[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedni.
Jakiej przepowiedni?
Wyjaśnię ci pózniej. Czy jesteś w stanie zaraz z nami wyruszyć?
Daj mi dwie godziny na sen i będę gotowy.
Dobrze. Masz dwie godziny. A wy, moi przyjaciele, poczyńcie przygoto-
wania przed podróżą. Wyruszamy, żeby odebrać Tarczę Smutnemu Olbrzymowi!
Nie minęły trzy dni, gdy napotkali pierwszych uciekinierów. Ciała wielu
z nich były poskręcane i poprzemieniane w niesamowite kształty. Większość
z nich brnęła po białej drodze, która prowadziła do Jadmar jeszcze wolnego
miasta.
Dowiedzieli się od nich, że połowa Ilmiory, część Vilmiru i malutkie, nieza-
leżne księstwo Org zostały podbite przez Chaos. Jego granice powiększały się
z ogromną prędkością.
Gdy dotarli na miejsce, czterej jezdzcy stwierdzili z ulgą, że Karlaak było
wciąż wolnym miastem. Ale szpiedzy donieśli, że wojska Chaosu są już zaledwie
dwieście mil stąd i maszerują w tym kierunku.
Zarozinia przywitała Elryka z mieszanymi uczuciami radości i smutku.
Doszły nas słuchy, że zginąłeś w czasie bitwy morskiej powiedziała,
a Elryk przycisnÄ…Å‚ jÄ… mocno do siebie.
Nie mogę tu długo zabawić rzekł. Mam do spełnienia misję za Pu-
stynią Westchnień.
Wiem.
Wiesz? SkÄ…d?
121
Był tu Sepiriz. Zostawił ci w stajni prezent. Cztery nihraińskie konie.
Użyteczny podarek. Poniosą nas znacznie szybciej niż jakiekolwiek inne
wierzchowce. Ale czy wystarczająco szybko? Nie chcę zostawiać cię tutaj, gdy
Chaos jest tak blisko.
Musisz mnie zostawić, Elryku. Jeżeli nie będzie żadnej szansy, umkniemy
na PÅ‚aczÄ…ce Pustkowie. Nawet Jagreen Lern nie zainteresuje siÄ™ tymi terenami.
Obiecaj, ze tak zrobisz.
Obiecuję odpowiedziała, a Elryk wziął ją za rękę.
Spędziłem w tym pałacu najspokojniejszy czas mego życia powiedział.
Zanim odjadę w poszukiwaniu Tarczy, chcę spędzić z tobą tę ostatnią noc
i mieć nadzieję, że odnajdziemy w naszej sypialni coś ze starego, błogiego czasu.
Kochali się, lecz gdy zasnęli, ich sny wypełniły koszmary tak straszne, że roz-
budzili się nawzajem swoimi krzykami. Leżeli więc przytuleni do siebie, aż nastał
ranek i Elryk, ucałowawszy żonę, powstał i skierował się do stajni, gdzie skupieni
naokoło czwartej postaci, oczekiwali go trzej przyjaciele. Tą czwartą osobą był
Nihrain.
Sepirizie, dzięki za podarunek. Te konie pomogą nam na pewno nadrobić
stracony czas powiedział szczerze albinos. Ale dlaczego ty tu wciąż jesteś?
Ponieważ mogę jeszcze zrobić coś niecoś dla powodzenia waszej wypra-
wy odrzekł czarny prorok. Każdy z was, oprócz Moongluma, posiada jakąś
specjalną broń. Elryk i Dyvim Slorm swe runiczne miecze, Rackhir ma Strza-
ły Prawa, które dostał od czarodzieja Ramsara w czasie oblężenia Tanelorn, ale
broń Moongluma jest pozbawiona specjalnych właściwości, oprócz umiejętności
właściciela.
Wolę chyba, żeby to tak już zostało odpowiedział Moonglum. Wi-
działem, co taki zaczarowany miecz może zrobić z człowiekiem.
Nie jestem w stanie dać ci nic równie potężnego, ani złego jak Zwiastun
Burzy powiedział Sepiriz. Ale mam zaklęcie odpowiednie dla twego oręża.
Dostałem je, gdy skontaktowałem się z Władcami Prawa. Daj mi swoją broń.
Nie bez wahania Moonglum podał wygiętą szablę Sepirizowi, który używając
małego noża i mrucząc zaklęcia runiczne, wyrył kilka symboli na ostrzu, tuż przy
rękojeści. Po chwili zwrócił oręż właścicielowi.
