usta w pocałunku. Smakował alkoholem i
wiśniowym błyszczykiem Sherry-Lyn i chciałam zwymiotować i rozerwać
go na strzępy gołymi rękami, aby skrzywdzić go tak bardzo, jak on to
zrobił mnie.
Odepchnęłam go i uderzyłam, wbiłam paznokcie w jego twardą
pierś. Jack cofnął się o pół kroku, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie.
Zatrzymaliśmy się na chwilę, zanim otoczył mnie swoim ogromnym
ciałem. Jego usta zakryły moje, jego język musnął moje wargi i
wepchnął go do środka. Całkowicie się dla niego otworzyłam. Jęczałam,
lizałam i całowałam tak brutalnie jak on. Jack przycisnął swojego kutasa
w dżinsach do mojego brzucha. Wsunął dłoń między nas, muskając mój
duży brzuszek i rozkosznie wsuwając ją między moje nogi. Koszula
nocna, jaką miałam na siebie, była mizerną osłoną przed jego
doświadczonymi rękami. Przesunął palcami po moich fałdkach i zanurzył
je w mojej wilgoci. Zginając je w środku, zakręcił nimi.
- Chryste, jesteś taka ciasna, kochanie - mruknął i poczułam, jak
chwyciłam się go jeszcze mocniej. Jack przez cały czas wsuwał i wysuwał
palce, a potem wsunął we mnie trzy, tak głęboko jak tylko mógł. Był to
karzących i bolesny ruch, ale tak bolesny jak tylko mogła dać rozkosz.
Potarł kciukiem moją łechtaczkę i doszłam. Odchyliłam głowę i oparłam
ją o kuchenną szafkę, gdy moja cipka zacisnęła się wokół niego. Ani na
198
Carmen Jenner tłumaczenie: Eiden
Enjoy Your Stay beta:Joselinka
chwile nie oderwałam wzroku od jego oczu, gdy doszłam mocno przy
jego dłoni i wyszeptałam jego imię. Jack uśmiechnął się z zadowoleniem,
jakby właśnie założył koronę.
- Pieprzy twoją słodką cipkę tak dobrze jak ja, Holly?- szepnął.
Moje całe ciało zesztywniało. Oberwałam w twarz od swojej
głupoty. Oczywiście, że to była tylko jego gra. Każda chwila z Jakiem
była zabawą i drwinami i chodziło tu o to, kto by wygrał. I po raz
pierwszy odkąd go poznałam, nie chciałam już w to grać.- Wygrałeś -
szepnęłam i odepchnęłam go od siebie.
Zatoczył się do tyłu, na stół i powstrzymał swój schlany tyłek od
upadku.
- Co jest kurwa, Hols?
- Wiesz jak zalezć mi za skórę, prawda? Zawsze wiedziałeś, jak
mnie spieprzyć, Jack.
- Zdaje się, że nie miałaś niczego przeciwko, abym chwilę temu
zalazł ci za skórę - uniósł dłoń i zlizał moje podniecenie ze swoich
palców.- Wciąż jesteś przepyszna, Hols.
- Holly?- zaskoczył mnie głos Coopa, ale podejrzewałam, że Jack
już wiedział, że tam był.- Co tu do cholery się dzieje?
- Nic - powiedziałam za szybko.
Jack zaśmiał się.
- Racja, nic. Tylko powiedziałem Hols, że wciąż jest słodka jak
zwykle - oblizał wargi i uśmiechnął się do mnie.- Jak za starych czasów,
co?
Spojrzałam na niego ze złością, nie mogąc uwierzyć, że właśnie to
powiedział.
- Co ty kurwa właśnie powiedziałeś?- zapytał Coop, podchodząc do
nas.
- On żartuje. Prawda, Jack?
- Nigdy nie żartuję o twojej idealnej cipce, Hols, przecież wiesz -
Jack zakpił. Coop rzucił się ku niemu z wściekłością, zaciskając dłoń na
gardle Jacka. Walnął głową Jacka w szafki. Pięść Coopa trafiła w jego
twarz i głowa Jacksona przechyliła się na bok. Nawet nie próbował
walczyć, albo się bronić. Coop znowu go uderzył i tym razem z ust Jacka
poleciała krew, a jego oczy przesunęły się do tyłu. Był całkowicie zalany,
tak mocno, że było to aż żałosne. Jackson Rowe nie był żałosny ani
199
Carmen Jenner tłumaczenie: Eiden
Enjoy Your Stay beta:Joselinka
jednego dnia w swoim życiu. Coop znowu uniósł pięść i krzyknęłam, aby
przestał. Opuścił rękę do swojego boku i się odsunął.
Jack opadł na podłogę kuchni, oparł się o blat, jego warga
krwawiła i wymamrotał słowa bez składu:
- Ouch, gwiazda-roooocka wreszcie nauczyła się bić.
- Gwiazda rocka nauczyła się wielu sztuczek w ciągu ostatnich
miesięcy. Trzymaj się z dala od mojej kobiety.
- Twojej kobiety?- Jack zaśmiał się.- Właśnie o to chodzi, Hols?
Jesteś jego kobietą ?
- Jack, mógłbyś choć raz się zamknąć?
- Oddałaś mu swoje serce jak i cipkę, Hols? Czy wciąż mam oba?
- Pieprz się - warknęłam.
- Już to zrobiłem, kochanie, zerżnęłaś mnie i to prawdziwie. I ten
dupek nie może z tym niczego zrobić.
Coop znowu rzucił się na Jacka, ale tym razem drogę zablokował
mu Elijah, który pojawił się znikąd. Pięść Coopa wylądowała na brzuchu
Elijaha. Elijah jęknął, a przez jego twarz przeszło siedem różnych odcieni
wkurzenia.
- Hej, hej, hej!- Elijah odepchnął Coopa, a potem popchnął go do
drzwi.- Odpierdol się, stary. Musisz ochłonąć, albo cię stąd wywalę,
zanim stanie się krzywda twojej kobiecie i dziecku.
Ana znalazła się u mojego boku i objęła mnie ramieniem, ale nie
mogłam oderwać wzroku od chłopców przede mną - i byli chłopcami, bo
z całą pewnością mężczyzni byli bardziej dojrzali, prawda? Z pewnością.
- Jesteś pewna, że dziecko jest jego, Hols?- Jack zaszydził z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]