[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powstrzymać.
- Franco - szepnęła, zarzucając mu ręce na szyję. -O tak, o tak,
tak...
Uciszył ją kolejnym pocałunkiem. Zresztą i tak nie miała nic
więcej do powiedzenia. Liczyły się jedynie te cudowne odczucia i ten
mężczyzna, na którego tak długo czekała.
Pragnął jej. Wyczuwała to w jego ruchach, dotknięciach.
Cokolwiek miałoby się stać pózniej, pragnął jej tak samo, jak ona
jego. Nagle poczuła, że Franco się odsuwa, oddychał ciężko, dygotał.
Myślała, że wie, co się zaraz stanie, lecz kiedy spojrzała mu w oczy,
zrozumiała. Wyprężył ręce, odpychając ją od siebie.
- Franco, pocałuj mnie... Franco...
- Nie, nie wolno mi, nie mogÄ™, wybacz...
- Nie ma tu nic do wybaczania. Pocałuj mnie...
69
RS
- Nie rozumiesz - powiedział chrapliwie. - Ja nie mam prawa... -
Odsunął się, wpatrując się w nią płonącymi oczami. - Wybacz mi -
powtórzył. - Zachowałem się jak łobuz. Jestem zero.
- O czym ty mówisz, Franco? - błagała, ledwie rozumiejąc, co
siÄ™ naprawdÄ™ dzieje.
- Mówię o swojej żonie. - Gwałtownym ruchem podniósł się i
przeczesał ręką włosy. - Jeszcze nie rozumiesz? Wszystko, co stało się
dzisiaj, to fałsz z mojej strony. Byłem z tobą, ale widziałem ją. Jej
uśmiech, jej głos...
Joanne zerwała się z kanapy.
- Chodzi ci o to, że przypominam ci Rosemary, ale przecież ja to
wiem.
- Nie wiesz. Jest gorzej. Udaję przed sobą, że ty to ona.
Myślałem, że nauczyłem się żyć bez niej, ale kiedy cię zobaczyłem,
uległem pokusie tak niewyobrażalnej, że byłem gotów poddać się bez
wstydu.
- Ale jak to możliwe? Jak mogłeś wziąć mnie za nią?
Przecież rozmawialiśmy o Rosemary. Mówiłam rzeczy, których
ona nie mogłaby powiedzieć..
- Szaleństwo, co? Tylko, widzisz... Kiedy rozmawialiśmy o niej,
była z nami przez cały czas. Patrzyłem w twoją twarz, a widziałem ją.
Całowałem się z tobą, a...
- Przestań! - krzyknęła. - Nie chcę tego słuchać.
- Ale musisz. Po to, żebyś nigdy mi już nie zaufała. Tylko tak
mogę być wobec ciebie w porządku. Chcesz wiedzieć, jak nisko może
70
RS
upaść człowiek, kiedy rozpacz doprowadza go do szaleństwa? No, to
popatrz na mnie i gardz, tak jak ja gardzÄ™ samym sobÄ….
- A ja... a mnie w ogóle w tym wszystkim nie było? - szepnęła.
- Byłaś - powiedział po chwili. - Kiedy wziąłem cię w ramiona,
zrozumiałem, że to ty i że robię coś strasznego. Pozwalam ci myśleć,
że jesteś dla mnie kimś drogim, kiedy ja... ja nie mogę.. .nie wolno
mi... Na miłość boską, odejdz, zanim zrobię coś, co będzie zdradą
wobec całej naszej trójki.
- Nie rozumiem. Mów jaśniej.
- Wobec ciebie byłoby to oszustwo, wobec niej - zdrada,
zdradziłbym też samego siebie, zadając kłam własnemu sercu.
- Ale... Dlaczego nie miałbyś pokochać innej? Rosemary nie
potrzebuje już twojej miłości. Ja... - Urwała, modląc się o to, żeby nie
przywiązywał do tych słów większej wagi.
- Byliśmy ze sobą związani na śmierć i życie. Teraz, kiedy
wszyscy o niej zapominają i tylko ja naprawdę pamiętam, moja miłość
jest jej potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Jestem jej, tak samo jak
wtedy, kiedy żyła, i będę, dopóki obok niej nie spocznę.
Joanne nie była w stanie znieść więcej. Zatkała rękami uszy i
uciekła do swego pokoju. Zamknęła drzwi na zamek i szlochając,
rzuciła się na łóżko. Kiedy usłyszała, że wchodzi po schodach,
uciszyła się. Nie chciała, żeby wiedział, że płacze z jego powodu. I tak
pozwoliła sobie ujawnić zbyt wiele ze swych uczuć i najchętniej
zapadłaby się pod ziemię ze wstydu. Wstrzymywała oddech, gdy
71
RS
przez dłuższą chwilę stał pod drzwiami. Potem jednak poszedł dalej,
aż wreszcie kroki umilkły.
Leżała, patrząc w ciemności, odrętwiała z rozpaczy. Dzień, który
razem spędzili, dał jej tyle szczęścia, że na moment zwariowała. Ale
zaraz potem znowu pojawiła się Rosemary i tak jak wtedy odebrała jej
wszystko. Bo tylko ją prawdziwie kochał. %7ładna inna kobieta nie
istniała dla niego... Zapadła w niespokojny sen i obudziła się o świcie.
Chciało jej się pić i przypomniała sobie, że w lodówce stał zawsze
dzbanek mleka. Narzuciła więc leciutki szlafroczek i cicho zeszła na
dół. Przez żaluzje wdzierały się pierwsze promienie światła. Kładło
się na meblach i wazonach, tworząc widmową atmosferę. W głębokiej
ciszy słychać było nawet szelest ciągnącego się po ziemi
powłóczystego szlafroczka.
Znalazła dzbanek i nalała sobie szklankę mleka. Było lodowato
zimne i pyszne. Opłukała szklankę i zamierzała iść na górę, lecz kiedy
odwróciła się do drzwi, zobaczyła w progu sylwetkę Franca.
- Przestraszyłeś mnie - powiedziała. - Chciało mi się pić.
Zeszłam na dół po mleko.
Nie odezwał się. Stał i patrzył na nią w przerażającym
milczeniu.
- Franco... - powiedziała zaniepokojona. - To ty?
- Si - odparł jakimś dziwnym tonem. - Son io. E te? Joanne
głośno wciągnęła powietrze. Zrozumiała go, ale dlaczego mówił po
włosku? Chyba że...
72
RS
Powiedział jej, że chciał, żeby była Rosemary... Nagle zobaczyła
w sobie to, co widział on - kobietę o wyglądzie Rosemary - mrok krył
niewielkie różnice - w jej nocnym stroju. Przebiegł ją dreszcz.
- Perché adessol Dlaczego teraz?
- Franco... posłuchaj...
Położył palce na jej ustach. Chciała coś powiedzieć, ale czuła się
jak zahipnotyzowana. Rozum nakazywał jak najszybciej przerwać tę
ułudę. Powinna to zrobić dla dobra ich obojga, lecz spojrzenie jego
oczu było silniejsze. Jak w transie pozwoliła mu przyciągnąć się do
siebie.
- Mi amore - wyszeptał.
Szepnęła nie", ale wypadło to bezgłośnie. Jej serce nie umiało
powiedzieć nie". Za długo czekało w beznadziejnej tęsknocie.
Wiedziała, że to niebezpieczne. Franco też ostrzegał.
- Mi amore - odszepnęła. Resztę stłumiły jego wargi. Samotność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]