Gotowe. Twoja szabla została pobłogosławiona przez Prawo i zobaczysz,
że będzie ci najłatwiej pokonywać wrogów Prawa.
Musimy już jechać, Sepirizie niecierpliwie odezwaÅ‚ siÄ™ Melnibonéanin.
Czasu jest coraz mniej.
Jedzcie więc. Uważajcie jednak na przemierzające te okolice bandy Jagre-
ena Lerna. WÄ…tpiÄ™, czy napotkacie je teraz, ale na pewno natkniecie siÄ™ na nie
w drodze powrotnej.
122
Dosiedli magicznych koni i opuścili Karlaak. Być może na zawsze.
W niedługim czasie wjechali na Płaczące Pustkowie, gdyż była to najkrótsza
droga do Pustyni Westchnień.
Rackhir bardzo dobrze znał te tereny, więc służył im za przewodnika.
Nihraińskie wierzchowce nie stąpały po ziemi, lecz po powierzchni swojego
wymiaru i z daleka wydawało się, że lecą w powietrzu, tuż nad wilgotną trawą.
Poruszały się z niezwykłą prędkością i Czerwony Aucznik, zanim do tego przy-
wykł, kurczowo ściskał wodze.
W tym królestwie wiecznego deszczu, trudno było dojrzeć teren, znajdują-
cy się przed nimi. Spływające po twarzach i oczach krople zamazywały widok
wysokiego pasma górskiego, oddzielającego Płaczące Pustkowie od Pustyni Wes-
tchnień.
W końcu zbliżyli się na tyle, że przed nimi zamajaczyły strzeliste skały,
z wierzchołkami ukrytymi wśród chmur. Dzięki niesamowitej chyżości rumaków
w ciągu jednego dnia dotarli do gór. Przejechali przez głębokie wąwozy i klimat
zmienił się zupełnie. Przestało padać, powiał gorący wiatr. Gdy wyjechali z cienia
szczytów, zalały ich promienie gorejącego słońca. Znalezli się na Pustyni Wes-
tchnień. Wiatr szemrał wśród piasku i skał. Ten nie milknący odgłos dał nazwę
pustyni.
Nasunęli kaptury na głowy, żeby ochronić się przed wszechobecnymi ostrymi
ziarenkami piaskowego pyłu.
Robili tylko kilkugodzinne odpoczynki, a magiczne rumaki niosły ich dzie-
sięciokrotnie szybciej niż zwykłe konie. Niewiele mówili, ponieważ ciężko było
cokolwiek dosłyszeć poprzez świszczący wiatr. Każdy z jezdzców pogrążył się
we własnych myślach.
Elryk już od dłuższego czasu bezwiednie pozwalał się nieść wierzchowcowi
i popadł w pewien rodzaj transu. Walczył z pogmatwanymi myślami i emocjami.
Czuł, jak trudno spojrzeć obiektywnie na własne problemy. Jego przeszłość była
usiana zbyt wieloma kłopotami, zbyt niespokojna, żeby teraz mógł ogarnąć to
wszystko.
Zawsze był niewolnikiem swoich melancholijnych uczuć, fizycznych słabości
i krwi płynącej w jego żyłach. Postrzegał życie nie jako logiczne pasmo wydarzeń,
lecz jako oderwane epizody. Zawsze zmagał się ze sobą, żeby zebrać myśli w jed-
ną całość, a może zaakceptować chaotyczną naturę rzeczy, nauczyć się z tym żyć.
Jeżeli nie liczyć momentów osobistych nieszczęść, nie był w stanie przez dłuższy
czas spójnie myśleć. Niemal pielęgnował swoje obsesje, zrodzone z trybu życia
jakie prowadził, z albinizmu i zaufania, jakim darzył swój miecz runiczny.
Co to jest myśl? pytał sam siebie. Czym jest uczucie? Co oznaczała
kontrola i czy warto do niej dążyć? Może lepiej byłoby żyć kierując się instynk-
123
tem, nizli teoretyzować i trwać w błędzie; lepiej pozostać marionetką w rękach
Bogów i pozwalać im poruszać sobą zgodnie z ich zachciankami, niż samemu
martwić się o własny los, sprzeciwiać się woli Bogów z Wyższych Zwiatów i gi-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]